W sobotę Piotr Grzymowicz złożył po raz kolejny wiernopoddańczy hołd totalnej opozycji. Na ręce Borysa Budki.
Grzymowicz planuje swoją przyszłość. Wybory samorządowe za trzy lata. Plan numer jeden jest prosty i sprawdzony: razem z Czesławem Małkowskim wygrać następne wybory. Przypomnijmy para Małkowski – Grzymowicz rozpoczęła rządy w Olsztynie, już prawie dwadzieścia lat temu. Było to możliwe dzięki uprzejmej rezygnacji Janusza Cichonia (obecnie posła PO) z funkcji Prezydenta Olsztyna, na rzecz Czesława Małkowskiego.
Co prawda nasi zarządcy juniorami już nie są: Małkowski skończył 71 lat, a Grzymowicz lat 67. Za trzy lata będą jeszcze starsi. Ale skoro Prezydentem Stanów Zjednoczonych mógł zostać 78-latek, a prezydentem Rzeszowa mógł być 80-latek to i nasza para chce pozostać w grze. Jeżeli nic nie przeszkodzi w roku 2023 znowu obaj wystartują. A w drugiej turze, jak zawsze minimalnie, wygra Grzymowicz. Taki program podstawowy.
Grzymowicz ma też plan alternatywny. Druga część kadencji to będzie zbieranie gorzkich owoców dwudziestu lat rządów pary Grzymowicz – Małkowski: lawinowo narastające zadłużenie, gwałtowny wzrost kosztów życia, ucieczka przedsiębiorców, coraz dotkliwszy brak środków na elementarne potrzeby mieszkańców. Kiedy ruszy budowa tramwaju, kompletne zablokowanie miasta wyczerpie reszki ludzkiej cierpliwości dla bezdusznej polityki duetu G-M. Oczywiście obaj Panowie skutkami swoich rządów będą obciążać Prawo i Sprawiedliwość. Jestem jednak pewien, że takie tłumaczenia będą wzbudzały coraz większą złość mieszkańców. Tym bardziej, że na Piotra Grzymowicza czeka jeszcze ława oskarżonych w sprawie helperowskich machlojek.
Jest i na to rada – immunitet parlamentarny – Grzymowicz będzie chciał wylądować w Sejmie, a może w Senacie, w sumie wszystko mu jedno. Jednak prezydenci miast automatycznie do Parlamentu nie trafiają. Nawet Piotra Grzymowicza, jakaś partia polityczna musi wziąć na swoją na listę, udzielić poparcia. A to wcale nie jest oczywiste.
PSL w naszym okręgu bierze ledwo jeden mandat, więc obecna posłanka swojego miejsca nie odda, Lewica również ma jednego posła. Szczerze wątpię, czy liderzy tych ugrupowań będą chcieli ustąpić swoje miejsce Panu Piotrusiowi. Pozostaje Platforma, albo to, co pozostanie po jej trupie. Jednak i w tej opcji Pan Piotruś zabrałby mandat jakiemuś zasłużonemu działaczowi PO, a na pewno nie o to chodzi. Może zatem Hołownia? Jednak w tym wypadku musiałby zaryzykować, bardziej się zaangażować, popracować na tą formację, a on pracować na innych bardzo nie lubi.
Gdyby chciał kandydować o Senatu, to na tym polu stoi Senator Staroń gotowa pazurami oczy wydłubać każdemu kto może jej realnie zagrozić.
A zatem nie jest tak wesoło.
Piotr Grzymowicz zamyka swoje interesy w Olsztynie, zadłużył miasto, podpisuje gigantyczne umowy, które te problemy będą dramatycznie pogłębiały, gorączkowo wyprzedaje majątek, zupełnie nie interesuje go zwiększanie wpływów do budżetu pochodzących z rozwoju gospodarczego, wspieranie inwestorów, naszych czy zewnętrznych, czy racjonalne ograniczanie kosztów (przy układaniu tegorocznego budżetu kazał wszystkim obcinać wydatki o 8 % – jak w kołchozowym zarządzaniu). Dla swoich osobistych celów stanął na czele totalnej opozycji i fanatycznie atakuje rząd, który najwięcej w historii wspiera rozwój Olsztyna. W tym wszystkim dostaje pełne poparcie od Czesława Małkowskiego. Ten z kolei czeka na milionowe odszkodowanie od Skarbu Państwa za niesłuszne uwiezienie „niewinnego” człowieka.
Chocholi taniec w wykonaniu duetu Małkowski – Grzymowicz trwa od dwudziestu lat. W tym czasie polskie miasta podobnej do Olsztyna wielkości poszły daleko do przodu. A nas cóż… nie stać na wybudowanie żłobka, utrzymywania orlików czy załatania dziur na głównych ulicach. Zawsze jednak znajdą się pieniądze na kosztujące setki milionów projekty, do których potem trzeba grubo dopłacać.
Ile jeszcze wody musi w Łynie upłynąć? Pytam retorycznie…
Jerzy Szmit