W zależności od kontekstu w jakim słowo „klawo” będzie użyte, może znaczyć „dobrze, odpowiednio” albo „drętwo, niezgrabnie, nieruchawo”. W przypadku nieudaczników, życiowych fajtłapów albo zadufanych w sobie, przekraczających wszelkie granice cwaniaczków – to drugie. Jak nic pasuje to do niezdecydowanej, drepczącej wokół siebie opozycji, nazywającej się „demokratyczną” – jak w „demoludach”.
No i masz! „Największym problemem na opozycji jest to, że siebie nawzajem nie szanujemy” – ubolewają politycy PSL/ZSL. „Za dużo czasu poświęcamy na rozmowy o listach wyborczych, a za mało na rozmowę o sprawach programowych” – biadolą. No tak, ale najpierw trzeba je mieć. Znaczy się – programy. A Tusk ostrzegał w Żywcu: „Ci politycy, którzy nie chcą wspólnej listy opozycji [oczywiście demokratycznej – jak w demoludach] dostaną od ludzi, od wyborców naprawdę srogie baty”. Gdyby był trzeźwy („Żywiec leży u niego w lodówce”) to byłby świadomy, że „baty dostaną” owszem, ale nie tylko za to. „I będą mieli jedną listę” – dodał. Chyba miał na myśli (choć nigdy do końca z nim nie wiadomo) Platformę dla zmylenia Obywatelską?! Na to obruszył się wiceprezes PSL/ZSL Klimczak: „Tego typu sformułowania już od dłuższego czasu nie robią na mnie wrażenia. Wolelibyśmy, żeby pan Donald Tusk wrócił do języka, którym posługiwał się chociażby w 2007 roku przed wyborami, kiedy mówił: ‘skoro ktoś nie chce głosować na PO, niech głosuje na PSL’ ” – cieplutko wspomina wice PSL/ZSL. Stawiając już na tym krzyżyk, zdecydowanie oświadczył: „My przygotowujemy się cały czas do zbudowania jednego bloku z partią Szymona Hołowni, czyli z Polską 2050. I na tym głównie się koncentrujemy, a nie na micie wspólnej listy, który jest – de facto – w stu procentach niemożliwy do realizacji w tych najbliższych wyborach”. Hołownia rozmarzył się na taką możliwość.
Właściwie to czego oni wszyscy chcą? Kiedy gada towarzysz Czarzasty to wszyscy chcą się wyspać – to pewnik. Kwaśniewski pewnie marzy o Finlandii. Komorowski o bigosie, o stawaniu na siedzeniu przewodniczącego parlamentu japońskiego i zabieraniu kieliszka królowej Szwecji Sylwii. Tusk „idzie się bić” i obmyśla jakby tu wszystkich wykiwać: „żeby partie mniejsze zrzucić pod próg wyborczy i doprowadzić do tego, by siadły do stołu”. Konfederację wykluczył przez jakiś sentyment do niej? Sopocki cwaniak chce „naszego dobra”. Uwaga! Trzymajmy się za kieszenie! Polakom pieniądze z OFE już ukradł! Kosiniak-Kamysz – jakby tu zostać tygrysem polityki. „Cały czas rozgrzany” nawołuje do zakończenia „tego chocholego tańca”. Jest przekonany, że wspólna lista (chyba że koalicja-niekoalicja z Hołownią) „to nie jest droga do zwycięstwa nad PiS-em” i „pokazuje wariant, w którym nie zawsze trzeba zająć pierwsze miejsce, ale można rządzić”. Praktykował to przez wiele lat, tylko ostatnio „cosik” mu nie wyszło. Hołownia marzy, że po majówce wybierze taki wariant, „by nie było wielkiej smuty w poniedziałek po wyborach”. Ma „dość politykierstwa, sporów i zabijanek[?], które toczą się nad ich [Polaków] głowami”. Powoła zespół ekspertów [wiedzą jak to zrobić!], w skład którego wejdą politycy i polityczki, aktywiści i aktywistki, a przyświecać im będzie hasło: „Wolność, kocham, rozumiem”. Gowin – do której burty by się tu przyczepić? Towarzysz Czarzasty (Lewica) – oczywiście, jak „uszczęśliwić” lud?, tj. dokończyć dzieło bolszewików. A przy okazji „przytulić się” do Tuska – „gorliwego” katolika, który go sprytnie kaperuje.
Za Tuskiem jednak gęstnieje smród. Jego wiceminister skarbu Rafał Baniak i jego minister skarbu Włodzimierz Karpiński, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie, a zarazem sekretarz – prawa ręka (raczej lewa) Rafała Trzaskowskiego okazali się „fachowcami” od korupcji i są aresztowani. Nie wspominając „złotego chłopca” Platformy rzekomo Obywatelskiej, Sławomira Nowaka od krajowych i ukraińskich dróg. Są też w Platformie niby Obywatelskiej i różnokolorowi – niejaki pedofil Krzysztof Faliński, resortowy synek, w dodatku gej i działacz LGBT (ups!). Zresztą Lewica też ledwo „się skupiła”, a już się rozkłada. Mówi się, że nie bez udziału Tuska. PPS (składowa Lewicy) wycofała zgodę na posługiwanie się nazwą, znakami, symbolami oraz skrótami Polskiej Partii Socjalistycznej dotychczasowemu Kołu Parlamentarnemu PPS z „wice-Urbanem” Rozenkiem. „Bez pół litra nie rozbieriosz!”
I z kim tu gadać? Pakt się rozsypuje. Tuskowi chyba już coś odbija, bo „straszy opozycję opozycją”: „Od dłuższego czasu pan przewodniczący nie szczędzi nam uprzejmości. Kiedyś Donald Tusk atakował PiS, teraz atakuje opozycję. To nie jest najlepszy scenariusz na wygranie wyborów” – ubolewa Polska 2050. Hołownia jednak się nie poddaje i nawołuje do zawarcia paktu o nieagresji. Biedroń także apeluje, „żeby opozycja zasiadła do stołu”: „To jest niezwykle sexy, to by podnieciło wyborców do tego, aby iść głosować i zagłosować na tę cholerną [już nie demokratyczną?] opozycję, która nie jest w stanie dogadać się co do podstawowych rzeczy”.
Klawo jak cholera! Jest moc!? Tacy mieliby nami rządzić? „I właśnie słuchajcie, drodzy państwo, o tym właśnie są te wybory, żeby przez cały czas nie były nam zadawane tego typu pytania!” – to Trzaskowski.
Poza tym szubienice, sowieckie/rassijskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków, okupanta Polski, których tak żarliwie broni lewactwo na czele z czerwonym towarzyszem Grzymowiczem (papieża – Polaka jakoś nie broni) w Olsztynie, należy zburzyć!
Antoni Górski