No i za sprawą „Resetu” już wiem jakiej konstytucji bronią różnej maści „postępowcy”: KODziarze, zwolennicy zabijania dzieci przed narodzeniem, feministki i feminiści (bo znaleźli się i tacy obrońcy pewnej części kobiecego ciała), „niezawiśli” sędziowie z nadzwyczajnej kasty – cała „demokratyczna” (jak w „demoludach”) oPOzycja w Polsce. W każdym razie niepolska. Jej flagowym jest Donald Tusk. Wśród najżarliwszych obrońców konstytucji wyróżnia się kapuś Bolek Wałęsa.
Emisja już pierwszego odcinka serialu „Reset” autorstwa redaktora Michała Rachonia i dyrektora Wojskowego Biura Historycznego, dr hab. Sławomira Cenckiewicza (w ramach działalności naukowej zajmuje się historią służb specjalnych państwa polskiego począwszy od 1944 r.) spowodowała wielki rejwach po stronie opozycji w Polsce. Główne zarzuty to: „używanie do walki politycznej dokumentów, które nie powinny być ujawniane”[?!], „przykrycie niewygodnych dla PiS faktów – niewygodną prawdę, złe rzeczy”, „propagandowe narzędzie”, „ma zohydzić Donalda Tuska”. Domagają się wycięcia z filmu wypowiedzi niektórych komentatorów (zagranicznych ekspertów). Sławomir Nitras („przekonany katolik” od opiłowywania … katolików) wysilił się na: „nędznie szytą insynuację”. „Już jest nagonka” na Tuska – często ten Tusk „jest na celowniku”. W mediach społecznościowych pojawiają się treści przypisywane Sławomirowi Cenckiewiczowi przez tzw. ghostwritter’ów (autorzy-widma) – operacja wpływu na infoprzestrzeń i cyberprzestrzeń państw NATO prowadzona przez białoruski i rosyjski wywiad. Radosław Sikorski lata wściekły po europarlamencie, a do bohaterów serialu wydzwania, że wykorzystano ich do ataku na niego. Pomija się fakt, że film (dokumentalny) powstał na bazie ok. 10 000 dokumentów archiwalnych. Jakoś nikt nie śmie zarzucić, że jakikolwiek fragment filmu (a będą następne odcinki) jest niezgodny z prawdą.
Szczególnie szokujące jest poddaństwo Tuska „Jego Ekscelencji Panu Władimirowi Putinowi, Szanownemu Premierowi” (do 07.05.2008 r. prezydentowi RF), kiedy „z szacunkiem” zwracał się do bandyty w liście dziękczynnym za „konstruktywne” rozmowy na Kremlu 08.02.2008 r. Już było wiadomo, że Putin ma na sumieniu dziesiątki zabójstw politycznych (zastrzelenia, otrucia) i jaskrawych zbrodni (wysadzanie w powietrze własnych obywateli), też czystki etniczne i zbrojne podboje.
Nader zdumiewające są „Tezy odnośnie filozofii stosunków polsko-rosyjskich” jakie przygotował Departament Polityki Wschodniej, podległy bezpośrednio Sikorskiemu, na jego rozmowy 21.01.2008 r. z Ławrowem (MSZ FR) przygotowujące wizytę Tuska w Moskwie. Sikorski sprokurował Putinowi lukrowatą laurkę o „słowiańskiej bliskości etnicznej”, o „wielu konfliktach polsko-rosyjskich w dziejach, które stymulowały także wzajemne zainteresowanie, a nawet fascynację”. Nie zapomniano dodać, „że i Polacy, i Rosjanie walczyli z hitlerowską [nie niemiecką?] przemocą [nie niemieckimi zbrodniarzami?]”. Oczywiście nie mogło zabraknąć wdzięczności (jak dla Armii Czerwonej za „oswobodzenie” Warmii i Mazur) za „wiekopomną zasługę” obdarowania Polaków przez cara, uzurpatora-króla Polski Aleksandra I „konstytucją, wzorowaną na liberalnej napoleońskiej konstytucji Księstwa Warszawskiego. Tym aktem Aleksander zaskarbił sobie sympatię Polaków[?] i stał się bohaterem dziękczynnej pieśni Boże coś Polskę”!?[1] Jakby to była pierwsza konstytucja demokratyczna!? Nie piśnięto słowem, że pierwotnie pod tytułem „Pieśń narodowa za pomyślność króla” powstała na zamówienie prześladowcy Polaków księcia Konstantego. To trzeba mieć wyjątkowy tupet! Zresztą Polacy tak „kochali” cara, że już po roku wers „Naszego Króla [Aleksandra I] zachowaj nam, Panie!” zmienili na: „Naszą Ojczyznę racz nam wrócić, Panie!” W II Rzeczypospolitej pieśń ta konkurowała z Mazurkiem Dąbrowskiego do hymnu Polski.
No i nic dziwnego, że historyk Tusk i nie mniej „wybitny mędrzec Europy” (to już inny poziom intelektualny) Bolek Wałęsa stoją murem za tą konstytucją. Trzeba dodać, że autorem tych „Tez” był Jarosław Bratkiewicz z „ciekawą” biografią: Ukończył studia w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (1980 r.). Działał w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich, Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, należał do PZPR (Płatnych Zdrajców Pachołków Rosji). Działał w NSZZ Solidarność(?), w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przy Wałęsie (1991-1992). W 1992 r. został zatrudniony w MSZ – ambasador RP, dyrektor Departamentu Wschodniego (od 2007), dyrektor polityczny MSZ (2010 – 2015). W MSZ pracował aż do 2021 r. Ale już tego to „demokratyczna” (jak za „demoludów”) opozycja nie zarzuca Prawu i Sprawiedliwości.
I właśnie po to jest potrzebna „Komisja ds. zbadania wpływów rosyjskich”, by tacy ludzie jak Tusk i jemu podobni, tak jak i czerwony towarzysz Grzymowicz, nawet nie pomyśleli, by „pchać się” do polityki i do rządzenia nami. Nie ma co ukrywać! Przyjaciele bandyty Putina z jego sowiecką, KGB-owską przeszłością „są na celowniku” – muszą odejść!
Poza tym, szubienice, sowieckie/rassijskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków z Katynia i Smoleńska, Buczy i Izumia, okupanta Polski, których tak żarliwie broni lewactwo na czele z czerwonym towarzyszem Grzymowiczem w Olsztynie, należy zburzyć!
Antoni Górski