Piotr Grzymowicz stał się w naszym województwie liderem totalnej antyrządowej opozycji. Formalnie nie należy do żadnej partii politycznej i jest tak zwanym samorządowcem.
Samorządowiec czyli wójt, burmistrz, starosta, prezydent mimo, że pochodzi z wyborów, sprawuje polityczną władzę i decyduje o publicznych pieniądzach, w myśl teorii samorządowców, politykiem nie jest i polityką się zajmuje. Mało tego, samorządowiec brzydzi się polityką. Samorządowiec przy każdej okazji złorzeczy rządowi, że rząd zabiera mu pieniądze, a dodaje coraz więcej zadań. Musi ze swojego dokładać do oświaty, do służby zdrowia, do sportu, do dróg, do komunikacji, do ochrony przyrody i tak dalej. Prawdę mówiąc samorządowiec musi dokładać do wszystkiego.
Nie bardzo wiadomo z czego dokłada, skoro pieniądze jakimi dysponuje władza publiczna, tak na szczeblu centralnym jak i regionalnym, czy lokalnym generalnie pochodzą z podatków płaconych przez obywateli, firmy i do obywateli wracają w różnych formach. A tak dla przykładu: ponad 60% z podatków PIT i CIT łącznie trafia do budżetu gminy, tam gdzie obywatel zamieszkuje i władze gminy mogą tym dochodem dowolnie dysponować. A co może jeszcze ważniejsze gminy, powiaty, województwa to nie hrabstwa, wolne miasta, księstwa, czy państewka prowadzące własną politykę, tylko część administracji publicznej, której powierzono określone kompetencje w zaspokajaniu potrzeb obywateli, a nie zaspokajania ambicji władz samorządowych – samorządowców.
Bardzo dobitnie pokazują to ostatnie lata. Nie słyszałem, aby któryś z samorządowców zauważył i docenił fakt, że dzięki bardzo odczuwalnemu zwiększeniu dobrobytu Polaków, wzrostowi ich dochodów, spadkowi bezrobocia do budżetów samorządów wpłynęły dodatkowe miliardy złotych. Samorządowcy natomiast natychmiast podnieśli krzyk, gdy rząd zapowiedział obniżenie podatków płaconych przez obywateli. Dowiedzieliśmy się, że pozostawienie niewielkiej części podatków w kieszeniach obywateli zrujnuje budżety samorządów.
No właśnie, gdy lider olsztyńskiej totalnej opozycji – Piotra Grzymowicz dowiedział się, że rząd zamierza obniżyć podatki zaraz ogłosił długa listę inwestycji i działań, których nie zrealizuje bo rząd zabrał „jem” pieniądze.
Gdyby lider totalnej olsztyńskiej opozycji Piotr Grzymowicz potrafił dobrze rządzić Olsztynem, to zrealizowałby te projekty ze zwiększonych w ostatnich latach wpływów do budżetu Olsztyna (zwiększonych dzięki polityce Prawa i Sprawiedliwości). Szczególnie absurdalnie na tej liście wygląda rezygnacja z wykupienia możliwości korzystania z miejskich basenów przez uczniów miejskich szkół. Przecież i tak baseny trzeba utrzymywać.
Piotr Grzymowicz został wybrany na prezydenta Olsztyna, który ma dbać o interesy mieszkańców i realizować zadania zawarte w ustawie o samorządzie gminnym, środkami jakie ma do dyspozycji. Naturalna, zgodna z rozsądkiem w takiej sytuacji jest współpraca ze wszystkimi, który mogą pozytywnie wpływać na dobrobyt mieszkańców Olsztyna. Piotr Grzymowicz wybrał inną drogę – konfliktu, walki, konfrontacji. Taka postawa jest zaprzeczeniem roli, do której został wybrany. Jeżeli lepiej czuje się w roli lidera olsztyńskiej totalnej, to dlaczego nie wystartował w ostatnich wyborach do Sejmu czy Senatu? Z pozycji posła albo senatora mógłby codziennie bezpośrednio walczyć z rządem, ale nikomu by nie szkodził.