„Sie” narobiło?! Sojusze się rwą. Koalicje się rwą. Na razie tylko PSL/ZSL tkwi w koalicji samo ze sobą. Antypisowiec działa „ręka w rękę” z pisowcem. Proeuropejski okazał się antyeuropejski (antypolski zresztą też). Pojęcia poodwracane. Polityk zarzeka się, że jest niepolityczny. Także samorządowiec wmawia, że politykiem nie jest.
Trzaskowskiemu, który zapewnia, że nie zamierza zakładać nowej partii politycznej, chyba jest za ciasno w Warszawie. Tylko poza nią ma odwagę mówić, że „przede wszystkim jest skupiony na zarządzaniu Warszawą”. Niechby spróbował powiedzieć to prosto w oczy warszawiakom. W Olsztynie swoim pełnomocnikiem ustanowił samorządowca (oczywiście żadnego polityka!?), czerwonego towarzysza Grzymowicza. W innych miastach też są nimi, oczywiście, nie politycy: prezydenci i „prezydentki”. Będzie działał na terenie, też oczywiście „niepolitycznego”, rektora naszej Alma Mater. I takim sposobem polityk najwyższego szczebla (wiceprzewodniczący Platformy rzekomo Obywatelskiej) zakłada „niepolityczny” Campus Kortau. Hitlerowi się nie udało. Stalin, który tak samo mobilizował aktyw, też nie „pociągnął” długo. Oni przynajmniej nie udawali, że są niepolityczni. O co tu chodzi?
Pytanie jest zasadne i konieczne, bo tu chodzi o kształcenie i wychowywanie wielu roczników młodego pokolenia. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – przepowiadał wielce zasłużony dla I Rzeczpospolitej senator Jan Zamoyski. Pytanie jest podparte obawą o tą „niepolityczność”. Oby tylko nie związaną z moralnością i mentalnością komunistyczną – dzisiaj lewactwem. Czternastoletni Pawka Morozow, który zadenuncjował własnego ojca też był „dobrze wychowanym … komunistą” i przedstawiany był jako wzór do naśladowania dla dzieci w Rosji Sowieckiej.
Obawy są uzasadnione, bo świeżo „upieczonym” rektorem UWM został dr hab. Jerzy Przyborowski, wychowanek i protegowany prof. Ryszarda Góreckiego. Biografia sławnego senatora, aktywnego polityka („ niepolitycznego”?) Platformy dla zmylenia nazywającej się Obywatelską, Ryszarda Góreckiego jest zadziwiająca. Gdy tylko się urodził już znalazł się na studiach i w 1986 r. habilitował się. Startując (nieskutecznie) w 2015 roku kolejny raz na senatora, nadesłał mi „Referat na konferencji w Toruniu” pt. „Etyka w nauce”. W odpowiedzi za napisanie kilku krytycznych artykułów o nim, w tym za poparcie w Senacie metody in vitro. Oprócz wzmianki o najczęstszych problemach etycznych na uczelniach, m.in. takich jak: fabrykowanie i fałszowanie danych; celowe gwałcenie procedur metodologicznych; manipulowanie danymi; niestaranność, czy wręcz niechlujstwo w prowadzeniu badań; zawarł również „informacje” dotyczące „faktów” in vitro.
„Informuje”, że dzięki tej metodzie od 1978 r. przyszło na świat ponad 5 mln dzieci. Spośród nich prezentuje tylko dziewięcioro. Wszystkie zdrowe, piękne i wykształcone. Od razu zastrzegam: wszystkie dzieci są „nasze” i są darem od Boga. Są natomiast posługujący się niegodziwą metodą. A co z resztą – 5 mln dzieci? Gdzie jest prawda i solidność badania naukowego? Nie ma tu manipulacji danymi? Specjalnie dla profesora dokonam obliczenia arytmetycznego, bo może być to dla niego za trudne, nie mówiąc o innych działach matematyki: 9/5 000 000 = 0,0000018 = 18/10000000. „Prawda Góreckiego” stanowi co najwyżej 18-dziesięciomilionowych „Prawdy”. Taka jest logika profesora i zapewne dlatego zarzucił mi, że ktoś inny pisze artykuły, a ja tylko sygnuję je swoim nazwiskiem. No cóż, każdy sądzi według siebie. Jego lewicowe odchylenie nie dawało się ukryć. Nie zakrywało tego prowadzanie biskupa pod rękę podczas procesji Bożego Ciała jeszcze parę lat temu. Taki „katolik”, a jest za zabijaniem.
Obawiam się, że sprawdzi się stare polskie powiedzenie: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Wygląda na to, że prof. Górecki wychował swojego następcę „podług” siebie. Nowy rektor zapewnia, że „spotkanie odnosi się do szeroko pojętych wartości uniwersalnych, więc uczelnia jest naturalnym miejscem dla wymiany myśli i poglądów, zwłaszcza dotyczących takich wartości”. Taaa…? Pod auspicjami „tęczowego” Trzaskowskiego? No to trzeba nazwać po imieniu – dotyczących lewactwa. Tak samo praktykował to „stary” rektor Górecki. Co do kwalifikacji dr hab. Jerzego Przyborowskiego to ich próbkę dał jako kandydat na rektora zawierając swój plan działania w słowach: „Musimy iść do przodu!”. Jako żywo przypomina to sytuację jak za Gomułki: „Towarzysze i obywatele [pomijał towarzyszki i obywatelki – taki szowinista i antyfeminista], staliśmy nad przepaścią, a teraz zrobiliśmy krok naprzód”. Ani chybi, może to samo zrobić i Przyborowski.
„Polityczny” znaczy zajmujący się polityką, a więc działalnością, jak być powinno, dla dobra wspólnego. Tu trzeba przyznać, że wspomniani politycy niechcący „nie mijają się z prawdą”. Są niepolityczni! Zapomniane staropolskie słowo oznaczające: niegrzecznych, niekulturalnych, nieogładzonych, niewychowanych, nieprzyzwoitych. Zgaszą, wyrzucą kaganek oświaty. Pozostanie zadymianie i ściemnianie. Nie dość, że nastąpi ciemnota to jeszcze substancja z dymiarki będzie gryzła w oczy.
A poza tym „szubienice”, Pomnik Wdzięczności zbrodniczej Armii Czerwonej – symbol lewactwa należy zburzyć!
Antoni Górski