Zwolennicy totalnej opozycji uwierzą we wszystko co przeczytają w Gazecie Wyborczej i zobaczą w TVN. W czasie kampanii wyborczej Donald Tusk powiedział: „Składam tu, w Sopocie, uroczyste przyrzeczenie, że dzień po wyborach pojadę i odblokuję pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i wszyscy to odczujemy”.
Krajowy Program Odbudowy i Zwiększania Odporności 2021-2026 (bo tak brzmi pełna nazwa) to dla Polski 58 mld euro na odbudowę potencjału rozwojowego gospodarki utraconego w wyniku pandemii COVID-19).
Środki miały płynąć do Polski natychmiast po wygranych przez PO wyborach. PO wyborów nie wygrało, wobec tego pieniędzy „ni ma”, można by powiedzieć w wielkim uproszczeniu i nieco szyderczo.
Załóżmy jednak, że Tusk zostanie Premierem. Czy to oznacza, że środki z KPO „na drugi dzień” trafią do Polski? Wybijcie to sobie z głowy. Po pierwsze dlatego, że UE, a przede wszystkim Niemcy, nie są wcale zainteresowani, aby Polska gospodarka kłuła w oczy swoją dynamiką i konkurencyjnością. Również dlatego, że będąc poza strefą Euro, nasza gospodarka radzi sobie doskonale, co pokazuje, że wynalazek wspólnej waluty jest kulą u nogi UE, a nie instrumentem jej gospodarczego wzrostu.
Jest jeszcze jeden powód, uważam kluczowy. W Brukseli do ofensywy przeszły siły federalistyczne. Chcą w ciągu najbliższych miesięcy, jeszcze w tej kadencji Parlamentu Europejskiego przyjąć możliwie wiele rozwiązań przygotowujących likwidację suwerenności państw członkowskich.
W Parlamencie Europejskim, w obecnym składzie, nie będzie z tym problemu. Dowodzą tego wyniki haniebnego głosowania nad odebraniem immunitetu i umożliwienie postawiania przed sądem czterech polskich europarlamentarzystom za polubienie wpisu w Internecie. Jednak uzyskać zgody rządów państw na to, że staną się jedynie zarządami terytoriów unijnych o bardzo ograniczonych kompetencjach, będzie trudniej. Jest też dla wszystkich w Europie wiadomo, że gdyby w Polsce władzę nadal miało Prawo i Sprawiedliwość, na takie rozwiązanie zgody nie będzie. Jeżeli Polska stawiałaby weto, to co najmniej kilka innych państw mogłoby również poprzeć opór przeciw brukselsko – berlińskim federalistycznym rojeniom.
Wiadomo, że jest to jeden z najważniejszych powodów zaciekłej walki europejskich lewaków i pseudoliberałów z polską patriotyczną prawicą.
Czy jednak oznacza to, że Donald Tusk za zasługi, piękne oczy i znajomości natychmiast zostałby zasilony mitycznymi pieniędzmi z KPO? Hola, hola, nie tak prędko. Na razie obiecali dać zaliczkę, zresztą w ramach wysokooprocentowanej pożyczki. Jednak co dalej? Obiecana zaliczka to dopiero zwyczajowe 10 % tego, co ma wpłynąć do Polski.
Berlin ma prosty plan. Następne raty będą przyznawane, gdy szef polskiego rządu będzie meldował o wykonaniu kolejnego zdania ograniczającego polską suwerenność. Donald pamiętaj: za doprowadzenie do całkowitego chaosu polskie sądownictwo dostaniesz 5 mld Euro, za podporządkowanie Brukseli polskich lasów 7 mld Euro, za zerwanie umów na zakup uzbrojenia 6 mld Euro, za likwidację CBA, IPN i TVP – 2 mld, a za wpuszczenie nielegalnych migrantów nic nie dostaniesz, bo to masz zrobić bez łaski. Za wprowadzenie Euro dostaniesz 15 mld i jeszcze 3 mld dodatkowej chwilówki na zakup wyposażenia dla policji potrzebnego do tłumienia demonstracji. Kwoty mogą się zmieniać, ale zasada będzie właśnie taka.
Załatwisz sprawę, opiłujesz suwerenność Państwa Polskiego – dostaniesz premię, abyś miał się czym pochwalić swoim wyznawcom.
Kiedy już podporządkujesz nam ten krnąbrny kraj między Niemcami a Rosją, wracaj do nas. Dobra spokojna posadka się znajdzie, a na medal i zaszczyty za jednoczenie Europy pod naszym butem też pamiętaj Donaldzie: możesz liczyć.
Jerzy Szmit