Kiedy Niemcom udało się najszybciej uporać się z najcięższą fazą kryzysu finansowego z lat 2008-2009, A. Merkel i jej otoczenie uznali, iż nadszedł czas na stworzenie niemieckiej Europy. I chociaż Niemcy nie odbudowali w pełni swojego potencjału z 2007 roku przez kolejne lata, to wzmocnili się z uwagi na fakt, że wszyscy inni w Europie ponieśli jeszcze cięższe straty.
Aby zrealizować ten cel, Niemcy musieli pozbyć się z Unii Brytyjczyków, którzy odrobili straty z czasu kryzysu. Zadanie to wykonali za nich Juncker z Tuskiem i wydawało się, że w tej sytuacji niemiecki plan zostanie zrealizowany bez większych problemów.
Ponieważ nie było żadnych szans, aby przeprowadzić ten proces poprzez zmianę traktatów, przystąpiono do federalizowania Europy przy pomocy trzech narzędzi.
Po pierwsze, bezwzględnego dociskania – zwłaszcza krajów południa – przy pomocy korzystnych jedynie dla gospodarki niemieckiej, parametrów finansowych w strefie Euro.
Po drugie, wzmacniania roli Komisji Europejskiej i pobudzania jej do działań, wykraczających poza uprawnienia wynikające z traktatów.
Wreszcie po trzecie, usankcjonowanie działań uzurpującego sobie również uprawnienia niewynikające z traktatów, Trybunału Sprawiedliwości.
Kiedy pojawił się nowy rząd w Polsce i zaczął stawiać opór wobec niemieckich planów, uznano że ostentacyjne łamanie traktatów – zwłaszcza przez TSUE – będzie dobrą nauczką dla innych członków Unii. Wydawało się na początku, że wystarczy groźna mina Timmermansa, aby postawić Polaków do pionu, ale ten okazał się tylko zwykłym klaunem.
Teraz okazało się, że A. Merkel i jej partia, a właściwie cała jej europejska formacja, nie tylko kompromitują się ostatecznie swoją walką z Polską. Dodatkowo, EPP wali się w gruzy w kolejnych krajach, ujawniając swoje całkowicie skorumpowane oblicze, a przy okazji grzebiąc spektakularnie i tak naruszony autorytet TSUE.
Teraz więc nowa koalicja niemiecka, prawdziwie w duchu Stressemana, postanowiła wyłożyć karty na stół. Program IV Rzeszy został przedstawiony jako jeden z głównych celów SPD, FDP i Grüne.
To dobrze, bowiem przy wszystkich swoich wadach, Merkel starała się maksymalnie kamuflować rzeczywiste cele niemieckiej polityki imperialnej. Kryjąc się za frazesami jedności i solidarności, zwodziła większość opinii europejskiej.
Scholz nie zamierza się kryć – Niemcy idą na całość i nie będą nic udawać, niuansować. Teraz już każdy europejski kraj i każdy europejski rząd, musi się jasno opowiedzieć, czy chce być częścią IV Rzeszy, czy jednak pragnie zachowania pierwotnego kształtu Unii.
A więc – jak to mówił gen. Wieniawa – Długoszowski w znanych okolicznościach – „Panowie, skończyły się żarty, zaczęły się schody”.
Już wkrótce okaże się, czy Polska będzie najważniejszym falochronem, o który rozbiją się fale neobolszewizmu tym razem nadciągającego z zachodu.
Grzegorz Górski