Wielki i niezapomniany Stefan Kisielewski definiował kiedyś socjalizm jako ustrój, w którym bohatersko rozwiązuje się problemy, które samemu się tworzy. Cała historia Związku Sowieckiego no i naszego PRL to potwierdza.
A co mamy teraz?
Otóż Unia Europejska bohatersko stawia czoła kryzysowi energetycznemu. A skąd się wziął ów kryzys energetyczny? Pomijając już bujdy o wpływie człowieka na ocieplenie klimatu wskutek nadmiernej emisji CO2 (to właśnie powoli obalają kolejni znaczący amerykańscy uczeni), jest oczywiste że to właśnie bohaterska walka Brukseli z „zagrożeniem klimatycznym”, doprowadziła do obserwowanego (a przede wszystkim odczuwanego) energetycznego Armagedonu.
Ponieważ przez kilka ostatnich latach swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami Bruksela doprowadziła do obłożenia najtańszej energii węglowej idącymi już w setki procent od podstawowej ceny opłatami karnymi, jest ona dzisiaj droższa niż dotowana produkcja energii z kapryśnych źródeł odnawialnych.
A ponieważ Bruksela nie jest w stanie wpływać na to czy wiatr wieje a słońce świeci, no to mamy co mamy. A skutki tej głupoty wykorzystują dziś producenci gazu i węgla (głównie Rosja i Australia), którzy pompują ceny surowców.
I co w tej sytuacji proponuje KE? A więc: „wsparcie dla konsumentów i przedsiębiorstw szczególnie dotkniętych wzrostem cen w postaci specjalnych bonów lub częściowego opłacania rachunków, co mogłoby być finansowane ze środków pochodzących z unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS), tymczasowe zabezpieczenia dla uniknięcia odcięcia od sieci, tymczasowe, ukierunkowane obniżki stawek podatkowych dla gospodarstw domowych znajdujących się w trudnej sytuacji, zapewnienie pomocy przedsiębiorstwom lub branżom zgodnie z unijnymi zasadami pomocy publicznej, zapewnienie przejrzystości, płynności i elastyczności rynków międzynarodowych; zbadanie możliwych „zachowań sprzecznych z zasadami konkurencji na rynku energii”; sprawniejszego monitorowania zmian na rynku emisji dwutlenku węgla; ułatwienia dostępu do umów zakupu energii ze źródeł odnawialnych”.
I teraz najważniejsze – kto da na to kasę? Tego na razie nie wiemy, a znając tempo pracy Brukseli, to większość z tych wspaniałych „lekarstw” wejdzie w życie jak już nie będzie co zbierać.
Wnioski nasuwają się same. Brońmy naszego naturalnego potencjału energetycznego, opóźniajmy zamykanie kopalni i elektrowni węglowych i budujmy elektrownie atomowe. Blokujmy wszystkimi możliwymi środkami kolejne idiotyzmy spod znaku Timmermansa. Europa, ta prawdziwa, będzie wkrótce nam za to dziękować. Że to my ratowaliśmy ją (znowu) od bolszewickich aberracji.
Grzegorz Górski