Ojciec Maksymilian Kolbe zagłodzony przez Niemców w Oświęcimiu*
Niejaka Katarina Barley, wiceprzewodnicząca Parlament Europejski z ramienia niemieckiej SPD, w swojej mądrości wyjawiła, iż władze Unia Europejska powinny finansowo „zagłodzić” Polska i Węgry.
Pani Barley jest ciekawym przykładem, jak nawet progresywni kosmopolici, przenikają prawdziwymi, niemieckimi „wartościami” i „ideałami”. Jest kosmopolitką, bo jako córka uciekiniera z Anglii i Niemki, miała męża Hiszpana, a teraz partnera z Holandii.
A uważa się nie za „Niemkę” ale „Nadrenkę”, bo mieszka w Kolonii.
A mimo tego, posługuje się językiem, w którym odwołuje się do „dobrych niemieckich tradycji” – znanych nam z Auschwitz czy Majdanka.
No cóż, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że rzeczywiście, pewne cechy wysysa się z mlekiem matki. I nawet obecny „postępowy” sztafaż, nic tu nie zmieni.
Grzegorz Górski
* Franciszkanin Maksymilian Maria Kolbe trafił do Auschwitz 28 maja 1941 r. z więzienia na Pawiaku w Warszawie. W obozie otrzymał numer 16670. Historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy informuje, że początkowo trafił do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska.
Maksymilian w Auschwitz szybko podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie otaczali go opieką. Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony. Później trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Gajowniczek w 1946 r. opisał tak tzw. wybiórkę:
Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami „Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam” udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć.
Ojciec Maksymilian Kolbe i Niemcy
Egzekucje przez zagłodzenie budziły grozę wśród więźniów. Po ucieczce więźnia z bloku, w którym był więziony, komendant lub kierownik obozu wybierał podczas apelu dziesięciu lub więcej więźniów. Byli zamykani w jednej z cel w podziemiach bloku nr 11. Nie otrzymywali pożywienia ani wody. Po kilku, kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach. Na podstawie rejestru więźniów bloku nr 11 historycy ustalili kilka dat „wybiórek”.
Ojciec Maksymilian Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat.