Skąd się wziął prima aprilis? Tłumacząc z łaciny – pierwszy kwietnia, czyli tropy prowadzą do starożytnego Rzymu. Tam na początku wiosny świętowano Cereralia, kult bogini Cerery, która w poszukiwaniu porwanej córki została wywiedziona w pole. Łączono to z Veneraliami, kultem Wenus opiekunki dziewic, przypadającym 1 kwietnia. Rzymianie pili i tańczyli, przebierali się – mężczyźni za kobiety i odwrotnie i nic nie było na poważnie.
W średniowieczu uważano pierwszy kwietnia za dzień narodzin Judasza, czyli dzień kłamstwa, obłudy i zdrady. To jednak było jakby zagospodarowaniem prima aprilis do budzenia wstrętu w wiernych wobec Judasza, taką pomocą katechetyczną. A odwołano się do tradycji wesołych żartów, kpin i zabaw noworocznych.
Do 1582 roku, kiedy papież Grzegorz XIII wprowadził kalendarz, nazwany później gregoriańskim i ustanowił nowy rok na 1 stycznia, nowy rok obchodzono najczęściej 1 kwietnia, zależało to od ruchomych świąt Wielkanocy. Po reformie kpiono z tych, do których reforma kalendarza nie dotarła i nadal obchodzili nowy rok 1 kwietnia, których nazywano „kwietniowymi głupcami”(April fools). W krajach anglojęzycznych 1 kwietnia do dziś się nazywa April Fools Day lub All Fools Day.
Do Polski prima aprilis przyszedł najprawdopodobniej z Niemiec w XVI wieku i zakorzenił się bardzo szybko. Już w XVII wieku Wacław Potocki pisał:
Prima Aprilis, albo najpierwszy dzień kwietnia,
Do rozmaitych żartów moda staroletnia.
„Prima aprilis: nie wierz, bo się pomylisz.” To powiedzonko stare jak świat oddaje to o co pierwszego kwietnia chodzi – będą człowieka oszukiwać i do tego bezkarnie, a obronić się można własna bystrością i sceptycyzmem.
W życiu prywatnym tradycja dotyczy „wkręcania” w coś, czyli sprzedania w rozmowie czegoś nieprawdopodobnego komuś, najlepiej w obecności innych, aby tym bardziej podkreślić naiwność poddawanego wkręcaniu.
Inna forma żartowania sobie z ludzi w ten dzień, to posłanie ich tam, gdzie ich nie oczekują, możliwe z jakimś bezsensownym poleceniem, czy pytaniem.
Trzecia(najpopularniejsza w krajach zachodniej Europy, rzadko spotykana wśród Słowian) forma to to, co w angielskim nazywa się „practical joke”, czyli żart składający się z działań fizycznych ze skromnym udziałem intelektu. Na przykład przyklejenie koledze z pracy kubka do biurka i tym podobne żarty biurowe i uliczne, jak przyklejenie monety do chodnika, ryba wieszana na plecach kolegi w 1963 roku we Francji
Prima aprilis jest chwilowym zawieszeniem hierarchii i norm, taki jednodniowy karnawał.
Również w życiu publicznym fałszywe informacje puszczają w obieg media z zaznaczonym elementem absurdalnym, wskazującym delikatnie na nieprawdopodobieństwo, co inteligentniejszym odbiorcom daje szansę pozostać tym, kim są.
Cytryny i coca-cola w sprzedaży
Z czasem do żartowania ludzi z siebie nawzajem dołączyła prasa, na przykład w 1948 roku, „Dziennik Bałtycki” podał informację o statkach z cytrynami, które mają postój techniczny w Gdyni i aby się owoce nie zepsuły, marynarze muszą je sprzedać w porcie. Ludzie przychodzili, redakcja się bawiła.
Taki żart nie byłby możliwy już dwa lata później, a w latach 1951-1956 nie był możliwy żaden. Tradycja została przerwana na czas stalinizmu. W 1958 roku „Dziennik Bałtycki” zagrał ostro. Poinformowano, że od pierwszego kwietnia na Dworcu Głównym w Gdańsku rozpocznie się sprzedaż coca-coli. Zainteresowanie i rozczarowanie było duże. Prasa dojrzałego i późnego PRL żartowała niewinnie, często że jakiś pożądany lub egzotyczny towar będzie gdzieś rzucony na rynek.
Najbardziej żałosnym dowcipem PRL okazały się kartki na mięso wprowadzone 1 kwietnia 1981 roku. Moment ogłoszenia kartek na mięso nie wyglądał poważnie, ale miał poważne skutki – mięsa jak nie było, tak nie było i aparat partyjny dwoił się i troił, aby wyjaśniać sytuację. To już było nie 1 kwietnia, ale z podwyżki primaaprilisowej, która okazała się prawdziwa, trzeba było się tłumaczyć i nie sposób tego nie zacytować:
„Aktyw partyjny, który rozumiał wszystko, zadał jednak na spotkaniu Zbigniewowi Michałkowi, sekretarzowi KC PZPR, pytanie: »Jak to się działo, że w czasie okupacji wprowadzony przez Niemców system kartkowy działał i było pokrycie w towarach?« Sekretarz Michałek odparł, że już w tej sprawie wypytywał gauleitera Kocha, siedzącego w polskim więzieniu. »Wiecie towarzysze, w czasie okupacji za nieodstawienie świniaka chłop jechał do obozu koncentracyjnego. My takich możliwości dziś nie mamy.«”, ( Jerzy Morawski w „Rzeczpospolitej” -2013 r. w artykule „Socjalizm na kartki”)
Nitki makaronu na gałęziach
Media na Zachodzie też nie próżnowały 1 kwietnia. W Dublinie w 1844 roku informacja o darmowym przejeździe koleją do miejscowości nadmorskiej, gdy się okazało, że nic z tego wywołała kilkudniowe zamieszki. Kolej była nowością i po latach taki sam żart przeszedł by pewnie spokojniej.
Wyspy Brytyjskie mają długa tradycję medialnych żartów na 1 kwietnia. Niektóre przygotowywane były starannie i weszły do grupy najsławniejszych żartów primaaprilisowych.
W 1947 roku BBC nadająca na jednym kanale (drugim dostępnym był kanał ITV) przygotowała reportaż o tym, że wczesna wiosna w Szwajcarii umożliwiła już rolnikom zbiór spaghetti. Zobaczyć można było drzewa oliwne na granicy szwajcarsko-włoskiej nad jeziorem Lugano, z których zwisały nitki ugotowanego spaghetti. Rolnicy zbierali je do koszy i układali na obrusie do wyschnięcia, po czym był posiłek.
Centrala BBC została przeciążona telefonami widzów pytających o radę, jak wyhodować to samo w swoim ogródku. Stacja odpowiadała w niepowtarzalnym stylu: „Umieść gałązkę spaghetti w puszce z sosem pomidorowym i miej nadzieję na najlepsze”. Materiał powstał w tajemnicy i wiedzieli o nim tylko ci, którzy musieli. Dyrektor generalny BBC przyznał się, iż reportaż zrobił na nim takie wrażenie, że sięgnął do „Encyclopedia Britannica”, aby sprawdzić jak to z tym spaghetti jest.
Również w czasach telewizji czarno-białej w Europie telewizja szwedzka nadała poradnik oglądania jej w kolorze, czyli instrukcję zakładania nylonowej pończochy na odbiornik. Zakładających było sporo, niektórzy nawet widzieli kolory. W sklepach pytano o największe rozmiary pończoch.
Jednak co BBC, to BBC. W 1976 roku w publicznym radiu dziennikarz Patrick Moore ogłosił, że o godzinie 9:47, oczywiście 1 kwietnia, nastąpi koniunkcja Jowisza i Plutona, która ograniczy grawitację ziemską. W licznych telefonach do stacji słuchacze dzielili się swoimi wrażeniami, a jedna pani twierdziła, że ona i jej jedenastu znajomych uniosło się z krzeseł i zaczęło krążyć po pokoju.
Teraz każdy może, kiedy mu wygodnie i kiedy potrzebuje, a prima aprilis jest codziennie na całym świecie, ale z innych przyczyn, niż kiedyś w PRL i bloku państw socjalistycznych. O ile dawni żartownisie primaaprilisowi zakładali małą społeczną szkodliwość czynu, to obecnie wielu twórców fałszywych wiadomości zakłada ją jak największą, przede wszystkim w mediach społecznościowych. Dziennikarzy, „niebezpiecznych” raz do roku, na których, jak na kotwicy trzyma się zaufanie do środka przekazu już nie ma i być nie może w czasach, kiedy każdy może łatwo nadawać to, co mu dyktuje grupowy lub indywidualny interes, brak odpowiedzialności lub i jedno i drugie.
Redakcja
Wykorzystano artykuł Kamila Wrotkowskiego „Żarty z okazji prima aprilis jako źródło historyczne…” w „Argumenta Historica”, (rocznik 5 pdf)