Komuna się sypie! Czerwona „łapa” odpadła czerwonoarmiście z Pomnika Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej. Najwidoczniej sama „natura nie chce, aby był” w przestrzeni publicznej. A taki solidny, niemiecki materiał był – granit z Mauzoleum Hindenburga. Widocznie poszło coś nie tak – jak zawsze w wykonaniu komunistów. Natura nie znosi fuszerki.
Niestety, nadal przychodzi mówić, że komuna się sypie, bo wciąż jeszcze nie rozsypała się do końca. Jak na wschodzie komunizm zliniał, odkrywając imperialne oblicze, tak im bardziej na zachód, tym mocniej się trzyma. Nawet stawia nowe pomniki ideologom komunizmu. W Olsztynie, na szczęście, pomogła natura. Wyręczyła ociągające się w tej sprawie organa państwowe. Przykro, że również prawicowe. Pomalowana na czerwono dłoń czerwonoarmisty odpadła z pomnika.
Olsztyńscy urzędnicy są zdania, że przyczyniły się do tego ostatnie znaczące skoki temperatury. Wojewódzki Konserwator Zabytków ma jednak wątpliwości, „żeby dłoń sama odpadła” i chce „wydać zalecenia właścicielowi [prezydentowi Grzymowiczowi – A.G.], żeby wykonał odpowiednie prace”. Znowu na uczczenie okupanta miałyby pójść pieniądze Polaków? Nie bądźcie Sowietami! Szkoda, że Wojewódzki Konserwator nie przyjrzał się wcześniej temu „dziełu”. Czy granit, nawet po wielu latach, może się kruszyć w palcach? A tak jest – sam to sprawdziłem. Oj, coś mi tu „waniajet” tandetą! A przyczyna może być bardzo prozaiczna. Ot, uszczerbek w materiale kamiennym, granitowym uzupełniono lepiszczem wapienno-cementowym (chyba nie gipsowym?) pod kolor granitu i wyrzeźbiono dłoń. Następnie natura z pomocą czasu i temperatury zrobiła co trzeba. Jak widać na zdjęciu, nie ma wątpliwości, że „łapa” była przyklejona.
Prymitywizm wygląda z każdego komunistycznego „dzieła”. Ten pomnik również nie jest oryginalny. To klon „Pomnika Czynu Powstańczego na Górze Św. Anny”. Chociaż odsłonięto go w 1955 roku (rok po pomniku w Olsztynie), to jego projekt Dunikowski miał już w 1946 roku. Powielił swój pomysł. Kopiowanie to nie twórczość! Nie można także powiedzieć, że Dunikowski był autorem olsztyńskiego pomnika. Był zaledwie współautorem. O ostatecznym kształcie pomnika nie decydował ani Dunikowski, ani olsztyński „Komitet Budowy Pomnika”.[1] Wszystko musiało być zgodnie z zaleceniami (wykonano 7 makiet) Włodzimierza Sokorskiego, Ministra Kultury i Sztuki; w latach 1941 -1945 członka Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Koniunkturalista Dunikowski, „Budowniczy Polski Ludowej”, dbał tylko o pieniądze. Zainkasował 4 000 000 złotych, a pensja robotnika wynosiła wówczas 600 zł.
Nie można również powiedzieć, że to Polacy „zbudowali” pomnik Sowietom. Inicjatorem i zleceniodawcą budowy „szubienic” był wojewoda olsztyński Mieczysław Moczar, wł. Mikołaj Demko – generał dywizji KBW (Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego) i agent wywiadu „Razwiedupru/GRU”. Niektórzy chcieli na siłę zrobić go polskim narodowościowcem, podczas gdy on sam „za swoją ojczyznę uważał Związek Radziecki”. „Statuję” sami sobie postawili Sowieci.
Chciałbym zwrócić uwagę Panu Wojewódzkiemu Konserwatorowi, że chce odnawiać nie tylko kicz – żadne „dzieło”, ale w dodatku przedmiot przestępstwa. Z sierpem i młotem, czerwonoarmistą i scenami chwały zbrodniczej Armii Czerwonej jest gloryfikacją systemu totalitarnego – komunizmu. Propagowanie go, a jest nim pozostawianie tego symbolu w przestrzeni publicznej, jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat dwóch (art. 256 Kk). Ponadto opiera się Pan, jak i prezydent Grzymowicz, na fałszywym dokumencie z 1993 roku, gdyż w „Decyzji o wpisaniu Pomnika do rejestru zabytków” zawarto fałszywą nazwę „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej” zamiast „Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej” – zbrodniczej. Fałszywość dokumentu (lewactwo jest mistrzem takich praktyk) w uzasadnieniu „Postanowienia” potwierdziła sędzia Lucyna Brzoskowska, która stwierdziła, że „nie sposób zarzucić pełniącym stanowisko Prezydenta Miasta Olsztyna, przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków służbowych polegającego na używaniu dokumentu, poświadczającego nieprawdę[!], skoro jest on legalnie występującym w obiegu urzędowym”[sic!] (sygn. akt II Kp 621/17; PR 2 Ds. 1494.2017).
Chciałbym również zwrócić uwagę Pana Wojewody na nadal obowiązującą ustawę dekomunizacyjną z 01.04.2016 roku „O zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki”. Ulic zresztą też. Należałoby ją wreszcie wykonać.
Tym, którzy chcieliby przenieść pomnik na cmentarz żołnierzy sowieckich odradzałbym ten pomysł. No jak?! Do istniejących już sierpów i młotów zamierzacie dorzucać jeszcze następne własnymi rękami? Najtańszym sposobem byłoby zburzenie tego sowieckiego reliktu. W ostateczności, chętnie przyjmie go „Muzeum socrealizmu” w Kozłówce lub Bornem Sulinowie. Dla czcicieli piewcy socjalizmu – ewentualnie Królikarnia w Warszawie.
Antoni Górski