W myśl starego przysłowia Rada Miasta Olsztyna postanowiła przykryć nieudolność urzędników niemogących znaleźć kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców miasta, nieskłonnych płacić opłaty za śmieci. Znaleziono w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, możliwość naliczania opłaty za śmieci, jako iloczynu ilości zużytej wody z danej nieruchomości oraz stawki opłaty ustalonej w uchwale rady gminy. I chociaż ustawa nie precyzuje mechanizmu stosowania tego sposobu wyliczania, wydał się on naszym włodarzom szczególnie atrakcyjny. Zaiste tak jest, gdyż zrzuca z ratusza całkowicie odpowiedzialność za kontrolę prawidłowości naliczania opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Przy okazji pozwala na pozyskanie dodatkowych znacznych funduszy kosztem rodzin z małymi dziećmi, czy też znacznej części starszych mieszkańców osiedli domków jednorodzinnych, którzy nie mają zamontowanych podliczników na ogród lub co nader często, jeżeli prowadzili remont to panowie z PWiK odmówili im odebrania tych podliczników z powodów technicznych, bo nie zamontowano ich na przykład przy ujęciu ogrodowym lub rury były w ścianie. Warto dodać, że koszt modernizacji starej instalacji często jest sumą pięciocyfrową i szeregu emerytów zamieszkujących Dajtki, Likusy czy też Kolonię Mazurską i uprawiających z oszczędności grządki z warzywami, po prostu na to nie stać. Tym bardziej bulwersujące jest, że zarówno prezydent Grzymowicz jak i przewodniczący Rady Miasta Szewczyk zamieszkują na osiedlach domków i dotyczy to ich sąsiadów z okręgu wyborczego. Pomysł, aby obciążyć dodatkowo głównie tych, którzy ponoszą największe koszty utrzymania nieruchomości utrzymując miejską spółkę wodociągową wydaje się iście szatański, podobnie jak uzasadnienie uchwały „Na nieruchomościach niewyposażonych w wodomierz lub nowozamieszkałych, na których nie można wykazać zużycia wody w poprzednich miesiącach ilość zużytej wody określa się, jako iloczyn liczby mieszkańców i przeciętnego zużycia wody w wysokości 3,28 m3 na jedną osobę. Przyjęta norma została wyliczona, jako iloraz całkowitej ilości wody zużytej na terenie gminy Olsztyn (wg danych PWiK – 471 395,47 m3/m-c w 2019 r.) i liczby mieszkańców wykazanych w deklaracjach o wysokości opłaty za gok (wg danych tut. Urzędu – 143 533 osób na dzień 31.12.2019 r.”
Zatem należy zadać pytanie czy liczba mieszkańców według deklaracji jest zaniżona o ok 30 tys., czy też jest prawidłowa. Bo jeśli jest prawidłowa to sposób wyliczenia jest rzetelny, ale sama uchwała jest bezzasadna, jeśli zaś nieprawidłowa to obciążeni kredytami posiadacze nowych mieszkań zapłacą ponad 20% więcej niż inni, mimo posiadania liczników wody. Kuriozalne jest także powołanie się na spadek ilości mieszkańców w deklaracjach po podwyższeniu opłaty za śmieci i uzasadnienie, że malejąca ilość osób, odnotowywana w momentach zwrotnych takich jak podwyżka stawek, w istocie nie odpowiada rzeczywistości. Spadek wyniósł 1% – komentarz wydaje się zbędny. Dalej w pasjonującym uzasadnieniu uchwały znajdujemy głęboki i poruszający wyraz bezsilności władz „Gmina nie dysponuje jednak narzędziami pozwalającymi na skuteczną weryfikację liczby osób zamieszkałych na poszczególnych nieruchomościach”, chociaż w następnych zdaniach wspomina się o metodach weryfikacji skutecznie wykazujących nieprawidłowości. Choć dawno nasze miasto wydaje się być państwem w państwie to jednak nadal obowiązuje tutaj art. 286 kk. dotyczący oszustwa, o innych narzędziach nie wspominając, aby nie wgłębiać się nadmiernie w kazuistykę.
I jeszcze pasjonujące zakończenie uzasadnienia uchwały „Proekologicznym skutkiem ubocznym może być również oszczędność w korzystaniu z wody” – kpina czy bezczelność?
Na szczęście nieudolność władz miasta ma też dobre strony. Uchwała została przygotowana również nieudolnie i powinna być bez trudu skutecznie zaskarżona do RIO, z wyżej wymienionych względów oraz faktu, że ze zdarzeń przeszłych nie można nakładać obciążeń za zdarzenia bieżące. Takie rozstrzygnięcia między innymi podjęła mazowiecka Regionalna Izba Obrachunkowa.
(dik)