Obiecywałem sobie, że Debatą i Deb@tą zajmował się więcej nie będę. Swoje zastrzeżenia do funkcjonującej w Internecie, redagowanej przez Sochę Deb@ty, przedstawiłem na portalu Opinie.Olsztyn.pl w cyklu „Studium manipulacji”. Reakcji nie było. Socha woli na łamach Deb@ty zadawać pytania w stylu „od kiedy przestał pan bić żonę”. Z reguły, na tak postawione pytanie adresat nie odpowiada w wyznaczonym przez Sochę terminie – wtedy główny publicysta Deb@ty zaciera ręce i może już pisać, pisać, pisać…. Klawiatura wszystko przyjmie.
Jednak złamałem swoje postanowienie za sprawą materiału Bachmury pt. „Trzy twarze demokracji” otwierającego sierpniowy numer papierowej Debaty. Wstępniak, jak zawsze autorstwa Bachmury, zawiera stare, powtarzane od kilkunastu lat twierdzenia:
1. Świat zmierza ku zagładzie.
2. Winę za to ponoszą:
a) powszechne prawo wyborcze, powodujące, że „człowiek masowy” wybiera swoich przedstawicieli sprawujących władzę poza wszelką kontrolą,
b) „głodni karier i apanaży parlamentarzyści”,
c) „Scentralizowane, partyjne machiny, będące fabrykami konformistów”,
d) „Jarosław Kaczyński doskonale wyczuwa ducha i mechanizmy demokracji” i potrafi je wykorzystywać do swoich celów.
I wszystko jasne. Bachmura w kilku punktach zdiagnozował mechanizmy rządzące światem. Dzięki rozpoznaniu istoty funkcjonowania życia politycznego autor zgrabnie odrywa się od szarej rzeczywistości, pełnej dylematów, trudnych wyborów, niepewności, gry interesów, ograniczeń, zależności, ludzkich ambicji, które są treścią życia politycznego.
Wyzwolony z ziemskich i ludzkich marności, lewituje w świecie czystych idei. Dzięki temu może, z wyniosłą miną, pełnego pychy mędrca, stwierdzić, że to co się na świecie dzieje – jemu się nie podoba. Mało tego, ostentacyjnie deklaruje, że ma w głębokiej pogardzie „człowieka masowego”. Pogardza też tymi, którzy oprócz wzniosłych idei chcą „człowiekowi masowemu” zapewnić lepszy byt i podstawowe prawa.
Ponurej rzeczywistości opanowanej przez skorumpowanych polityków i „człowieka masowego” Bachmura przeciwstawia idealny świat: „Wcześniej, choćby w Anglii, kandydatów na parlamentarzystów wysuwały wielkie rodziny szlacheckie oraz kręgi ludzi „wykształconych i majętnych”: duchownych, adwokatów, lekarzy, profesorów, nauczycieli, fabrykantów, posiadaczy rolnych”. Dlaczego ten idealny porządek społeczny upadł? Tego nie objaśnia. Politolog ma prawo zachwycać się tym co było „wcześniej”: plemiennymi rządami rady starszych, demokracją ateńską, Polską szlachecką, demokracją kurialną, demokracją bezpośrednią, monarchią absolutną, monarchią oświeconą, systemem dwupartyjnym, rządami autorytarnymi, państwem wyznaniowym. Wstępniak w Debacie, jak zwykle, nie wnosi niczego nowego do teorii myśli politycznej. Poza tym, dlaczego mamy wierzyć Bachmurze na słowo? Ja przynajmniej takiego zaufania nie mam.
Zakłada też (nie wiadomo na jakiej podstawie), że Notable byli zupełnie bezinteresowni. Do sprawowanych urzędów podchodzili wyłącznie jako do służby, która sama w sobie była najwyższym honorem. Nie mieli żadnych interesów, zobowiązań, powiązań, a nawet sympatii. Byli idealnymi nieziemskimi bytami oddanymi służbie najwyższym wartościom. A może zabiegali po prostu o to, aby ich porządek trwał, a oni nadal byli uprzywilejowanymi, poza wszelką kontrolą, Notablami?
Jeszcze jedno pytanie. Czy równie entuzjastycznie ten porządek oceniali Ci, którym przyszło w nim żyć, a nie należeli do warstwy Notabli? Takich badań, a nawet dociekań, Bachmura nie prowadzi. Wystarczy, że on tak uważa. Szkoda, że nie czytał angielskiej literatury z tamtego okresu. Opisany tam świat jest pełen konfliktów, ludzkiej nędzy, poniżenia, tragedii. Na idealne byty nie ma tam miejsca, bo króluje w nim walka o przeżycie.
Bachmura potrafi jednak, jeżeli tylko ma ochotę, szybciutko zejść z obłoków czystych idei i wejść w świat interesów: przedsiębiorców, wójtów, mediów. Oczywiście jak zawsze u Bachmury, kiedy próbuje opisywać rzeczywistość, świat staje się bajecznie prosty – zła, opresyjna, władza, czyli ONI i gnębiona przez władzę reszta, czyli MY.
„Wobec przedsiębiorców obóz rządzący niejednokrotnie okazywał z trudem tłumioną niechęć, żeby nie powiedzieć pogardę czego świeżym przykładem jest obecny projekt podwyżek podatków”.
Odniosę się do „okazywanej pogardy wobec przedsiębiorców”. Jeżeli rząd Prawa i Sprawiedliwości tak źle traktuje przedsiębiorców to, dlaczego w czasie rządów Partii Jarosława Kaczyńskiego polska gospodarka rozwija się w tempie wcześniej nienotowanym, eksport bije rekordy, mamy minimalne bezrobocie, zyski przedsiębiorców i zarobki dynamicznie rosną. Rząd przeznaczył 200 mld zł na pomoc dla przedsiębiorców na łagodzenie skutków pandemii wywołanej Covid-19. Pewnie wielu powie, najpierw wprowadzi lock down, a potem łaskawie pomaga. Odpowiem, że były rządy, które wprowadzały ostrzejsze restrykcje, ale do udzielania pomocy tak się nie spieszyły.
I jeszcze o podatkach. Jeżeli założymy, że państwo – ONI – jest wrogiem obywateli – MY – to rzeczywiście jakiekolwiek i na cokolwiek przeznaczone daniny publiczne to grabież w biały dzień. Obywatele powinni zbuntować się i nic nie płacić. A tym, którzy będą po nie sięgać, należy odpowiedzieć słowami posła Brauna – „będziecie wisieć”.
Dziwne (a może nie dziwne) – na co dzień, ci sami piewcy wolności najgłośniej żądają usług publicznych na najwyższym poziomie. Kiedy przychodzą problemy pierwsi domagają się objęcia ich pomocą. Przecież NAM to się należy, a ONI muszą to dać.
„Uderzenie w przedsiębiorców, samorządy, czy TVN, to cios w ludzi samodzielnych, których charakter określają wymagania i obowiązki, a nie przywileje”.
Co do samodzielności TVN – nie będę dyskutował. Niech zajmie się tym kolegium redakcyjne Debaty. Natomiast kiedy mam kojarzyć przedsiębiorców i działaczy samorządowych z „wymaganiami, obowiązkami, a nie przywilejami” to muszę podrapać się po głowie. Czy opłacanie przez przedsiębiorców miesięcznej składki zdrowotnej wysokości 381,81 zł, bez względu na wysokość dochodów i zysków – a wymaganie pełnej oferty świadczeń nie jest przywilejem? Niepłacenie składek od pełnych wypłat pracowników, to spełnianie obowiązku? Czy praktyczna, niemal zupełna bezkarność działaczy samorządowych za podejmowane decyzje, które często przynoszą gigantyczne straty i udrękę mieszkańcom nie jest swoistym przywilejem?
Trzeba zdecydować się: czy prowadzimy wyniosłe teoretyczne rozważania o idealnych bytach, czy rozmawiamy o rzeczywistości. Czy wybieramy togę i koturny mentora i za nic nie odpowiadając wydajemy sądy, czy próbujemy mierzyć się z rzeczywistością biorąc na siebie za to odpowiedzialność?
Wybieram to drugie.
Jerzy Szmit