Totalna opozycja szykuje się do wytoczenia przeciwko rządowi naprawdę potężnych dział. Chce go obwinić za największe od lat wzrosty cen energii. Wcześniej próbowała już – m.in. głosem Leszka Balcerowicza – obwiniać go za sporą, przyznajmy, inflację. Politycy totalsów założyli, że Polacy są głupi i nie czytają mediów innych, niż Gazeta Wyborcza. A tak nie jest.
Inflacja – dzisiaj wiedzą o tym nawet nastolatki – dotyczy większości krajów świata. Również tych gospodarek, które przez dekady były Polakom stawiane za wzór. Nie oparła się jej ani gospodarka amerykańska, ani brytyjska, ani nawet strefa euro, do której niewiele brakowało a weszlibyśmy nieprzygotowani za rządów Donalda Tuska. Szczęśliwie tak się nie stało i za stabilność złotego (oraz inflację) od początku do końca odpowiadają Rada Polityki Pieniężnej, Narodowy Bank Polski oraz polityka gospodarcza obecnej Rady Ministrów. Na nic okazały się głośne konferencje prasowe na temat rosnących cen – Polacy tego nie kupili. Ceny oczywiście rosną, ale winę za to ponosi przede wszystkim drugi rok trwająca pandemia koronawirusa i zmiany, z którymi poprzednie rządy nie poradziłyby sobie. Nie były w stanie ogarnąć dużo mniej poważnych problemów – choćby lokalnych powodzi. Z kryzysem w skali całego kraju – a patrząc szerzej, w skali całego świata nie poradziliby sobie zupełnie. I doskonale o tym wiedzą.
Dzisiaj Platforma Obywatelska i niedobitki Nowoczesnej czekają na zimę, mając nadzieję, że przyjdzie jak najszybciej i będzie możliwie najsurowsza. Dlaczego? Rosnące ceny energii – przede wszystkim gazu, którego głównym dostawcą w Europie wciąż jest rosyjski Gazprom – pozwolą im znów zwalić winę na tych, którzy wzięli na siebie odpowiedzialność za Polskę.
Zanim jednak zacznie się antyrządowa nagonka drużyny Donalda przyjrzyjmy się, jak wygląda rynek energetyczny w Europie.
Królestwo nie na gazie
W Wielkiej Brytanii wielu analityków obawia się, że rosnące ceny gazu mogą spowodować upadek kilku dostawców energii w nadchodzących miesiącach i tygodniach. Dzięki ograniczeniom cen energii dla konsumentów najsłabsi brytyjscy dostawcy energii już zaczęli upadać.
Według analityków, dostawcy gazu w Wielkiej Brytanii mogą tej zimy spotkać ogromną niespodziankę, ponieważ kryzys gazowy narasta, dotykając firmy w całej Europie. Ceny gazu ziemnego wzrosły w całym regionie i na świecie.
Ceny kontraktów futures w holenderskim centrum TTF zamknęły się w ostatnią środę o jeden cent mniej niż 74 euro za megawatogodzinę, co oznacza ponad 250-procentowy wzrost w ciągu roku.
W Wielkiej Brytanii ceny energii osiągnęły w poniedziałek średnio 291 euro i 18 centów, ale firmy gazowe zgadzają się, że jeszcze w tym sezonie mogą one sięgnąć nawet 1083 euro za megawatogodzinę.
Albion i tak znajduje się w komfortowej sytuacji, bo Brytyjczycy mają swoje pola gazowe na Morzu Północnym. Jednak zmniejsza się one o połowę już do 2027 roku, co z kolei zwiększy na rynku Korony presję na import drożejącego gazu.
Nie lepiej jest w innych krajach. Rekordowo wysokie ceny gazu ziemnego na świecie skłaniają niektóre firmy do ograniczania produkcji, co powoduje zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw w niektórych sektorach, takich jak żywność, i może skutkować przeniesieniem wyższych kosztów na ich klientów.
Wymowne wzrosty cen
Niektóre firmy, w tym producenci stali, nawozów czy producenci szkła, musieli zawiesić lub ograniczyć produkcję w Europie i Azji właśnie z powodu rosnących cen energii.
Ceny gazu w Europie wzrosły w tym roku o ponad 250 proc., podczas gdy w Azji od końca stycznia odnotowano wzrost o około 175 proc. W Stanach Zjednoczonych ceny wzrosły do wieloletnich maksimów i są około dwukrotnie wyższe niż na początku roku. Ceny energii elektrycznej również gwałtownie wzrosły, ponieważ wiele elektrowni jest opalanych gazem.
Industrial Energy Consumers of America, grupa handlowa reprezentująca producentów chemikaliów, żywności i materiałów, zwróciła się w ostatnich dniach do Departamentu Energii USA, aby powstrzymać krajowych producentów skroplonego gazu ziemnego przed eksportem, aby pomóc obniżyć koszty energii dla przemysłu.
Kiedy jednak w Polsce zwykły Kowalski zauważy w portfelu różnicę w związku z koniecznością opłacania energii cieplnej, palce opozycji zaczną wskazywać obecny rząd.
Warto wówczas pamiętać, jak wyglądała polska gospodarka jeszcze dekadę temu i zwrócić uwagę na to, jak z kryzysem koronawirusowym radziła i radzi sobie polska gospodarka. A radzi sobie dość dobrze – wystarczy przeczytać nagłówki zachodnich gazet donoszących o kolejnych problemach i zwiększającej się grupy ludzi, którym zaczęło grozić ubóstwo.
Paweł Pietkun