W dzisiejszym wydaniu tygodnika Sieci Jacek Karnowski rozmawia z Jerzym Szmitem, wiceministrem infrastruktury i budownictwa w latach 2015–2017, politykiem Prawa i Sprawiedliwości, prezesem Fundacji im. Piotra Poleskiego.
Wielkie emocje budzi nie tylko na Warmii i Mazurach sprawa budowy wielkiego centrum logistycznego firmy Lidl w bezpośredniej bliskości sanktuarium w Gietrzwałdzie. To wyjątkowe miejsce, w którym Matka Boża przemówiła do polskich dzieci. Po polsku, w czasie, gdy Polski nie było na mapie Europy. Czy w pana ocenie rzeczywiście są powody do obaw?
Jerzy Szmit: Tak, uważam, że są powody do niepokoju. Zacznę jednak nie od kwestii ochrony samego sanktuarium, ale od kwestii transportowych. Wybrana lokalizacja jest fatalna. Setki tirów, tysiące ton towarów dziennie byłyby przewożone i wywożone z Gietrzwałdu. Najkrótsze połączenie z S7, drogą S16 na odcinku Ostróda – Gietrzwałd nie nadaje się do przenoszenia takiego ruchu, a jej modernizacja w najbliższej przyszłości nie jest planowana. Alternatywna droga do S16 między Olsztynem a Gietrzwałdem jest w lepszym stanie, ale też jest jednojezdniowa.
(…)
Broni pan Gietrzwałdu przed źle skalibrowaną, fatalnie zlokalizowaną inwestycją, ale jednocześnie bardzo pan wspiera budowę drogi ekspresowej S16 na odcinku między Olsztynem a Ełkiem i dalej do granicy państwa. Czy w przypadku tej „drogi życia” dla całego regionu uda się w końcu ruszyć do przodu?
O potrzebie budowy tej drogi, łączącej Olsztyn z Krainą Wielkich Jezior, mówi się od 30 lat. Wszyscy, którym leży na sercu rozwój, którzy rozumieją, że mówimy o normalnych, uzasadnionych potrzebach, wiedzą, że ta droga jest niezbędna. Tak też zapisano w strategii rozwoju województwa, w krajowym planie sieci drogowej, w dokumentach unijnych. To jest sprawa tak oczywista, że już nie powinniśmy o niej dyskutować. Budowa S16 między Mrągowem a Ełkiem to przeciwieństwo sprawy budowy Lidla w Gietrzwałdzie. Tu mówimy o najlepiej rozumianym interesie publicznym, na którym skorzystają mieszkańcy, przyroda, turystyka, rolnictwo, przemysł i – powiedzmy sobie wprost – bezpieczeństwo naszego państwa.
Ale dyskusje – a może raczej ostre walki – nadal trwają.
Opracowano już ponad 40 wariantów przebiegu tej drogi. Wszystkie zostały oprotestowane, najczęściej przez te same środowiska. Zawsze jest jakieś „ale”, które kończy się wezwaniem do opracowania nowego wariantu. A czas leci. Chodzi więc o to, by ta droga po prostu nie powstała. I dalej będą ginęli ludzie, zwierzęta, kierowcy będą stali w korkach. Coraz większy ruch rozlewa się po coraz bardziej zużytych drogach wojewódzkich i powiatowych. A wszystko pod przewrotnym hasłem „Ratujmy Mazury”.
Więcej w Tygodniku Sieci
Redakcja