Niestety, nie po raz pierwszy przekonujemy się, że czerwoni towarzysze jak nie zniszczą, nie zrabują i nie zgwałcą, to spaskudzą nawet kulturalną imprezę. Już wyjaśniałem dlaczego tego typu osobników należy nazywać czerwonymi towarzyszami. Bo również szlachetny tytuł „towarzysz” spodlili, zszargali. I w odróżnieniu od „towarzyszy” zasadne jest zatem nazywanie ich „czerwonymi towarzyszami”. Prezydent Grzymowicz nie ma większego orędownika ode mnie, aby przestał być czerwonym towarzyszem. No, niestety, chyba się nie doczekam.
W tym roku olsztyńskie imprezy kulturalne czerwony towarzysz Grzymowicz zorganizował, a przynajmniej firmował „całą gębą” w ramach „wypasu”. Unika jak ognia pięknej, estetycznej oprawy, która by się kojarzyła z naszą Małą Ojczyzną – z Olsztynem, z Warmią i Mazurami. Jedynie w kontekście sławienia zbrodniczej Armii Czerwonej nie ma skrupułów wymieniać nazwy naszej Ziemi. Zapatrzył się na swojego nowego idola, Tuska, który to co ojczyste uważa za nienormalność? Aby tylko nie wymieniać nazwy Olsztyn. Mierzi go już „Olsztyńskie Lato Artystyczne”? A w 2005 roku Polska Organizacja Turystyczna uznała OLA za „Produkt Turystyczny Roku”.
Wymyślił krowę, nie-krowę; całą, nie-całą, dwuczęściową; spiętą tęczą, nie-tęczą… Już wiem! Nie chce już być arbuzem dwukolorowym – zielonym a w środku czerwonym. Chce być wielokolorowym – wypasionym. Jest czerwony (o zielonym zapomniał – sprytnie z jego strony, bo zaledwie dwuprocentowym), pomarańczowy, do którego się przymila, różowy, pasujący do poprzedniego koloru ratuszowej wieży i żółty jak żółtodziób nadający się tylko do pasania krów. Zarezerwował sobie także niebieski, ale o nim radziłbym mu zapomnieć. No, w promowaniu Olsztyna w taki sposób, to pobił na głowę swojego czerwonego kamerada ze spodniami na kostkach.
Niewątpliwie miał w tym udział też Sieniewicz usadowiony na stołku dyrektora Miejskiego Ośrodka (anty)Kultury. Na plakacie widnieje logo MOK-u. Przed trzema laty zasłynął niewybredną wystawą szargającą najświętsze dla Polaków symbole. Plakat „Na wypasie” w zamierzeniu artysty(ów) pewnie też miał coś wyrażać. Mnie, pierwsza na myśl przyszła scena z filmu „Wołyń”, gdzie ukraińscy nacjonaliści z UPA rozrywają końmi porucznika Wojska Polskiego, który przyszedł do nich z pokojową propozycją. Akurat w lipcu przypadła 78 rocznica kulminacji rzezi Polaków, która nastąpiła 10/11 lipca 1943 roku. Ale gdzieżby o tym wspominać! „Na wypasie”?! Czy widok rozerwanej krowy jest mniej brutalny? Czekam kiedy Sieniewicz dosztukuje genitalia Grzymowiczowi na czole. Ciekawe jaką wtedy minę miałby czerwony towarzysz Grzymowicz?
Pęknięta krowa „Na wypasie” będzie się kojarzyć z Olsztynem? Tacy ludzie biorą się za promocję naszej pięknej Krainy! Na dodatek, razem z Trzaskowskim za pieniądze obcych (Fundacja Adenauera, obrońcy i opiekuna niemieckich nazistów) szykują „Lager Kortau”. Ale mów im jak krowie na rowie. Kiedy olsztynianie przejrzą na oczy?
A poza tym „szubienice”, Pomnik Wdzięczności zbrodniczej Armii Czerwonej, symbol lewactwa należy zburzyć!
Antoni Górski