Niedługo Olsztyn będzie jeszcze bardziej rozkopany. Grzymowicz chce uszczęśliwić mieszkańców Olsztyna kolejną linią tramwajową. Nawet wbrew ich woli. Trudno wyobrazić sobie skalę Armagedonu drogowego, kiedy ruszy budowa. Dla odwrócenia uwagi toczy wojnę o “szubienice”.
Miasto na nic nie ma pieniędzy. Oszczędności dotyczą każdej dziedziny życia. Brak funduszy na kulturę, sport, seniorów. Nawet na żłobki. Jednak prezydent Olsztyna z uporem godnym lepszej sprawy stara się przeforsować budowę kolejnej linii tramwajowej.
Napisała o tym “Gazeta Olsztyńska”. Pomysł jest już na tyle zaawansowany, że niebawem można spodziewać się oficjalnego ogłoszenia planów przez miasto.
— Coraz więcej mówi się o tramwajach na ul. Wilczyńskiego — powiedział “Gazecie Olsztyńskiej” radny Paweł Klonowski — Sprawa stała się na tyle poważna, że zwracają się do mnie mieszkańcy, którzy są zdecydowanymi przeciwnikami tego rozwiązania. Jako że jestem bezpośrednim reprezentantem Pieczewa, Jarot i Nagórek w ratuszu, postanowiłem zwrócić się do prezydenta z oficjalną interpelacją wyjaśniającą wątpliwości w tej sprawie — dodał.
Jeśli pomysł budowy nowej linii jest niezrozumiały również dla radnych, na których Grzymowicz opiera swoją władzę w mieście, to jasny sygnał, że przelała się miara goryczy. A radny Klonowski należy przecież w ratuszu do klubu Koalicji Obywatelskiej, który wspiera Grzymowicza.
Klonowski w swojej interpelacji pisze: “jako radny z okręgu między innymi Jarot pragnę przekazać obserwowany wysoki społeczny, ale i mój indywidualny, sceptycyzm wobec ewentualnych planów podporządkowywania „na siłę” rozwiązań komunikacyjnych ulicy Wilczyńskiego na odcinku Jarot inwestycji tramwajowej, co ze względu na ograniczenia przestrzenne na myśl przywołuje bardzo umiarkowanie odbieraną organizację ruchu znaną z większości ulicy Kościuszki.”
Plany budowy nowej linii tramwajowej mają krytyczne konsekwencje dla budżetu miasta. Olsztyn wyłożył wielkie sumy jako wkład własny w już realizowane inwestycje. Kolejne linia tramwajowa, to kolejne wielkie sumy z budżetu miasta. I to mimo tego, że inwestycje są w większości finansowane z dotacji unijnych.
Olsztyn od początku ma same kłopoty z budową linii tramwajowych. Wystarczy przypomnieć ciągnące się latami procesy w hiszpańskim wykonawcą.
A teraz z terminami zakończenia trwającej obecnie budowy. Trzeba pamiętać, że w przypadku niewywiązania się z terminów Olsztyn będzie musiał zwracać setki milionów unijnych dotacji.
Przypomnijmy. Termin oddania obecnie trwającej inwestycji tramwajowej w Olsztynie to połowa października 2023. Nie można go przekroczyć, bo miasto straci dotacje z Programu Operacyjnego Polska Wschodnia. A oznacza to, że inwestycja zwyczajnie musi być ukończona do końca 2023 roku. Cała inwestycja opiewa na kwotę 208 mln zł, z czego 69,53 proc. pochodzi z dotacji.
Jest też kolejny argument. Już na samą myśl, jak kierowcy będą poruszać się po Olsztynie, kiedy z jednej strony będzie jeszcze trwała budowa obecnej linii, a z drugiej zacznie się budowa kolejnej powoduje, że włos na głowie się jeży.
Tak jest i teraz, kiedy wypływają niepokojące informację o planach związanych z inwestycjami tramwajowymi. Tylko tak można zrozumieć “surrealistyczną” obronę pomnika, który gloryfikuje Armię Radziecką i jest hańbą dla Olsztyna.
Grzymowicz ogłosił właśnie, że będzie domagał się od Instytutu Pamięci Narodowej wydania nowej opinii w sprawie Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Z góry wiadomo, że pomnika nie obroni. To jasne, że stara się jedynie przedłużyć zamieszanie medialne wokół niego.
Jest mu potrzebne, żeby po cichu forsować swoją tramwajową ideę fix, za którą płacą wszyscy mieszkańcy Olsztyna. Również opinią o naszym mieście jako miejscu, gdzie broni się sowieckiego żołnierza górującego nad Olsztynem.
Marek Adam