Nie tak dawno na zewnętrznym murze okalającym Areszt Śledczy w Olsztynie odsłonięto tablicę memoratywną, poświęconą uczestnikom powojennej konspiracji niepodległościowej. Może to dobra okazja, aby przypomnieć, czym był w pierwszych latach powojennych komunistyczny resort bezpieczeństwa, którego ofiary trafiały do wspomnianego obiektu?
Rola komunistycznego aparatu represji nie ograniczała się do funkcji czysto policyjnych i porządkowych. Komunistom zależało na takim ukształtowaniu tego aparatu, aby skutecznie przeciwdziałał wszelkim przejawom społecznego oporu. Stąd zgoda na terror stosowany przez bezpiekę i związane z nią instytucje. Ceną za dyspozycyjność było w obozie władzy poczucie bezkarności. Obok możliwości łatwej kariery, to właśnie ono stanowiło czynnik, często przyciągający do służby w „resorcie” ludzi marginesu, o niskim poczuciu moralności, skłonnych do łamania prawa. Niektórzy ubecy rekrutowali się z byłych żołnierzy Armii Czerwonej, LWP czy konspiracji komunistycznej. Sporo było komunistów, przybyłych z Francji. Nie do rzadkości należeli dawni robotnicy przymusowi, którzy pozostali na terenach poniemieckich po przejściu frontu, i początkowo pomagali sowieckim żołnierzom pilnować zgromadzonych cywilów.
Towarzysz Natan
Zajęcie Warmii i Mazur przez Armię Czerwoną w początkach 1945r., postawiło przed resortem bezpieczeństwa konieczność skierowania do Olsztyna funkcjonariuszy. 3 marca 1945r. utworzono Grupę Operacyjną „Prusy Wschodnie”, która pod kierunkiem ppor. Michała Natana przybyła do Olsztyna by zorganizować Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Sam Natan nie nadawał się na to stanowisko. Jeszcze trzy miesiące wcześniej był szoferem w Wydziale Ochrony Rządu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, szybko pnącym się po ścieżkach awansu, poprzez funkcję oficera śledczego WUBP w Łodzi, do p.o. kierownika UB w Okręgu Mazurskim. W czerwcu 1945r. I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PPR Michał Sokołowski alarmował władze centralne partii: Tow.[arzysze] zróbcie coś nareszcie, żeby na kierownika Wojew. Urzędu Bezpieczeństwa u nas do Olsztyna kogoś przysłali. Tak dalej być nie może. Jest u nas w Bezpieczeństwie kompletny rozgardiasz. Nie ma żadnej dyscypliny. Bezład. Zupełna niezdolność kierownika ob. Natana. Już pisałem wam o nim. On mógłby być najwyżej kierownikiem jakiejś sekcji, a nie wojew. Wytworzyła się taka sytuacja, że Milicja aresztuje pracowników Bezpieczeństwa [najpewniej w związku z popełnianymi przez nich przestępstwami] i przywozi ich do mnie. Sam ten ob. Natan jak gdzieś pójdzie, to go po kilka dni nie ma w Olsztynie. Wkrótce miejsce M. Natana, zajął dotychczasowy jego zastępca, absolwent szkoły NKWD w Kujbyszewie Henryk Palka. Palka nie był jedynym „kujbyszewiakiem”, który tworzył olsztyńskie UB. Szkolenie NKWD przeszedł naczelnik jednego z wydziałów WUBP (i zastępca H. Palki) Bolesław (Szyldhaus) Krzywiński. W późniejszym czasie do Olsztyna trafił inny uczestnik kursu Antoni Zaręba.

„Bezpieka” w terenie
W maju 1945r. przystąpiono do tworzenia powiatowych struktur – powstał PUBP w Morągu, do końca miesiąca powołano Miejski UBP w Olsztynie, PUBP w Iławie, Ostródzie, Biskupcu, Giżycku, Białej Piskiej, po kilku miesiącach przeniesiony do Pisza. Powstające struktury, podobnie zresztą jak instytucje administracyjne czy społeczne, napotykały na ciężkie warunki. Na przykład w powiatu Lidzbark Warmiński: (…)w lipcu lub na początku sierpnia 1945r. do Lidzbarka Warm. zostaje skierowany przez WUBP w Olsztynie ppor. Marian Majewski(…). Wraz z nim przybywa tu również st. sierż. Tarant Władysław i Wiatr (…). Na uzbrojeniu posiadają oni 2 poniemieckie RKM-y, kilka PPSza, kilka karabinów typu „Mauzer” i kilka poniemieckich granatów. Od komendantury Wojsk Radzieckich (…) otrzymali jako środek transportu: 2 konie, bryczkę. Urząd Bezpieczeństwa zlokalizowali przy ul. Armii Czerwonej w 2- budynkach pod nr. 2 i 11. Podobnie w Giżycku egzystencja bezpieki była uzależniona od wsparcia lokalnego garnizonu sowieckiego oraz jednostek LWP. W październiku 1945r. szef tutejszego UB z dumą informował swych zwierzchników o zwiększeniu uzbrojenia o dwie „pepesze” uzyskane od wojska.
Wewnętrzna struktura UB
W strukturze WUBP (PUBP) od jesieni 1945r. zwalczaniem podziemia zajmowały wydziały (referaty) – I (kontrwywiad), IIIa (obserwacja), IVa (śledztwo). W późniejszym okresie dokonano zmian, przede wszystkim w numeracji. Wydziały operacyjne WUBP (i na szczeblu powiatowym analogiczne referaty) dysponowały agentami (osoba zwerbowana do pracy na określonym „obiekcie”) informatorami (osoba werbowana do rozpracowywania różnych problemów i obserwacji środowiska, w którym przebywała) i rezydentami (doświadczony agent przeznaczony do konkretnej pracy, dysponujący własnymi informatorami). Dostarczali oni UB podstawowych materiałów do prowadzenia dalszych działań, stąd dążenie do ciągłej rozbudowy sieci informacyjnej. Jak szybki był rozwój sieci współpracowników mogą świadczyć dane liczbowe. Już w sierpniu 1945r. jedna tylko sekcja WUBP Olsztyn i jej powiatowe odpowiedniki dysponowała 66 agentami i 16 informatorami. Ich liczba wprawdzie cechowała się dość dużą płynnością, ale systematycznie rosła. W 1948r. w skali całego kraju agentura obejmowała 53 000 współpracowników, zwerbowanych na materiały kompromitujące, korzyść materialna lub pobudek ideowych. W 1950 tajnych współpracowników pionu operacyjnego było w Polsce 57 332, z czego w samym województwie olsztyńskim 3351. Dawało to 1 współpracownika resortu na 209,49 mieszkańców regionu.
„Sowietnicy”
W organizowaniu aparatu bezpieczeństwa zauważalny był udział tzw. doradców NKWD, stanowiących zwykle główny czynnik decyzyjny. „Sowietnicy” funkcjonowali na wszystkich szczeblach aparatu. Uczestniczyli bezpośrednio w czynnościach śledczych, przesłuchaniach itp. Wspomnienia ofiary takiego „doradcy” PUBP Pisz z listopada 1946r. wydają się charakterystyczne: „Sowiecki major to był kulturalny człowiek. Podchodził do mnie uśmiechając się. Głaskał po głowie, znienacka chwytał za włosy koło ucha i podrywając gwałtownie do góry wyrywał całe kępy. Krzyczałem z bólu, a Sowiet pytał zdziwiony: Co ty, co ty? Bije ciebie kto tu? Spokojnie – głaskał mnie po głowie i z sadystycznym uśmiechem znowu wyrywał mi kolejną garść włosów razem ze skórą. Gdy już znudził się tą zabawą, odchodził na bok i oddawał mnie w ręce siedmiu czy dziewięciu ubeków, którzy oprawiali mnie do momentu, aż zemdlałem (…). Nauczono mnie też pisania po chińsku. Między palce wkładali mi ołówki, po czym ściskali, co powodowało niesamowity ból i miażdżenie stawów w palcach”. Od „towarzyszy radzieckich” szybko się uczyli polscy funkcjonariusze. Wątek przesłuchiwania z zastosowaniem przemocy pojawia się w licznych wspomnieniach, ale także w ówczesnych aktach sądowych. W 1947r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Olsztynie procedował sprawę byłego członka NSZ Bronisława Zadrogi, oskarżanego o bandytyzm. Podczas rozprawy Zadroga odwołał wcześniejsze zeznania, argumentując, że w śledztwie przyznał się pod wpływem tortur: „Podczas zeznań bito mnie i katowano, wbijano mi drzazgi za paznokcie – bili mnie jacyś wojskowi w UB w Piszu”. Inne stosowane wówczas metody to konwejer, pozbawianie snu, stołek, czyli sadzanie przesłuchiwanego na odwróconym taborecie, rozbieranie, wyzwiska, polewanie wodą, łamanie palców w zatrzaskiwanych drzwiach… Brutalne metody prowadzenia śledztwa, prowadzące do utraty zdrowia lub nawet życia, były na porządku dziennym, przy czym ich ofiarami stawały się nie tylko osoby podejrzane o współpracę z WiN czy NZW lub inną działalność nielegalną. „Wybijanie” zeznań stosowano również wobec osób związanych z legalnym Polskim Stronnictwem Ludowym. Rozpędzano zebrania i uroczystości PSL, wymuszano zwalnianie z pracy niewygodnych urzędników. Apogeum tych działań przypadło na okres poprzedzający referendum ludowe (1946r.) i wybory do Sejmu Ustawodawczego (1947r.), które zresztą przy udziale pracowników resortu zostały sfałszowane. Areszty zapełniały się także przedstawicielami ludności miejscowej, pozbawionej jakiejkolwiek ochrony przed wykonawcami „woli ludu”. Zatrzymywano za niewłaściwe słowo czy obronę własnego dobytku. Do piwnicznej celi można było trafić, gdy świeżo upieczeni funkcjonariusze potrzebowali rąk do pracy czy kobiet do „rozrywki”. Do więzień trafiali osadnicy, którzy z jakiegoś powodu podpadli nowej władzy. Byli wśród nich urzędnicy nieraz wysokiego szczebla, czasem oskarżani o szaber, a czasem – za to, że się właśnie „resortowemu” rabunkowi próbowali przeciwstawić.
„Wybryki”
Droga od łamania ludzi w imię „ludowej sprawiedliwości” do rabunków, gwałtów i wszelkich innych form łamania prawa, była bardzo krótka. Sprzyjały temu trudności aprowizacyjne, uzupełniane na własną rękę przez „resorciaków”. Niewykluczone, że początkowo władza komunistyczna mogła świadomie tolerować ten stan rzeczy, nie dostrzegając innego sposobu na utrzymanie „aparatu”. Inna rzecz, że nawet w PPR próbowano napiętnować najbardziej skrajne przypadki łamania prawa, choć przecież i sama partia nie była wolna od tego typu zjawisk. W styczniu 1946r. skarżono się na szefa PUBP w Giżycku: „Kierownikiem jest Kowalski Leonard, który w towarzystwie członków stronnictw demokratycznych bardzo często zagląda o butelki. Na interwencję (…) oświadczył, że robi to celowo dla osiągnięcia wyników służbowych [czyli przy okazji wyciąga informacje i manipuluje – WB]. Jeżeli chodzi o skład personalny UBP to jest tam przeważająca ilość ludzi nienadających się na swych stanowiskach”. Po pewnym czasie Kowalski został aresztowany, ale mieszkańcy miasta, którzy mieli być świadkami w jego procesie, zostali zatrzymani i zmaltretowani przez podwładnych „szefa”. Aresztowany został również poprzednik Kowalskiego na stanowisku szefa giżyckiej bezpieki Bolesław Terlecki, za którego rządów dochodziło do „różnych wybryków poszczególnych urzędników UB”.
Jak wyglądały takie wybryki? Przykłady możemy znaleźć niemal we wszystkich powiatach Warmii i Mazur. Zdarzenie z Mrągowa podane w raporcie z 28 lipca 1945r. tylko w szczegółach odbiega od zjawisk występujących również w innych miejscowościach: „Komendantem UB jest 22-letni porucznik z wybujałą fantazją. Uprawia on bez przerwy sport jeżdżąc motocyklem, lub z okna swego biurka otwiera ogień karabinowy tak, że człowiek ma wrażenie, że jest w pierwszych liniach natarcia.

Nie ma najmniejszej współpracy między Starostwem milicją i bezpieczeństwem. Żyją ustawicznie na stopie wojennej, oskarżając się wzajemnie u władz sowieckich [podkr. WB], dając tem samem dowód niskiej wartości patriotycznej i społecznej”. W innym dokumencie zapisano wypowiedź II sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Mrągowie J. Kuchty: stosunki Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej doszły do tego stopnia, że w sobotę to jest dn. 24 listopada 1945r. strzelali wzajemnie do siebie na ulicy”. W grudniu 1945r. funkcjonariusze PUBP z Węgorzewa przez kilka dni dokonywali gwałtów we wsi Jakuny. W tym samym miesiącu funkcjonariusze z Pisza rabowali mienie Mazurów w Wejsunach. W sierpniu 1946r. ubowiec wdał się w strzelaninę na zabawie w Orzyszu, powodując śmierć przypadkowej osoby. W 1947r. inny pracownik bezpieki, Tadeusz Banachowicz, strzelał ze służbowej broni podczas powrotu „z restauracji <> w Piszu w stanie nietrzeźwym”, a po kilku miesiącach „podczas przesłuchań świadka Karwowskiego uderzył tegoż świadka w twarz, następnie strzelił z automatu w okno”. Nagminne było zawłaszczanie pojazdów cywilnych pod pozorem rekwizycji oraz nie uiszczanie opłat w sklepach i restauracjach, co spotykało się z ostrzeżeniem ze strony kierownictwa WUBP! Poza przytoczonymi wyżej przykładami, gróźb użycia broni, publicznego strzelania w stanie nietrzeźwym, rabunków, połączonych z przemocą i niekiedy wymuszaniem stosunków płciowych dopuszczali się m.in. pracownicy UB w Lidzbarku Warmińskim, Szczytnie, Suszu, Bartoszycach, Ostródzie, Olsztynie. W 1948r. WSR w Olsztynie skazał na rok więzienia szefa PUBP w Nidzicy por. Adama Petolca, który w towarzystwie dwóch podwładnych uprowadził Eufrozynę P. w celu dokonania gwałtu. Skazani w tej sprawie funkcjonariusze wyszli na wolność już po… 8 miesiącach! Z kolei w nocy z 8 na 9 kwietnia 1948r. szef PUBP w Biskupcu Stanisław Siwy podczas sporu ze starostą, postrzelił go ze skutkiem śmiertelnym.
Nadużycia władzy
Te przypadki łamania prawa dotyczyły nie tylko pracowników „bezpieczeństwa” (w tym kontekście lepiej oddaje rzeczywistość określenie „aparat represji”), ale także milicjantów. Oczywiście władze usiłowały ograniczyć ten proceder tylko do represji o charakterze politycznym. Niesubordynowanych funkcjonariuszy przesuwano na „inne odcinki” lub zwalniano. W latach 1946 -1955 za „nadużycia władzy z chęci zysku lub korzyści osobistej” (czyli nie za tortury w czasie przesłuchań „wrogów”) WSR w Olsztynie skazał 343 milicjantów i ubeków, choć niekiedy wyroki były zdumiewająco łagodne. Ta liczba oczywiście nie wyczerpuje ilości „zdarzeń”, gdyż o całej masie przestępstw nigdy się nie dowiemy – nie zostały zgłoszone lub skutecznie je wyciszono zastraszając świadków.
Wciąż wiele znaków zapytania
W latach czterdziestych i pięćdziesiątych PUBP w Piszu mieścił się przy dzisiejszej ulicy Klementowskiego. W budynku zachowały się aresztanckie piwnice, oryginalne drzwi, ślady wydrapanych napisów. W pobliżu stała samotna stodoła, o której mówiło się, ze tam zabijano lub grzebano zabitych więźniów. Podobno gdy w latach siedemdziesiątych na miejscu stodoły zaczęto budować sklep i osiedle, prace ziemne ujawniły ludzkie szczątki, które natychmiast zabrano w bliżej nieznanych okolicznościach. Zabitych chowano też podobno na poniemieckim cmentarzu, w istniejących już grobach. Ile było takich zdarzeń? Dlaczego tak dużo tego „mówiło się” czy „podobno”, a tak mało szczegółów? Opowiadano mi, że w pierwszych latach tzw. „Polski Ludowej” siedziba UB była otoczona (?) gęstym i wysokim, drewnianym parkanem. Trafił tam w 1948r. ojciec znajomego… Nigdy nie chciał opowiadać, co go za parkanem spotkało. I jeszcze wiele lat później unikał spacerów po chodniku przylegającym do ładnego przecież budynku.
dr Waldemar Brenda