To stare, doskonale znane przysłowie stawało się wyjątkowo aktualne w momentach dramatycznych w naszych wspólnych dziejach – między innymi podczas walki narodu węgierskiego o niepodległość w 1849 roku, czy powstania styczniowego na ziemiach polskich w latach 1863-1865. Szczególnego znaczenia nabrało również sześćdziesiąt trzy lata temu, w czasie trwania antysowieckiego powstania na Węgrzech. Wówczas, w październiku i listopadzie 1956 roku, na ulicach wielu polskich miast organizowano pomoc materialną oraz wiece poparcia dla walczących o suwerenność Węgrów, a zarazem potępiające sowiecką interwencję nad Dunajem. Nie inaczej rzecz miała się w Olsztynie.
Należy pamiętać, że sowieci, po przejściu frontu w 1945 roku, traktowali terytorium Węgier (sojusznika III Rzeszy Niemieckiej w latach II wojny światowej) jak łup wojenny – przykładowo wywozili do Związku Sowieckiego zasoby naturalne, wyposażenie zakładów przemysłowych oraz dobra kultury. W obliczu pogarszającej się sytuacji, Węgrzy, dostrzegając przemiany dokonujące się w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (rozpoczęte po krwawych wydarzeniach „poznańskiego czerwca” i związane z tak zwaną „odwilżą” po objęciu przez Władysława Gomułkę funkcji I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w październiku 1956 roku), podjęli próbę uwolnienia się spod obcej dominacji. Odbywały się masowe wystąpienia społeczne, których uczestnicy wyrażali poparcie dla pozytywnych zmian w Polsce oraz żądali zerwania ze stalinizmem, a także respektowania praw i swobód obywatelskich, między innymi wolności słowa. Największa i najbardziej burzliwa manifestacja miała miejsce w Budapeszcie, pod pomnikiem generała Józefa Bema (bohatera obu narodów: polskiego i węgierskiego) oraz gmachem parlamentu, w dniu 23 października 1956 roku. Symbolem tych wydarzeń stała się czerwono-biało-zielona flaga z wyciętym ze środka, komunistycznym godłem. Doszło do zamieszek, padły pierwsze strzały… Gdy nazajutrz budapesztanie zburzyli pomnik Józefa Stalina, stojący na Placu Bohaterów, oddziały sowieckie, stacjonujące nad Dunajem, zostały postawione w stan gotowości. W tej napiętej atmosferze, premier umiarkowanego rządu Imre Nagy, dnia 27 października, nakazał wstrzymanie działań wojska i służb bezpieczeństwa przeciwko powstańcom, a trzy dni później ogłosił neutralność Węgier i wystąpienie państwa z Układu Warszawskiego. Na reakcję nie trzeba było długo czekać – niemal natychmiast grupa prosowieckich polityków, z Jánosem Kádárem na czele, zwróciła się z prośbą o pomoc do władz Związku Sowieckiego. Nastąpiła inwazja Armii Radzieckiej i pacyfikacja całego kraju, trwająca do dnia 10 listopada 1956 roku. Do dziś trudno określić dokładną liczbę ofiar zbrojnej interwencji, a zwłaszcza starć na ulicach węgierskich miast – oficjalnie podaje się około 3 tysięcy zabitych i około dziesięć razy tylu rannych. Imre Nagy został aresztowany, skazany na karę śmierci i powieszony w 1958 roku. Podobny los spotkał też innych działaczy niepodległościowych, wśród których warto wymienić dowódców oddziałów powstańczych: ministra obrony generała Pála Malétera czy Jánosa Szabó.
Budapeszt – stolica Węgier (widoczna rzeka Dunaj, po lewej – gmach parlamentu, po prawej – katedra)
(fot. Radosław Nojman)
Od pierwszych dni powstania na Węgrzech Polacy spontanicznie okazywali swą solidarność z walczącymi o suwerenność „bratankami”. Organizowali zgromadzenia publiczne, na których wyrażali pełną akceptację dla wolnościowych dążeń Węgrów, oraz punkty zbiórki pomocy materialnej: żywności, leków, środków opatrunkowych, odzieży, materiałów budowlanych i pieniędzy, a także poboru krwi.
Grafika „Płaczący gołąbek pokoju” wykorzystywana na plakatach, umieszczanych w miejscach, w których w 1956 roku organizowano w polskich miastach pomoc dla powstańców węgierskich (ze zbiorów autora)
Największy, w skali kraju, wiec poparcia dla powstańców węgierskich i potępienia sowieckiej inwazji, odbył się w Olsztynie, dnia 30 października 1956 roku. Wtedy to grupa studentów Wyższej Szkoły Rolniczej oraz słuchaczy Studium Nauczycielskiego wyruszyła z Kortowa, przez Śródmieście, w kierunku placu Armii Czerwonej (dzisiejszy plac generała Józefa Bema). Na całej trasie przemarszu (z chorągwiami i transparentami) dołączali do nich liczni mieszkańcy grodu na Łyną. Po dotarciu na miejsce, na skwerze postawiono flagi Polski i Węgier, pod którymi złożono wiązanki kwiatów i zapalone znicze. Równocześnie jeden z uczestników zmienił tablicę z oficjalną nazwą „Plac Armii Czerwonej” na planszę z napisem: „Plac Powstańców Węgierskich”. Następnie manifestanci przeszli w pochodzie na plac generała Karola Świerczewskiego (obecnie Targ Rybny) na Starym Mieście. Zgodnie z treścią relacji świadków, na transparentach można było przeczytać hasła: „Ręce precz od Węgier!”, „Żądamy suwerenności Polski i Węgier” oraz „Precz z interwencją wojsk radzieckich na Węgrzech”, a w trakcie wiecu wznoszono okrzyki: „Sowieci do domu!”, „Zerwać pakt warszawski!” i „Precz z Ruskimi!”. Na zakończenie powtórzono postulat zmiany nazwy placu Armii Czerwonej (po kilkutygodniowych konsultacjach, władze miasta zgodziły się na rozwiązanie kompromisowe – na patrona obrano nie powstańców węgierskich, lecz generała Józefa Bema jako bohatera Polaków i Węgrów). Łącznie, w tej manifestacji (oczywiście kontrolowanej przez Milicję Obywatelską i aparat bezpieczeństwa), wzięło udział kilkanaście tysięcy osób.
Grafika „Płaczący gołąbek pokoju” wykorzystywana na plakatach, umieszczanych w miejscach, w których w 1956 roku organizowano w polskich miastach pomoc dla powstańców węgierskich (ze zbiorów autora)
Poza tym moralnym, duchowym wsparciem, ze stolicy Warmii i Mazur przekazano na Węgry zebraną w kolejnych dniach pomoc materialną, między innymi: leki, środki opatrunkowe i koce. Przy ulicy Partyzantów otwarto specjalny punkt krwiodawstwa – w całym ówczesnym województwie olsztyńskim oddano kilkadziesiąt tysięcy litrów krwi.
Współczesny plac generała Józefa Bema w Olsztynie – miejsce manifestacji poparcia walki Węgrów o wolność w 1956 roku (po prawej widoczna charakterystyczna, secesyjna kamienica)
(fot. Radosław Nojman)
W celu upamiętnienia wydarzeń, które miały miejsce w Olsztynie jesienią 1956 roku, w 2006 roku (z okazji pięćdziesiątej rocznicy), staraniem członków Olsztyńskiego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Węgierskiej imienia biskupa Andrzeja Batorego, na ścianie gmachu Starostwa Powiatowego przy placu generała Józefa Bema umieszczono pamiątkową tablicę z herbami Rzeczypospolitej Polskiej i Republiki Węgier, a wiadukt prowadzący do ulicy Bolesława Limanowskiego (na osiedle Zatorze) nazwano imieniem „Powstańców Węgierskich 1956 roku”. Z kolei w 2016 roku zorganizowano konferencję tematyczną, z udziałem między innymi Ambasadora Węgier w Polsce, oraz rekonstrukcję manifestacji z dnia 30 października 1956 roku, a w roku 2019 – „Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej”.
Wiec na placu gen. K. Świerczewskiego w Olsztynie – widoczne flagi Polski i Węgier oraz transparenty z napisami: „Niech żyje przyjaźń polsko-węgierska” i „Żądamy suwerenności Polski i Węgier”
(reprodukcja fotografii autorstwa Wacława Kapusto ze zbiorów autora)
Warto pamiętać o tej solidarności, czy wręcz braterstwie obu wielkich Narodów – polskiego i węgierskiego – wyrażonym na przełomie października i listopada 1956 roku, zwłaszcza w kontekście wzmacniania współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej, której jednolite stanowisko (przy dzisiejszej, silniejszej pozycji) może odmienić oblicze Unii Europejskiej.
Tablica upamiętniająca wydarzenia z 1956 roku, z herbami Polski i Węgier, wmurowana w ścianę gmachu Starostwa Powiatowego w Olsztynie (u góry wizerunek dwóch skrzyżowanych flag, podobnych do ustawionych podczas wiecu w dniu 30 października 1956 roku)
(fot. Radosław Nojman)
Radosław Nojman
prawnik, pasjonat historii i krajoznawstwa, działacz społeczno-polityczny i publicysta