W czasach panującego koronawirusa, ze swoich domów i mieszkań mniej wychodzimy na dwór, na świeże powietrze. Należy mieć nadzieję, iż to się kiedyś wreszcie zmieni, tym bardziej, że zbliża się właśnie pora roku, jak zawsze sprzyjająca masowemu przebywaniu w przestrzeni publicznej. Wtedy, po długiej domowej izolacji, bardziej, niż kiedykolwiek dawniej, będziemy chłonąć wrażenia dochodzące od przyrody i wytworów ręki człowieka.
Tydzień temu, w piątek, władze dzielnicy Praha 6 zdemontowały w stolicy Czech pomnik sowieckiego marszałka Iwana Koniewa, który ma trafić do tworzonego muzeum XX wieku. Koniew wyzwalał Pragę w 1945 r., lecz później uczestniczył m. in. w stłumieniu Powstania Węgierskiego w 1956 r. Pomnik poświęcony Koniewowi kilkakrotnie malowano czerwoną lub różową farbą, a władze dzielnicy w 2019 r. podjęły próbę zasłonięcia go płachtą, ale ostatecznie zrezygnowano z tego planu. Na cokole pomnik miał umieszczone dodatkowe informacje o sowieckim marszałku, zwracające uwagę na jego rolę w kryzysie berlińskim w 1961 r., zduszeniu Powstania na Węgrzech, a także udziału w przygotowywaniu inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r. Przy likwidacji, nie obyło się bez lokalnych kontrowersji i polemik zwolenników i przeciwników tego pomnika.
Podobny los spotkał Pomnik Armii Czerwonej w Toruniu i wiele innych tego typu obiektów na terenie Polski.
Pomnik w Toruniu usunięto w 1997 r., głównie za sprawą ówczesnego prezydenta miasta, pomimo tego, iż miejsce jego lokalizacji przy starówce toruńskiej to teren dawnego cmentarza około 300 żołnierzy Armii Czerwonej, poległych podczas „wyzwalania” Torunia w styczniu 1945 r. Cmentarz ten w latach późniejszych, w wyniku przeprowadzonych ekshumacji, przestał w tym miejscu istnieć. Pomnik o wysokości 12 m, wykonany w formie ostrosłupa, mający na szczycie umieszczoną metalową pięcioramienną gwiazdę, stał na płaskim postumencie w kształcie gwiazdy radzieckiej. Został zlikwidowany pomimo tego, że wykonany został z litego, nadzwyczaj twardego betonu, nastręczającego problemy przy demontażu, i pomimo protestów, m. in. ambasady rosyjskiej, lecz metalowe tablice pochodzące z jego cokołu zostały przeniesione na cmentarz im. Ofiar II Wojny Światowej w Toruniu. Uważano wtedy, że likwidacja pomnika w 1997 r. nastąpiła – po zmianach ustrojowych w Polsce z 1989 r. – stanowczo zbyt późno.
Odmienna, od pomników Armii Czerwonej na terenie państw byłego „bloku socjalistycznego”, jest sytuacja okazałego Pomnika Bohaterów Armii Czerwonej (niem. Heldendenkmal der Roten Armee), znajdującego się w centrum Wiednia, i upamiętniającego żołnierzy Armii Czerwonej poległych podczas operacji wiedeńskiej w marcu-kwietniu 1945 r. Wcześniejsze ustalenia Stalina z aliantami zachodnimi (przed kwietniem 1945 r.) dotyczyły powojennych wpływów politycznych zwycięzców w odniesieniu do Europy Wschodniej i Środkowej, lecz nie dotyczyły powojennych losów Austrii, która od Anschlussu oficjalnie uważana była za teren III Rzeszy Niemieckiej. Pomimo tego, po zdobyciu Wiednia przez Armię Czerwoną, Związek Radziecki dosyć sprawnie przekazał zajęty przez siebie teren aliantom zachodnim. Zatem, z uwagi na historię, pomnik w Wiedniu ma dużą rację bytu, a jednak pomimo tego był on kilkukrotnie dewastowany.
Powszechnie znana jest historia prób likwidacji Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej w Olsztynie, którego nazwę w sposób osobliwy na początku lat 90-tych XX wieku przefarbowano na Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej. Transkrypcja ta jest tyleż nielogiczna, gdyż nie było żadnego „wyzwolenia”, a jedynie zmiana administratora i właściciela tych ziem, co nieuzasadniona, gdyż z uwagi na to, iż pomniki są artystyczną i symboliczną materializacją idei lub kultu, powstającymi jedynie w myśl pierwotnego zamiaru, późniejsza zmiana ich nazwy ociera się o absurd.
Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej w Olsztynie.
Piotr Grzymowicz – Prezydent Olsztyna
Na marginesie, dziwi niekonsekwencja władz miasta Olsztyna, które są wytrwałe w nieprzenoszeniu Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej w Olsztynie z centrum miasta na cmentarz żołnierzy radzieckich, lecz równocześnie zadbały one o likwidację ulicy nazwanej na cześć Jurija Gagarina, radzieckiego astronauty i – było, nie było – pierwszego w dziejach ludzkości człowieka w przestrzeni kosmicznej, którego imię ta ulica nosiła do 1993 r. Dla przykładu, w Toruniu już dawno zapomniano o istnieniu Pomnika Armii Czerwonej, lecz ulica Jurija Gagarina istnieje nadal, aż do dnia dzisiejszego.
Zapewne, władze Olsztyna czekają teraz z niecierpliwością na nowe, ostatnio zapowiadane w Federacji Rosyjskiej prawo, które będzie penalizowało brak szacunku dla obiektów sławiących bohaterstwo Związku Radzieckiego podczas II Wojny Światowej. Jeszcze nie wiadomo, czy jego skutkiem będzie możliwość ścigania przez Rosję sprawców łamania tego prawa poza granicami Federacji Rosyjskiej, oraz możliwość – w tej sprawie – wysyłania za nimi międzynarodowych listów gończych, lecz władze Olsztyna już teraz mogą mieć nadzieję na uzyskanie dodatkowego argumentu za zachowaniem w Olsztynie pomnikowego status quo.
Piotr Junker