Jak czytamy w Wikipedii, Joshua Muravchik to „amerykański internacjolog, wykładowca uniwersytecki o wybitnym wkładzie w rozwój teorii polityki. Ukończył City College of New York, doktoryzował się na Uniwersytecie Georgetown. Członek wielu think tanków, należy do grupy najbardziej wpływowych neokonserwatystów”.
Można się oczywiście czepiać tego „internacjologa” (zainteresowanych tym terminem odsyłam ponownie do Wikipedii), ale nie o to przecież chodzi. Rzecz bowiem w tym, że spod ręki internacjologa/politologa/wykładowcy uniwersyteckiego/wpływowego neokonserwatysty Muravchika wyszła książka pod tytułem „Raj na ziemi”, która – a w tym kontekście zdarza się to nieczęsto – bardzo subtelnie a równocześnie dobitnie pokazuje, że żadnego raju na ziemi być nie może. Niby nic nowego, wiemy o tym przecież o tym nie od dziś, ale… czy wszyscy?
Oto podtytuł omawianej książki wskazuje, że cała opowieść dotyczy „Wzlotu, upadku oraz życia pozagrobowego socjalizmu”. To jakby ktoś miał wątpliwości, gdzie szukać chętnych do obdarowania nas ziemskim rajem wedle własnych, zazwyczaj jednak dość pokrętnych, wizji.
Co ciekawe, autor przyznaje się do rodzinnych i osobistych związków z ideałami lewicy, które on sam w pewnym momencie porzucił.
Opisuje więc różne etapy tworzenia i wdrażania soc-idei. Nie przejawia w tym jednak napastliwości neofity, za to ze znawstwem, precyzyjnie obnaża ich utopijny charakter. U Babeufa i jego „Sprzysiężenia Równych” wprost wskazuje totalitarne założenia; u Roberta Owena, który poszedł inną drogą – całkowite niezrozumienie natury ludzkiej; u Marksa – zarówno życiowe jak i intelektualne pasożytnictwo; u Lenina – oszustwo i polityczne hochsztaplerstwo; u Bernsteina oraz jego zachodnioeuropejskich następców… nie będę przecież w szczegółach opowiadał. Zachęcam raczej do przeczytania książki. Dość stwierdzić, że na tapecie znajdują się lewicowcy spod różnych znaków, różnych epok i różnych przestrzeni geograficznych. Jest tu miejsce zarówno dla Mussoliniego jak i Clementa Atlee; dla socjalistów z Afryki doby dekolonizacji czy świata arabskiego, dla izraelskich kibucników, Brytyjczyków, Amerykanów, nawet Chińczyków doby transformacji. Ich poglądy i czyny pokazane są przez pryzmat biografii poszczególnych adeptów socjalistycznego wtajemniczenia. W kolejnych życiorysach zdumiewa uporczywe trzymanie się owych socjalistycznych mrzonek. Muravchik wskazuje na parareligijny charakter głoszonych przez nich utopii, która wbrew nagminnemu odwoływaniu się do nauki, bazuje na wierze – właśnie w możliwość stworzenia „raju na ziemi” – co wyklucza jakiekolwiek racjonalne, naukowe argumenty z zakresu historii, nauk społecznych czy politycznych.
Owszem, autor snując swe wywody nawet czasami wskazuje jakieś pozytywne aspekty wprowadzania myśli lewicowej w czyn, po czym na koniec i tak wychodzi „im” jak zwykle.
I wprawdzie upadek komunizmu we wschodniej Europie oraz ujawnienie całej prawdy na temat jego wynaturzeń powinno skutecznie uśmiercić hydrę lewicowej naiwności oraz bezwzględności, to jednak dzieje się inaczej. Stąd „pozagrobowe” wątki w książce Muravchika. Taki głos na temat panoszenia się lewicowo-socjalistycznych utopii we współczesnym świecie. Brrrr
Joshua Muravchik, Raj na ziemi. Wzlot, upadek i życie pozagrobowe socjalizmu, wyd. Bez Fikcji, 2021, s. 624.
Waldemar Brenda