Perfidia służb sowieckich nie miała równych sobie. Tak, że dzisiaj kagiebista towarzysz Putin ma z czego korzystać i z dawnych doświadczeń ochoczo czerpie pełnymi garściami. Francuski pisarz, rosyjski emigrant, a także były pracownik francuskiego wywiadu w swojej szpiegowskiej i politycznej powieści „Montaż” świetnie opisuje mechanizmy i kulisy najbardziej wyrafinowanych działań Kremla na Zachodzie. … Dopóty, dopóki nie podjął otwartych działań zbrojnych.
Działania te miały (mają) na celu dezinformację tj. wytworzenie określonego poglądu na wskazany temat, a także zdyskredytowanie argumentów przeciwnika. Wykonawcami zleconej dezinformacji byli (są) „agenci”, działający poprzez „agentów wpływu”. „Tworzyli” tzw. „wsporniki”, czyli wydarzenia będące podstawą akcji dezinformacyjnej. Nie musiały (nie muszą) być prawdziwe, ważne, aby wywoływały jednoznaczne skojarzenia. Działali osobiście lub poprzez „przekaźniki” – media, a także poprzez „pudła rezonansowe”, kiedyś media niezwiązane z agentami wpływu, dzisiaj dzięki rozwojowi internetu, także osoby prywatne, których zadaniem jest nieświadome (”pożyteczni idioci”) stwarzanie „szumu medialnego”.
Za sznurki pociągał (pociąga) towarzysz Abdulrachmanow – „monumentalna postać z małą głową, przez młodszych pracowników ambasady nazwany Stalagmitem. Nic o nim nie wiedziano, nieznany był nawet jego stopień wojskowy: reagował ochoczo na ‘towarzyszu kapitanie’, jak i ‘towarzyszu generale’. Jego działalność zaczynała się, gdy inni kończyli pracę, szperał wtedy we wszystkich biurkach, nie wyłączając gabinetu ambasadora. Nigdy nie powiedział nic ostrego, a jednak budził przerażenie. Być wezwanym przez niego oznaczało to samo, co dla skazanego na śmierć wizyta o 4 rano w jego celi”. Motorem jego działania było motto, które często powtarzał: „Nim zdążyłem zwilżyć krwią ostrze noża, wróg się poddał”.
Naprzeciw jego biurka wisiała drewniana tablica z wyrytym tekstem „ułożonym z fantazyjnych, stylizowanych na Daleki Wschód liter”:
- Poddawaj w wątpliwość dobro.
- Kompromituj przywódców.
- Wstrząśnij ich wiarą, niech gardzą.
- Posługuj się ludźmi złymi.
- Dezorganizuj działalność władz.
- Siej niezgodę między obywatelami.
- Podżegaj młodych przeciwko starym.
- Drwij z tradycji.
- Zakłócaj aprowizację.
- Rozpowszechniaj zmysłową muzykę.
- Sprzyjaj rozwiązłości.
- Nie żałuj pieniędzy.
- Zbieraj informacje.
Abdulrachmanow określił to jako „trzynaście przykazań”, wyszperanych u Sun Tzu. Z niego jest też jego motto. Sun Tzu, Sun Zi to jeden z największych myślicieli Dalekiego Wschodu i autor najstarszego na świecie podręcznika sztuki wojennej.
„Ci co wyćwiczyli się w kunszcie wojennym, biorą do niewoli armię przeciwnika bez walki. Zdobywają miasta, nie oblegając ich wcale i błyskawicznie opanowują całe kraje. Cóż za finezja! Ileż w tym wdzięku!” – zachwycał się „człowiek-symbol Związku Radzieckiego lub raczej tego co jeszcze do niedawna było Cesarstwem Rosyjskim”.
Czyż to nie brzmi znajomo?! Europa i świat chyba zapomina albo nie chce wiedzieć, że Putin jest z tej samej „szkoły”, zbrojnego oddziału partii komunistycznej CCCP – KGB. Jedyna pociecha, że sami się wyżynają.
Poza tym, szubienice, sowiecka padlina (ścierwo niektórym się nie podoba), Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków z Katynia i Smoleńska, Buczy i Izumia, okupanta Polski, których tak żarliwie broni lewactwo na czele z czerwonym towarzyszem Grzymowiczem, w Olsztynie należy zburzyć! Od wieków wolne narody burzą pomniki swoich okupantów.
Antoni Górski