Redakcja Deb-Wyb. Sekcja Pióropałkarzy
Gazeta Olsztyńska – ostatnia nadzieja
– Jest, jest, jest! Nareszcie! – Soszka darł się na całe gardło, wpatrzony w ekran komputera.
– Ja im pokażę, teraz im pokażę, skończy się olewanie Redaktora Soszki. Teraz już nie będę z jakiegoś niszowego portaliku, popapranej Deb -ki. Będę wielka Gaz-olka. No, zobaczą co to wolna prasa. Teraz wreszcie będę mógł im przywalić! Afery Naszystów na pierwsza stronę!!! – krzyczał na cały głos.
Wstał i zaczął szybko chodzić po pokoju od okna do drzwi.
– Będę rządził, będę rządził, będę rządził – powtarzał półprzytomny.
– Soszka co Cię tak wzięło?! – Kursik patrzył z głupawą miną na Soszkę.
– Wreszcie w Gaz-olce zmiana, kupili ich. Oficjalny komunikat jest. Teraz muszą mnie wziąć, zawsze o tym marzyłem, całe życie czekałem, żeby tu im wszystkim pokazać, jak się gazetę robi!
– Oj Soszka, już w paru miejscach pokazałeś co umiesz i zawsze z hukiem wylatywałeś – rzucił Kursik z szyderczo – Chociaż to ciekawe, co tam się teraz będzie działo, ale ty Soszka…
Kursik nie dokończył, bo na biurku Soszki głośno zadzwonił telefon. Soszka spojrzał kto dzwoni i natychmiast odebrał, stanął wyprostowany.
– Tak, wiem oczywiście, zaraz się do nich zgłoszę. Chyba tak, ale naczelnego nie będę im proponował… Mogą się przestraszyć, pewnie jakiegoś swojego wezmą. Jasne. Oczywiście, grymasić nie będę, obiecuję. Najważniejsze, aby się załapać. Przecież wiadomo – Soszka odpowiadał tak jak podwładny zwierzchnikowi i już cieszył się, że grosik wpadnie.
Kursik słuchał, gestami i nadętymi minami pokazywał uznanie dla Soszki. Gdy rozmowa skończyła się, zaczął klaskać.
– No! Soszka Patron dyspozycje wydał. Już wiesz co masz robić! – Kursik znowu szydził – Jest sianko, jest pisanko brawo Soszka, brawo. Ty jesteś prawdziwie niezależny dziennikarz!
Soszka tym razem nie zwracał uwagi na Kursika. Usiadł przy biurku i zaczął szybko pisać na komputerze. Kursik machnął ręką i zajął się swoją robotą, grzebał w Internecie, przeglądał gazety. Wreszcie znudził się, zaczął grać na smartfonie, ale i to go znudziło.
– Co tak piszesz? Podanie o przyjęcie do Gaz-olki? Tylko w CV uważaj, bo jak te wszystkie wpadki i wyroki i jak cię wyrzucali opiszesz, to marne Twoje szanse. A ciekawe, co na to Wydawca powie? Zostawisz ot tak Deb-kę? Tak dobrze jak w radyjku miał nie będziesz. Siedziałeś sobie tam i nic nie musiałeś robić, tylko do Deb-ki pisałeś – Kursik wrócił do zaczepek.
Tego Soszka już nie wytrzymał.
– Ja tam wielką robotę robiłem, żywą legendą niezależnego dziennikarstwa byłem … i jestem – prawie krzyknął.
– A Wydawcę, to olewam. On myśli, że jutro go wezwą i grzecznie poproszą, aby zechciał projekt konstytucji przynieść, co kiedyś napisał. Bo już wszystko się przez tą demokrację i Naszystów wali i tylko on może kraj uratować – Soszka spojrzał na drzwi i wyszeptał.
– Już dawno mu odwaliło. Zresztą, złote czasy Deb-ki już minęły, widziałeś ostatnio liczniki? Katastrofa, pisać się nie chce. Trochę te garnki Hutnika ruszyły, ale zaraz znowu zdechło – Soszka potrafi być zimny i wyrachowany.
– No niby tak – potwierdził Kursik – Dobra, Soszka pokaż co tam napisałeś.
Soska zaczął głośno czytać:
– Kiedy zaczniecie zwalniać dziennikarzy? Jakie zmiany zamierzacie wprowadzić? Czy wyznajecie zasadę – wolność słowa najważniejsza? Czy będziecie walczyć z nietolerancją, homofobią, nacjonalizmem i faszyzmem? Skąd mieliście pieniądze na kupno gazety? Czy poszukujecie redaktora naczelnego z doświadczeniem, obeznanego i znanego na lokalnym rynku?
– No nie! – jęknął Kursik – Już to wysłałeś?
– Jasne, poszło, przed chwilą. A coś nie tak? – Soszka był zaskoczony pytaniem Kursika.
– I chciałbyś, żeby Cię na naczelnego wzięli? – Kursik zapytał rozbawiony.
– A jest ktoś lepszy? – twardo warknął Soszka.
Do pokoju wkroczył Wydawca, tym razem wyjątkowo spokojnie.
– O Gaz- olce słyszeliście? Nowa sytuacja. Będą naczelnego szukać – Wydawca stanął przy biurku Soszki i spojrzał na niego.
– Szefie my zawsze z Tobą. Ty naszym przewodnikiem i guru jesteś. Zobacz jak świetnie nam idzie. My tu kierunki wyznaczamy. My jedyni o wolność słowa i najwyższe wartości walczymy – Soszka deklarował żarliwie.
– Ale z garnkami Hutnika to walnęliście, zaraz pozwy przyjdą z sądu, bo się znalazły. Grzywa was podpuścił, jak dzieci – Wydawca nie ulegał tak łatwo Soszce.
– Przecież szef zawsze powtarza – przy każdej okazji trzeba lać Naszystów – Kursik włączył się do rozmowy.
Wydawca usiadł na biurku Kursika.
– Jesteście moim ostatnim wsparciem. Wiem, że zawsze mogę na Was liczyć.
– Szefie, my za Tobą w ogień pójdziemy – Soszka zrobił taki ruch, jakby chciał Wydawcę w rękę pocałować.
Wydawca szybko wstał.
– Soszka wolność słowa najważniejsza! A Ty Kursik ucz się i bierz przykład ze starszego kolegi.
Kotek Mruczek
(przeciągnął się leniwie na parapecie redakcyjnego okna)