Senator Abramski popełnił zbrodnię, i to nie jedną zbrodnię, ale kilka.
Po pierwsze: napisał książkę, co w czasach wszechobecnego internetu jest zbrodnią niesłychaną.
Po drugie: samo pisanie jest zbrodnią, większość narodu milczy, a ci, którzy nie mają nic do powiedzenia, publikują tzw. tweety i krótkie filmy na TikTok, mało kto czyta, a pisać to już prawie nikt nie potrafi.
Po trzecie: powieść o powojennym Olsztynie nie jest jak „akcja w polskim filmie”, lecz bliższa jest twórczości Alfreda Hitchcocka – na początku mamy potrójne morderstwo, a potem to już tylko napięcie rośnie.
Po czwarte: cała powieść jest dynamiczna, brak rozwlekłych opisów i moralizatorskiego ględzenia sprawia, że czyta się ją jednym tchem.
Po piąte: autor ma ambicje edukacyjne, w powieści poznamy dobrych i złych ludzi, Polaków, Niemców, Warmiaków i Mazurów, są też Żydzi i Rosjanie. Wśród Żydów mamy ofiary, ale i katów, tych którzy swoich braci wydawali w ręce gestapo i tych, którzy uratowani przez Polaków po wojnie wstąpili do UB.
Po szóste: jest skarb, i to duży, mienie zagrabione Żydom w Treblince, a kto nie lubi słuchać opowieści o skarbach.
Po siódme: mamy nadzieję, że senator napisze następną książkę, co sprawi, że Sieniewicz nie będzie szpanował, że tylko on pisze (chociaż nikt nie czyta).
Podsumowując – tak trzymać, senatorze!
Józef Szwejk