Ustawa o ochronie zwierząt stała się katalizatorem działań dla całej klasy politycznej, prowokując niezliczone pro zwierzęce zachowania i zajmując czołówki mediów w ubiegłym tygodniu.
Jako pierwsza zareagowała Gazeta Wyborcza i udostępniła swoje łamy Jerzemu Urbanowi czym wywołała niesłychane oburzenie u nielicznych. Publicysta GieWu skomentował ten fakt „redakcja zrobiła nam świństwo” nawiązując w ten sposób do starej ludowej mądrości „gdyby Urban włożył turban to zamiast świni byłby….”.
To oburzenie bardzo nas dziwi, wszak GieWu nie od dzisiaj jest porównywana do rynsztoku, więc wpuszczenie świni do gnoju nie powinno nikogo bulwersować.
Pan Jerzy Owsiak z kolei uznał że sądy schodzą na psy i odmówił uznania wyroku, w którym sąd gdański skazał mobbingowaną przez współczesnego hitlerowca kobietę jako winną nagannego zachowania(nagrała wypowiedzi tego współczesnego hitlerowca) i nakazał wpłatę 10 tys. na WOŚP. Jurek oznajmił że kasy nie weźmie, a jeżeli sąd zmusi skazaną do wpłaty to on (Jurek Owsiak) z własnej kasy odda jej te 10 tysięcy.
Pani Monika Jaruzelska zwróciła uwagę na osobników przypominających małpy Makaki– charakterystyczna cecha głośne wycie i czerwony goły zadek -oznajmiając , że „takie osoby jak Margot szkodzą postrzeganiu gejów i lesbijek…To jest nie tylko groteskowe, ale i niebezpieczne, bo, myślę sobie, że te działania pro LGBT spowodowały jeszcze większą agresję do tych środowisk”.
Tygrysek z kolei wprowadzenie ustawy powitał informacją ze jest to zarżnięcie polskiej wsi, podobnie zareagował plankton polityczny: Konfederacja, Robert Warzecha i kilku innych publicystów znających wieś i jej problemy z opowiadań babci i doniesień medialnych. Niewykluczone że Tygrysek and Company nadal w lodówce przetrzymują smalec z psa zrobiony 40 lat temu w ich rodzinnej wsi Taplary (patrz powieść Konopielka).
Ogon nie będzie machał psem powiedziało kilku znanych polityków z PiS czym sprowokowali małe koguciki do piania. To cienkie pianie kogucików szybko ukrócił komunikat w którym poinformowano wszystkich zainteresowanych, że aby zająć miejsce na najwyższej grzędzie to „trzeba mieć jaja”.
Najciekawsze w tym wszystkim jest milczenie owiec, które do głowy nie biorą tej zwierzęcej rozróby i spokojnie skubią trawę z nadzieją że Napoleon (patrz Folwark Zwierzęcy Orwella) nie wróci z Brukseli bo wtedy rozpoczęłoby się strzyżenie owiec jakiego świat nie widział. A tak a propo strzyżenia owiec to psy gończe złapały wilka, który strzygł ukraińskie owieczki aż miło i skonfiskowały mu zgromadzoną wełnę.
Tymczasem na Warmii…
Redaktor Adam Socha na łamach portalu Debata przeprowadził wywiad z jednym z małych kogucików, który „jako jedyny poseł z okręgu olsztyńskiego głosował przeciw przyjęciu noweli ustawy o ochronie zwierząt. W piątek przed godz. 1.00 Sejm uchwalił tę nowelę”.
Wywiad pokazał, ze redaktor Socha jest zafiksowany na haśle „Szmit” i kompletnie nie interesują go inne osoby. Zadając pytanie: „Panie pośle, to nie pomyłka? Pan głosował przeciw ustawie zwierzątkowej? Nie jest Pan „dobrym człowiekiem”? wykazał się całkowita nieznajomością dokonań swojego rozmówcy, który reprezentuje w sejmie „ziemię piską”, i mieszka w powiecie, który od wielu już lat uchodził za schronienie dla „mordowni zwierząt w Radysach” zwanej dla niepoznaki schroniskiem dla zwierząt. Pan poseł przez wiele lat swojego posłowania nie zrobił nic aby zapobiec gehennie zwierząt w Radysach więc pytanie jest nie na miejscu, bardziej pasuje tu parafraza klasyka ”za tą psią krew i morze łez…”.
Jeśli ktokolwiek myślał, ze to jedyny „zwierzęcy” element w twórczości redaktora Sochy w ostatnich dniach, to się mocno pomylił. Pan redaktor Socha na łamach tejże Debaty powiela pewien „małpi stereotyp” W jednym z jego artykułów możemy znaleźć opinię związaną z grafika która była ilustracją do tekstu satyrycznie opisującego małe interesy pewnych posłów. Wśród tych posłów był m.in pan poseł Maksymowicz i pan poseł Gowin. Cała ta grafika(patrz niżej) w tym określonym kontekście miała za zadanie zwrócenie uwagi publicznej na fakt, iż powodem weta postawionego wyborom prezydenckim 12 maja nie była dbałość o interes publiczny, ale interes własny kilku posłów.
Pan redaktor Socha w swoim tekście przywołuje skrajnie odmienna interpretacje owej grafiki, a mianowicie stwierdzenie, że autor porównał obu wspomnianych posłów do małpy.
Tu nasuwa się pytanie, czy pan redaktor na lekcjach języka polskiego w Technikum Mechaniczno-Energetycznym w Szczecinie spał? A może w tym zacnym technikum analizy i interpretacji prozy oraz liryki czy obrazu nie było? Dlaczego pytam? Bo taka interpretacja to poziom podstawówki, no, ew. gimbazy, ale nie szkoły średniej.
Na zakończenie dodam, ze jestem dość łagodna w swojej ocenie, sołtys w mojej wsi (inżynier rolnik), gdy mu pokazałam wspomniana grafikę powiedział, że ”ci panowie na zdjęciach mają >>jakiś mały interes<<”. Gdy dowiedział się, że ktoś tę grafikę zinterpretował jako porównanie ludzi do małpy zamyślił się i po chwili dodał „oni mają mały interes, a ten, który widzi tu, porównanie do małpy, ma widocznie IQ na poziomie temperatury ciała”.
Grażyna Paździoch