Już 31 maja 2025 roku oczy całego świata będą zwrócone na Warmię. Tego dnia odbędzie się beatyfikacja piętnastu sióstr katarzynek, które zginęły męczeńską śmiercią podczas II wojny światowej, bestialsko zamordowane przez żołdaków Armii Radzieckiej. Tymczasem w Olsztynie wciąż stoi pomnik ich morderców. Wraca pytanie, kogo czczą lokalne władze?
Siostry męczenniczki zostały brutalnie zamordowane przez żołnierzy Armii Radzieckiej w 1945 roku. Pracując jako pielęgniarki w Olsztynie, Kętrzynie, Lidzbarku Warmińskim, Ornecie i Braniewie, siostry katarzynki nie chciały opuścić swoich podopiecznych, mimo nadciągającej ofensywy. Ich heroizm przypłaciły życiem, ginąc w wyniku tortur, gwałtów, chorób, głodu i wycieńczenia.
Beatyfikacja odbędzie się 31 maja 2025 roku w Braniewie, historycznym miejscu związanym ze Zgromadzeniem Sióstr Świętej Katarzyny. Dla zgromadzenia i mieszkańców Warmii jest to powód do wielkiej radości i dumy. — To dla nas wielka chwila. Naszym siostrom i ich wstawiennictwu polecamy wszystkie nasze działania, dobroczyńców i ziemię warmińską, z którą nasz zakon jest tak silnie związany — mówi, cytowana przez lokalne media, siostra Angela Krupińska.
Starania o Beatyfikację
Proces beatyfikacyjny piętnastu sióstr trwał wiele lat. Dokumenty przewiezione do Rzymu były dokładnie sprawdzane przez komisję historyków i teologów. Wcześniej, 14 marca 2024 roku, papież Franciszek upoważnił Dykasterię Spraw Kanonizacyjnych do ogłoszenia dekretu o męczeństwie sióstr. Beatyfikacja sióstr jest świadectwem ich niezłomnej wiary i poświęcenia.
Historia martyrologii Sióstr
Na początku 1945 roku, kiedy Armia Radziecka rozpoczęła ofensywę w Prusach Wschodnich, siostry katarzynki, mimo ewakuacji większości ludności, zdecydowały się pozostać i kontynuować swoją misję. Były brutalnie atakowane przez żołnierzy radzieckich – bite, gwałcone, a następnie zabijane. Niektóre z sióstr zginęły w wyniku chorób, takich jak tyfus czy dyzenteria, zarażone, opiekując się chorymi w trudnych warunkach. Ich poświęcenie, wiara i męczeńska śmierć stały się symbolem niezłomności i odwagi.
Jedną z najbardziej tragicznych historii jest los siostry Marii Krzysztofy Klomfass, która była wielokrotnie gwałcona i bestialsko zamordowana, gdy broniła chorych dzieci w Olsztynie. Inną męczenniczką była siostra Maurycja Margenfeld, która zmarła na tyfus w łagrze w Tule w Rosji, opiekując się chorymi więźniami.
Skandaliczny pomnik w Olsztynie
Jednocześnie w Olsztynie stoi Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej, znany również jako „szubienice”. Pomnik, wzniesiony w połowie lat 50. jako dowód dominacji ZSRR, upamiętnia żołnierzy radzieckich, którzy są odpowiedzialni za niezliczone zbrodnie wojenne, w tym morderstwa i gwałty na ludności cywilnej oraz właśnie siostrach katarzynkach.
W kampanii wyborczej oraz po wyborach nowy prezydent Olsztyna, Robert Szewczyk, deklarował chęć przeniesienia pomnika. Mimo tych obietnic, nie podjął żadnych działań w tym kierunku. Jerzy Szmit, prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego, wraz z innymi środowiskami patriotycznymi od trzech dekad domaga się usunięcia pomnika.
W liście otwartym do nowego prezydenta miasta, Jerzy Szmit przypomina, że „pod adresem olsztyńskich i wojewódzkich władz były kierowane dziesiątki listów, petycji, wystąpień, sygnowane przez tysiące obywateli Olsztyna. Na pomniku olsztyńscy patrioci zawieszali transparenty, na których wyrażali swój sprzeciw wobec jego obecności”. Pomnik jest dziś ogrodzony i pokryty napisami potępiającymi jego obecność, co jeszcze bardziej uwidacznia społeczny sprzeciw wobec jego istnienia.
Jerzy Szmit podkreśla w swoim liście, na który do tej pory nie doczekał się odpowiedzi: „Wyborcy powierzyli Panu możliwość kierowania miastem i podejmowania kluczowych dla niego decyzji. Jedną z nich jest zamknięcie rozdziału dominacji na Olsztynem symbolu narzuconej nam moskiewskiej władzy. Ma pan szansę zapisać się w historii Olsztyna jako ten, który podjął tę decyzję.”
Historia “szubienic”
Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej w Olsztynie został zainspirowany przez ówczesnego komunistycznego wojewodę olsztyńskiego, Mieczysława Moczara, który w marcu 1968 roku kierował pacyfikacją demonstracji studenckich i był inicjatorem antysemickiej propagandy. Pomnik stanowi symbol narzuconej władzy komunistycznej i upamiętnia żołnierzy, którzy przyczynili się do zniszczenia większości miast na terenie obecnego województwa warmińsko-mazurskiego.
Co dalej z pomnikiem?
Ostateczna decyzja dotycząca przyszłości pomnika spoczywa w rękach Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wcześniej Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie całkowicie przechylił się do argumentacji poprzedniego wojewody warmińsko-mazurskiego Artura Chojeckiego z PiS, że pomnik musi zniknąć. Przypomnijmy, że wojewoda nadał nakaz jego likwidacji, a nakazowi rygor natychmiastowej wykonalności.
O zachowanie pomnika jak lew walczył poprzedni prezydent miasta Piotr Grzymowicz, który zapowiedział, że wykorzysta wszystkie możliwości, żeby obronić kontrowersyjny monument. Jak widać, słowa dotrzymał.
Czy równie chętnie on i jego następca wezmą udział w uroczystości beatyfikacji ofiar żołnierzy Armii Radzieckiej? Czy miasto, które tak długo broniło pomnika, zdoła w końcu usunąć symbol dominacji i zbrodni Armii Radzieckiej?
Żeby przerwać sądową batalię i usunąć pomnik, wystarczy, że nowy prezydent miasta wycofa skargę na decyzję WSA z NSA. Ten jednak, jak do tej pory, woli propagować LGBT, wywieszać tęczową flagę na ratuszu i paradować na Marszach Równości.
Marek Adam