Od Krwawej Niedzieli, która była kulminacyjnym momentem ludobójstwa dokonanego przez zbrodniczą UPA, m.in. na Wołyniu, minęło 81 lat, a ofiary tego ludobójstwa nadal nie doczekały się ani formalnych przeprosin, ani odpowiedniego uczczenia. W niedzielę, 7 lipca, Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia w Olsztynie zorganizowało społeczne obchody tej wielkiej tragedii.
Pamięć ofiar uczczono najpierw mszą świętą w kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie uroczystością pod pomnikiem ofiar rzezi wołyńskiej, który znajduje się na cmentarzu komunalnym przy ulicy Poprzecznej w Olsztynie.
Większość uczestników obchodów to potomkowie bestialsko zamordowanych za to, że byli Polakami. Stąd trudno dziwić się emocjom, które jak co roku towarzyszyły wspomnieniu hekatomby, jaką przeszli nasi rodacy na Kresach Wschodnich. Tym bardziej że mimo upływu przeszło 80 lat, strona ukraińska w ideologii swojego, w tej chwili walczącego o utrzymanie niepodległości kraju, czci organizatorów tego bestialstwa.
Pod pomnikiem ofiar, który znajduje się na cmentarzu komunalnym w Olsztynie, mówił o tym Piotr Lisiecki, którego rodzina przeszła przez tragedię Rzezi Wołyńskiej.
— Dla pamięci o ofiarach rzezi wołyńskiej nigdy nie było dobrego czasu. Najpierw, bo to godziło w sojusze ukraińskie. Później, gdy budziła się państwowość ukraińska, to nie wypadało im to wypominać. A teraz jest wojna, więc nie wypada wypominać. Tak 80 lat wydarzeń i nigdy nie było dobrego czasu. Tym większe na nas leży zobowiązanie, potomkach i ostatnich świadkach, żeby te rzeczy odważnie przypominać — powiedział Piotr Lisiecki, organizator uroczystości, lider Ruchu Narodowego i Konfederacji na Warmii i Mazurach. — Trzeba też pamiętać, że często sąsiad Ukrainiec ratował sąsiada Polaka przed UPA. I tym, którzy to robili, należy oddać sprawiedliwość — dodał.
W uroczystości uczestniczył także Jerzy Szmit, prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego, który corocznie oddaje hołd ofiarom ludobójstwa na Wołyniu.
— Sąsiad strzelał do sąsiada, a tam, gdzie nie było broni, szukano znacznie brutalniejszych sposobów mordowania ludzi. Trzeba o tym przypominać. Nie tylko dlatego, żeby to się już nigdy nie powtórzyło, ale też to jest dla nas taka zadra, do czego zdolny jest człowiek. Jak można traktować sąsiada, z którym się żyło, który tylko tyle zawinił, że był innej narodowości — stwierdził Jerzy Szmit. — Dziękuję Piotrowi, że wspomniał o tych Ukraińcach, którzy ratowali Polaków w najprostszym ludzkim odruchu, że nie dali się zaczadzić tej absurdalnej, zbrodniczej ideologii, że jeden naród ma prawo mordować drugi naród. Naszym obowiązkiem jest upominać o przypominanie, o trwanie tych pamięci, ale też i przypominanie nazwisk tych zbrodniarzy, którzy tego dokonali — kontynuował prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego.
W olsztyńskiej uroczystości upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej uczestniczyła liczna delegacja Konfederacji Korony Polskiej z Tomaszem Owsianikiem na czele.
— Dlaczego my nie mówimy o tym tam, gdzie trzeba mówić? Dlaczego udajemy, my, to znaczy państwo polskie, rządy, że kłamstwo wołyńskie, zaprzeczanie ludobójstwu, które cały czas jest obecne w przestrzeni polityki zarówno wewnętrznej, jak i międzynarodowej, to zdrada. Prawda o rzezi wołyńskiej ma rozbrzmiewać na salonach dyplomatycznych, żebyśmy nie wstydzili się tego, że jesteśmy Polakami i żeby prawda zawsze zwyciężała — apelował Tomasz Owsianik.
Wzruszającym momentem uroczystości w Olsztynie było zapalanie zniczy pod pomnikiem, który jest w formie kopca kamieni, w który jest wbity wysoki krzyż. To nawiązanie do setek bezimiennych mogił oznaczanych jedynie kopcami kamieni, które znajdują się na Wołyniu.
Zapalający znicze często klękali przed pomnikiem i w długiej modlitwie oddawali hołd ofiarom. Podczas uroczystości Krzysztof Rutkowski, odczytał wiersz odnaleziony w archiwum swojego niedawno zmarłego stryja Jana Rutkowskiego — najpierw wieloletniego prezesa, apotem prezesa honorowego Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia w Olsztynie.
Wolsztyńskich społecznych obchodach 81. rocznicy rzezi wołyńskiej uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Organizatorzy zapowiedzieli wyjazd na odsłonięcie pomnika Sieroty w Domostawie oraz udział w Marszu Pamięci 11 lipca w Warszawie.
Marek Adam
Rzeź Wołyńska i Krwawa Niedziela
Rzeź Wołyńska, znana także jako Ludobójstwo Wołyńskie, to seria masowych mordów i czystek etnicznych, przeprowadzonych przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) w latach 1943-1944, głównie na terenach Wołynia, ale także na innych obszarach południowo-wschodnich Kresów II Rzeczypospolitej. Akcje te były wymierzone przede wszystkim w ludność polską, ale również w Żydów, Czechów, Ormian oraz Ukraińców, którzy sprzeciwiali się działaniom UPA. Szacuje się, że w wyniku tych działań zginęło ponad 120 tysięcy Polaków.
Najbardziej dramatycznym momentem tych wydarzeń była tzw. Krwawa Niedziela, która miała miejsce 11 lipca 1943 roku. Wówczas to oddziały UPA jednocześnie zaatakowały około 100 polskich miejscowości na Wołyniu. Ataki te były skoordynowane i przeprowadzone z niezwykłą brutalnością. Napastnicy wdzierali się do domów, mordując całe rodziny – mężczyzn, kobiety, dzieci i starców – bez względu na wiek czy płeć. Często stosowano metody szczególnie okrutne, takie jak palenie żywcem, wieszanie, topienie czy rozstrzeliwanie. UPA dążyła do całkowitego usunięcia ludności polskiej z tych terenów, aby stworzyć jednolite etnicznie państwo ukraińskie.
Zbrodnie te miały charakter ludobójczy, a ich celem była eksterminacja polskiej ludności na Wołyniu i w innych regionach. Pomimo upływu wielu lat, rzeź wołyńska pozostaje bolesnym i kontrowersyjnym tematem w stosunkach polsko-ukraińskich. Wciąż trwają starania o upamiętnienie ofiar oraz uzyskanie oficjalnych przeprosin od strony ukraińskiej. W Polsce dzień 11 lipca obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej.