Ratusz wycenił usunięcie “szubienic” na 2 mln zł. Gdyby nie głupi upór Grzymowicza pomnik już dawno zniknąłby z Olsztyna na koszt ministerstwa, które to proponowało. Teraz za obronę ruskiego żołnierza zapłacą wszyscy mieszkańcy Olsztyna.
Informację o kosztorysie, który przygotowali urzędnicy Grzymowicza podały wszystkie media. Okazuje się, że Grzymowicz — ten sam, który chciał posyłać dzieci na zdalną naukę w domach, bo prąd w szkołach jest zbyt drogi — nie ma zamiaru oszczędzać na próbie uratowania choćby samej głowy ruskiego sołdata z pomnika.
Pomnik ma być cięty specjalnymi diamentowymi linkami, bo prezydent Olsztyna ma nadzieję uratować pomnik gloryfikujący armię radziecką i przenieść go do Rudy Śląskiej, do Muzeum PRL.
— Otrzymaliśmy już kosztorys rozbiórki pomnika Xawerego Dunikowskiego, a teraz zaczynamy procedurę wydania pozwolenia na rozbiórkę. Mimo to nie ustajemy w staraniach, żeby na drodze sądowej podważyć decyzję wojewody o nakazie rozbiórki tego monumentu — poinformowała Radio Olsztyn Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego ratusza.
Grzymowicz, który ewidentnie przegrywa batalię o ruski pomnik oczywiście zarzeka się, że miasto nie ma pieniędzy na tak poważny wydatek. Nie skąpi jednak na prawników, którzy zaskarżają każdą decyzję prowadzącą do usunięcia monumentu z Olsztyna.
Gdyby nie upór Grzymowicza, to pomnika już dawno nie byłoby w Olsztynie. Nie byłoby też mowy o wydawaniu pieniędzy z kasy miasta. Wystarczy przypomnieć co proponował jeszcze w maju minister kultury i dziedzictwa narodowego.
Wówczas minister sprawdzał możliwości usunięcia pomnika zwanego potocznie „szubienicami” z centrum Olsztyna nawet bez zgody władz miasta. Była to reakcja resortu na działania prezydenta Olsztyna.
Ministerstwo proponowało też przeniesienie pomnika do Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej. Na miejscu był nawet wojewódzki konserwator zabytków i sprawdzał, czy w muzeum faktycznie jest miejsce na tak duży obelisk.
Pieniądze na wywiezienie pomnika miały pochodzić z ministerialnych funduszy. Jednak Grzymowicza, który pozuje na wielkiego smakosza sztuki i obrońcę walorów artystycznych pomnika dłuta Xawerego Dunikowskiego, doprowadził do tego, że ministerstwo wycofało się z pomysłu, kiedy Grzymowicz wycofał swój własny wniosek o wykreślenie pomnika z rejestru zabytków.
Gdyby nie wolta Grzymowicza, Olsztyn oszczędziłby sobie i wstydu miana miasta, które broni ruskiego żołnierza, i co najmniej kilkaset tysięcy złotych. To wówczas prezydent Olsztyna zdecydował, że pomnik pozostanie na swoim miejscu, zostanie jedynie opatrzony tablicą informacyjną.
Warto pamiętać, że decyzja wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego o unieważnieniu wpisu Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej do rejestru zabytków była powodowana “ważnym interesem kraju”, a nieliczne pomniki o wymowie podobnej do olsztyńskich szubienic są wykorzystywane do prowadzenia polityki historycznej putinowskiej Rosji.
Wystarczy przypomnieć wizytę rosyjskiego ambasadora, który kilka tygodni temu przyjechał składać kwiaty do Pieniężna i do pod olsztyńskich Kieźlin.
— Przyjechali tu ze sztandarami, żeby złożyć kwiaty przy Głazie Diernowa. Razem z ambasadorem byli jacyś kombatanci ze sztandarami. To skandal, że mają czelność przyjeżdżać do nas i zachowywać się, jakby byli u siebie — relacjonował “Gazecie Olsztyńskiej” Grzegorz Szafrański z Kieźlin.
Głaz Diernowa oficjalnie upamiętnia radzieckiego żołnierza, który miał zginąć tutaj w styczniu 1945 roku. Według tablicy informacyjnej Diernow miał podczołgał się do ukrytego w niemieckim bunkrze stanowiska ckm i zasłonić własnym ciałem otwory strzelnicze. Według wielu historyków cała ta historia została wymyślona przez sowieckich propagandzistów.
— Okoliczni mieszkańcy od zawsze mówią, że to głaz, który upamiętnia gwałciciela zabitego widłami przez chłopów z wioski — stwierdził Grzegorz Szafrański.
Rosyjski ambasador, zanim przyjechał do Kieźlin, był w Pieniężnie. Wywołał skandal, składając wieńce w miejscu usuniętego już pomnika zbrodniarza, którym był sowiecki gen. Iwan Czerniachowski, który nazywany jest „katem Armii Krajowej”. 17 lipca Czerniachowski wspólnie z generałem Sierowem z NKWD zaprosił na rozmowy dowództwo wileńskiej AK z komendantem płk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilkiem”.
Wszystkich polskich oficerów aresztowano. Potem to samo zrobiono z dowódcami oddziałów partyzanckich. Rozbrojono też 8 tysięcy żołnierzy AK. Część z nich zginęła, a wielu zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej. Czerniachowski w lutym 1945 roku zginął pod Pieniężnem.
Pomnik w Pieniężnie postawiono mu w 1971 roku. Został zdemontowany 17 września 2015 roku. Skucia medalionu z podobizną gen. Czerniachowskiego dokonał Władysław Kałudziński, działacz opozycji demokratycznej w okresie PRL. W Pieniężnie przeciw wizycie rosyjskiego ambasadora i upamiętnianiu zbrodniarza protestowała grupa polskich i ukraińskich mieszkańców. To oni zaalarmowali o tej skandalicznej wizycie.
Ambasador na swojej marszrucie nie miał Olsztyna, jednak rosyjskie agencje prasowe odnotowują z zadowoleniem każde działanie Grzymowicza, które prowadzi choćby do wydłużenia obecności pomnika w centrum Olsztyna.
Marek Adam