Szykuje się prawdziwy skandal! Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz ogłosił, że będzie bronił Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej przed nakazem likwidacji. Uparł się i tyle. Taką informację przekazał prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej Karolowi Nawrockiemu.
Wielu spekulowało, że Grzymowicz chce jedynie przerzucić odpowiedzialność za likwidację pomnika na wojewodę, który będzie musiał sam przeprowadzić likwidację tzw. “szubienic”, jeśli nie zrobi tego miasto. Okazało się, że nie. Prezydent Olsztyna naprawdę chce zachować ten hańbiący miasto relikt przeszłości w samym centrum Olsztyna.
Nie tylko wbrew elementarnemu poczuciu godności, które każe pozbyć się pamiątek po niewolniczym podporządkowaniu komunistycznej władzy, ale przede wszystkim wbrew “ważnemu interesowi kraju”, na który powołał się minister kultury, uchylając wpis pomnika do rejestru zabytków.
A minister zrobił to nie bez powodu. Putinowska propaganda z chirurgiczną precyzją wykorzystuje takie symbole, by podtrzymywać mit niosących wolność żołnierzy Armii Radzieckiej. Robi to również dzisiaj, kiedy prowadzi zaborczą wojnę na Ukrainie, a Polacy zaczynają ginąć od spadających już i na nasze terytorium rakiet.
Wystarczy przypomnieć odnotowywane z radością przez rosyjskie agencje prasowe informacje o decyzjach Grzymowicza broniących pomnika. Także odbywające trwające przed napaścią na Ukrainę wizyty putinowskich młodzieżówek w Olsztynie i składanie kwiatów przed pomnikiem wielbiącym sowieckich żołnierzy.
Po spotkaniu z prezesem IPN Grzymowicz wyszedł do dziennikarzy z ubranym w czerwony szalik profesorem Trabą. I zaczęło się mydlenie oczu, mamienie i nawijanie makaronu na uszy. Czego to obaj panowie nie wymyślali, żeby tylko argumentować zostawienie górującego nad miastem radzieckiego sołdata z dumą patrzącego na mieszkańców Olsztyna?
Dziennikarze mogli usłyszeć między innymi, że pomnik musi zostać, bo “nie został spontanicznie zburzony w 1989 roku”. Dalej profesor Traba z dziwną fascynacją opowiadał o historii faszystowskiego „Pomnika Zwycięstwa” w Bolzano na Południowym Tyrolu. Profesorką fantazję poruszyła Europejska Nagroda Muzealna za uratowanie pomnika i zamienienie go w “odważną, profesjonalną inicjatywę, służącą wspieraniu tolerancji oraz wartości humanitarnych i demokratycznych”.
I Grzymowicz, i Traba próbowali w mętnej gadce utopić jasną i oczekiwaną przez mieszkańców Olsztyna decyzję o likwidacji pomnika, którą po miesiącach oczekiwania w tych dnia wyda wojewoda warmińsko-mazurski. Zapomnieli tylko dodać, że to nikt inny, a właśnie oni, mieli ostatnie 20 lat na tworzenie przestrzennych inscenizacji muzealnych z pomnika i budowanie postulowanych dziś przez nich “opowieści o historii dla przyszłości i przyszłych pokoleń”.
Nic dziwnego, że prezes IPN Karol Nawrocki rozmowę z Grzymowiczem skwitował bolesnym, ale prawdziwym stwierdzeniem “Olsztyn staje się symbolem obrony sowieckiego żołnierza.” Niestety tak właśnie jest!
Olsztyn pod tym względem jest wyspą szaleństwa jego władz. W większości miast Polski nie ma problemu z likwidacją takich reliktów przeszłości jak Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej. Wystarczy nakaz likwidacji i buldożer, który dokonuje reszty dzieła.
W Olsztynie Grzymowicz walczy dosłownie o każdy centymetr pomnika. Można sobie wyobrazić, co przeżywał zlecając skucie z niego sierpa i młota. Zrobił to, co prawda dopiero w ostatniej chwili, wiele tygodni po zdjęciu z pomnika ochrony konserwatorskiej. W momencie wydawania opinii IPN o konieczności zastosowania wobec “szubienic” przepisów ustawy o dekomunizacji.
Podczas piątkowej wizyty Karola Nawrockiego w Olsztynie Grzymowicz targował się (to nie jest żart) o głowę sowieckiego żołnierza. Wytargował, że owa głowa jako dzieło wielkiego artysty, którym był twórca pomnika Xawery Dunikowski, może trafić nie na gruzowisko, a do “jakiegoś” muzeum.
Dobrze, że w tym całym “grzymowiczowym” szaleństwie odnośnikiem normalności są instytucje państwa. Prezes IPN po spotkaniu w olsztyńskim ratuszu opinię Instytutu zawiózł do wojewody. Ten na jej podstawie wyda tak długo oczekiwany nakaz likwidacji pomnika.
Oczywiście Grzymowicz, zgodnie ze swoją zapowiedzią, będzie dalej bronił pomnika. Może zaskarżać samą opinię i domagać się nowej. Może wydany już nakaz skarżyć w ministerstwie kultury albo składać skargi do sądu administracyjnego.
Pomnika nie obroni. Co najwyżej kosztem kompromitacji Olsztyna, dodając mu złej sławy w całym kraju, wydłuży czas dominacji ruskiego sołdata nad miastem. Ot, całe zwycięstwo Grzymowicza!
Marek Adam