O Olsztynie znowu będzie głośno w całej Polsce, a wszystko przez Grzymowicza, który uznał, że wyrok WSA w sprawie tzw. „szubienic” jest nieważny, bo orzekali sędziowie powołani przez tzw. neo-KRS. To, według Gazety Wyborczej, istotna część uzasadnienia skargi skierowanej przez władze Olsztyna do NSA.
Jeżeli spojrzeć na argumentację Grzymowicza od strony formalnej, to prowadzi ona do niespotykanego dotąd chaosu, który może sparaliżować działania każdej instytucji i utrudnić życie milionom Polaków. Sędziowie powoływani przez neo-KRS, których mandatu nie uznaje obecna władza oraz unijne trybunały, orzekają we wszystkich sprawach administracyjnych, gospodarczych, cywilnych i karnych we wszystkich sądach w Polsce. W tej chwili jest ich solidnie ponad 2500.
Czegoś takiego nie było w Polsce nigdy. Nawet po upadku komuny nikt nie domagał się cofnięcia możliwości orzekania wszystkim sędziom powołanym po 1945 roku. Nikt nie próbował kwestionować tytułów naukowych zdobytych w Polsce Ludowej, choć wiele z nich łączyło się z wysługiwaniem zbrodniczemu reżimowi i było jedynie zapłatą za wierność, a nie oceną wysokich kompetencji.
Można sobie tylko wyobrazić paraliż państwa, jaki spowoduje stosowanie takiej argumentacji, jaką zastosował Grzymowicz, przez pozostałe instytucje czy strony pozostające w sporze. Tym bardziej że zwolennicy obecnej władzy od dawna każdemu, kto toczy spór sądowy, proponują korzystanie ze specjalnych wyszukiwarek przeznaczonych do sprawdzania nazwisk orzekających w sprawach sędziów.
Trzymając się tylko olsztyńskiego podwórka, można przypuszczać, że na przykład strony sporu wokół budowy ulicy Nowobałtyckiej również zastosują ten sam argument. Tyle że przeciwko miastu. Podobnych spraw każda jednostka samorządu terytorialnego w Polsce ma co najmniej kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset.
Podważanie składu sędziowskiego orzekającego w każdej z nich doprowadzi do tego, że żadna z decyzji, które zostały już podjęte, nie będzie mogła być honorowana, a wiele inwestycji zwyczajnie stanie w miejscu. To prosta droga do chaosu i paraliżu działań państwa. A to wszystko w sytuacji, kiedy u granic Polski toczy się trwająca już dwa lata wojna.
To, co robi obecny rząd, a z czego tak skwapliwie korzystają jego zwolennicy, prowadzi do niebezpiecznego kryzysu struktur państwa. W tej chwili można sobie wyobrazić każdego, kto ma coś na sumieniu, a został skazany, jak z wypiekami na twarzy wklepuje w wyszukiwarkę nazwiska wskazujących go sędziów. W tym sposobie myślenia nie jest ważna prawda, interes społeczny czy zwykła przyzwoitość, a jedynie działanie na zasadzie: „Kali ukraść krowę dobrze, Kalemu ukraść krowę źle”.
Jak podaje lokalny dodatek Gazety Wyborczej w swoim poniedziałkowym wydaniu: wśród rozbudowanej argumentacji w uzasadnieniu skargi kasacyjnej jest zarzut nieważności postępowania przed sądem I instancji „(…), albowiem skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa, tj. w składzie WSA w Warszawie orzekały osoby, które zostały powołane do orzekania przy udziale wadliwie wybranego organu, jakim jest Krajowa Rada Sądownicza”.
— Tym samym nie mają one przymiotu sędziego, co czyni wydane orzeczenie obarczone wadą nieważności postępowania. Oznacza to, że według władz Olsztyna wyrok wydany przez WSA nie powinien w ogóle być brany pod uwagę — przekonuje w swojej publikacji redaktor Kurs.
Przypomnijmy. Wojewódzki Sąd Administracyjny, którego wyrok kwestionuje Grzymowicz, przyznał, że Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej gloryfikuje komunizm i musi zniknąć z Olsztyna. Sąd dosłownie zmiażdżył argumentację prawników Grzymowicza starających się o uchylenie nakazu usunięcia pomnika.
— Ten pomnik nie znajduje się na terenie cmentarza, nie figuruje w rejestrze zabytków. Został wystawiony na widok publiczny wyłącznie w celu propagowania komunizmu. W tym celu został zamówiony i postawiony. Zniszczenie częściowe pomnika poprzez usunięcie sierpa i młota nie zmienia wymowy całego pomnika. Sam fakt, że jest on dziełem wybitnego projektanta i artysty, i że pod jego kierownictwem były prowadzone prace, oraz że ewentualnie posiada walory artystyczne, nie mogą przesłonić wymowy historycznej dzieła, a tą wymową jest gloryfikowanie Armii Czerwonej i propagowanie ustroju totalitarnego, zafałszowanie historii, co jednoznacznie wynika z postępowania dowodowego — tak sędziowie WSA uzasadniali wyrok.
Nakaz usunięcia pomnika z przestrzeni publicznej został wydany przez wojewodę Artura Chojeckiego jeszcze na początku 2023 roku. Miasto, mimo upływu czasu, nie usunęło monumentu, który przedstawia zwycięskiego żołnierza Armii Radzieckiej. Władze Olsztyna, zamiast usunąć pomnik, zaczęły propagować „Projekt dla pokoju” prof. Roberta Traby. Twierdzą, że pomnik jest wielkim dziełem artystycznym Xawerego Dunikowskiego, który będzie służył przyszłym pokoleniom jako „żywa lekcja historii pod chmurką”.
Tymczasem Xawery Dunikowski był autorem jedynie głowy sowieckiego żołnierza. Reszta została wykonana przez uczniów artysty. Sam pomnik powstał zaś z inspiracji ówczesnego komunistycznego wojewody olsztyńskiego, Mieczysława Moczara, który w marcu 1968 r. kierował pacyfikacją demonstracji studenckich.
Marek Adam