Olsztyńscy urzędnicy miejscy protestowali w centrum miasta przeciwko polityce płacowej prezydenta Olsztyna. To kolejny element sporu zbiorowego, w który pracownicy ratusza weszli, nie godząc się na głodowe ich zdaniem pensje.
Na transparentach widniały hasła: „Prezydent na szczycie, pracownik w niebycie”, „Jaki prezydent, takie płace” i tym podobne, a w pikiecie uczestniczyło kilkaset osób.
Przypomnijmy:
Piotr Grzymowicz jest prezydentem Olsztyna od 12 lat. W listopadzie 2019 prokurator Prokuratury Regionalnej w Białymstoku przedstawił Grzymowiczowi zarzuty niedopełnienia obowiązków na szkodę miasta (kwota 25 mln zł) w związku z umowami zawartymi z Europejskim Centrum Wsparcia Społecznego „Helper” w Olsztynie na powierzenie zadań z zakresu prowadzenia środowiskowych domów samopomocy. Dodajmy do tego szkody wyrządzone przez złe umowy na dostarczanie energii (pisaliśmy o tym: Elektryzujący romans Piotra Grzymowicza – Opinie Olsztyn) i szkody wynikające ze złego nadzoru skutkujące wyłudzeniem 800 tys. zł na szkoły policealne, a dostaniemy odpowiedź, skąd się wzięła dziura w budżecie Olsztyna (o tramwajach nie wspomnę).
Ewa Wyka przewodnicząca Związku Zawodowego Symetria, zrzeszającego 170 pracowników Urzędu Miasta w Olsztynie (spośród blisko 600) poinformowała w na konferencji prasowej, że już w sierpniu 2021 roku związkowcy wystosowali pismo do prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza z żądaniem podwyżek.
Wyka przedstawiła poziom zarobków urzędników na podstawie własnego wynagrodzenia, choć – jak powiedziała – „ta sytuacja ją zawstydza i jest dla niej niekomfortowa”.
– W 2009 roku moje zasadnicze wynagrodzenie brutto wynosiło 2 tys. 567 zł i stanowiło wówczas dwukrotność najniższego wynagrodzenia. W 2021 roku moje wynagrodzenie wynosi 3004 zł, a zatem wzrosło w ciągu 12 lat o 17 proc. – mówiła.
Urzędniczka podała przykłady wysokości wynagrodzeń urzędników z różnych wydziałów olsztyńskiego magistratu. Wg niej podinspektorzy z wydziału administracyjno-gospodarczego ze stażem poniżej 5 lat i powyżej 20 lat zarabiają 2,8 tys. zł., z biura obsługi klienta – 2 tys. 970 zł, główny specjalista w biurze rady miasta ze stażem powyżej 20 lat zarabia 3 tys. 40 zł, a inspektor w wydziale geodezji – 2,8 tys. zł.
To jak niskie są wynagrodzenia urzędników, można przyrównać do rosnących kosztów życia w Olsztynie: ceny biletów komunikacji miejskiej w Olsztynie od 2011 roku wzrosły o 20 proc., stawki za zimną wodę o 34 proc., stawka bazowa czynszu w mieszkaniach komunalnych za 1 mkw. o 104 proc., wywóz odpadów o 83 proc. a odprowadzanie ścieków o 39 proc.
Jarosław Sawiński, skarbnik związku zawodowego „Symetria” przekonywał, że olsztyńscy radni przyznali sobie podwyżki do wysokości 3 tys. 999 zł 99 gr oraz prezydentowi do 20 tys. 600 zł.
– Budżet miasta będzie obciążony dodatkowo o 670 tys. zł. Wspomniane podwyżki sięgają 100 proc. wcześniejszego wynagrodzenia. Oszczędza się dosłownie na wszystkim: na sporcie, kulturze, drogach, jak również na pracownikach, którzy są ekspertami w swojej dziedzinie. Dlaczego samemu sobie można dać podwyżkę o 100 proc., a osobom, dzięki którym funkcjonuje miasto, żałuje się godnej pensji – pytał Sawiński.
Przypomnijmy, czego żądają pracownicy urzędu miasta w Olsztynie.
Po 1,5 tys. zł podwyżki oraz zasilenia zakładowego funduszu świadczeń socjalnych jednorazowym odpisem w wysokości 1 tys. zł dla uprawnionego Jak wskazuje związek zawodowy zrzeszający pracowników miejskiego samorządu, 25 proc. urzędników zarabia niewiele ponad płacę minimalną. Według informacji związkowców prezydent Olsztyna Grzymowicz otrzymał podwyżkę i zarabia ponad 20 tys. zł. Prezydent Olsztyna, który jest twarzą antyrządowej koalicji, był w 2019 r. krytykowany przez radnych PiS za zorganizowaną w najbardziej luksusowym hotelu w regionie konferencję.
Redakcja