Oksymoron jest zestawieniem dwóch wyrazów z języka greckiego: ostry (gr. oksys) i tępy (gr. moros). Jest wyrażeniem utworzonym, jak widać, z wyrazów o przeciwstawnych znaczeniach. Za sprawą niektórych polityków można zauważyć pojawienie się nowych oksymoronów. W przypadku „mędrca Europy” Bolka Wałęsy – śmiesznych jak: „nie chcem, ale muszem”, „jestem za, a nawet przeciw”, ale oksymorony w wykonaniu „króla Europy” Tuska są już bezczelne.
Tusk najwyraźniej pozazdrościł sławy swojemu mentorowi (przynajmniej sam Wałęsa chce za takiego uchodzić) w tej dziedzinie, ale zamiast wymyślić sensowne tłumaczenie, włazi w buty naczelnego kapusia. Zresztą nie może być inaczej, skoro obydwaj są po tej samej esbeckiej szkole: „jeśli złapią cię za rękę, mów, że to nie twoja ręka”. I tak Tusk „na rympał” próbuje wmówić (niektórym wmówił), że będąc rusofilem (jako premier, „król Europy”, przewodniczący EPL i teraz przodownik totalnej „opozycji z Polski”) brużdżącym Polsce i Polakom od zawsze był … rusofobem. Niektórzy europolitycy podobno to „łyknęli”. Taki „rusofil rusofobiczny” albo zamiennie – „rusofob rusofilny”.
Tusk, przewodnik opozycyjnej „partii z Polski” – Koalicji rzekomo Obywatelskiej – dzisiaj ogłasza wszem i wobec, że w Brukseli miał opinię rusofoba bajdurząc: „To ja w Brukseli miałem opinię rusofoba. Tam się za głowę łapali, nazywali mnie monomaniakiem, że ja wciąż tylko o Ukrainie i o zagrożeniu rosyjskim”. Nie mrugnie przy tym okiem, że już wtedy (od 2008 roku) był „rosyjskim człowiekiem w Warszawie”. A potem w Brukseli też.
No to przypatrzmy się jego „rusofobicznym” działaniom dotyczącym chociażby tylko Polski:
– uzależnienie Polski od Gazpromu do 2037 r. – na szczęście interweniowała UE (chociaż raz na coś się przydała) i skróciła do 2022 r. – najdroższy gaz w Europie;
– umorzenie Gazpromowi 1 mld zł długu;
– opóźniał budowę gazoportu w Świnoujściu i wstrzymywał Baltic Pipe;
– blokował przekop Mierzei Wiślanej uniezależniający od Rosji – „gdyby natura chciała, żeby był tam przekop, toby był”;
– nie zmienił polityki względem Rosji po ataku na Gruzję i wcześniejszego ludobójstwa w Czeczenii – słynne expose z 2007r.: „Chcemy dialogu z Rosją, taką, jaką ona jest”;
– po rosyjskiej aneksji Osetii Płn. i Abchazji ustami Radka Sikorskiego zapraszał agresywną Rosję do NATO;
– wstrzymał budowę tarczy antyrakietowej „Patriot”, bo „Putin nie jest entuzjastą tarczy”;
– prywatyzował Spółki Skarbu Państwa, umożliwiając wejście rosyjskich inwestorów w strategiczne polskie sektory – sprawa Lotosu, Azotów, Możejek: „nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategoryczne ’nie’ inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji”;
– osłabienie bezpieczeństwa – rozwalenie polskiej Armii, Policji i Straży Granicznej;
– bierna postawa wobec rosyjsko-niemieckiej inwestycji Nord Stream I i II;
– prześmiewczo krytykował budowę zapory na granicy polsko-białoruskiej.
Dzisiaj Tusk, przewodniczący największej partii w Europarlamencie, wraz ze swoją koleżanką z EPL, von der Leyen, jak zły duch nadal opowiada się za europejskimi sankcjami na Polskę i wstrzymywaniu KPO, jednocześnie przewrotnie oskarżając Polski Rząd o ich blokowanie. I to się dzieje, gdy Polska potrzebuje wsparcia dla siebie i dla Ukrainy przeciw zbrodniczej Rosji. Tupet nie mający precedensu w świecie. Tak może robić wobec „swojego” kraju tylko wróg – „opozycja z Polski”, która z drugiej strony nie popiera ustawy w sprawie konfiskaty majątków tych, którzy działają na rzecz Rosji. Tuska wkopuje sam Dmitrij Miedwiediew chwaląc sobie współpracę za czasów jego rządów, jednocześnie oskarżając Jarosława Kaczyńskiego, że wszystko popsuł, gdy Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy.
Notatka z 1 VIII 2008 z moskiewskiego attachatu RP, wyraźnie pisana pod dyktando Kremla, całkowicie pogrąża Tuska. „Polscy” dyplomaci w Moskwie „zalecają” Tuskowi „neutralizowanie L. Kaczyńskiego” ponieważ „zupełnie niekontrolowanym czynnikiem są wypowiedzi L. Kaczyńskiego, które niekiedy stają się powodem poważnego rozdrażnienia Moskwy”.[sic!] I Tusk to realizował.
Na domiar wszystkiego ten „rusofob” i „sowietofob” na wspólnej z Putinem konferencji prasowej 1 września 2009 roku zbrodniczą Armię Czerwoną nazywa „wyzwolicielami spod okupacji hitlerowskiej” i dzisiaj – „wyzwolicielami od nazizmu”. I to mówi historyk Tusk. A gdzie byli Niemcy?
Czy ta „opozycja z Polski” to tylko nieodpowiedzialni amatorzy, zaślepieni politycy, analfabeci polityczni, naiwni? Czy Tusk to marionetka w rękach Merkel i Putina? A może po prostu … ruski agent? Tak czy owak jest wyjątkowym szkodnikiem dla Polski i Polaków. To kontynuacja Targowicy. Wtórują mu partyjni kumple i pozostałe lewactwo byleby tylko gospodarczo, politycznie i militarnie osłabić Polskę – dzisiaj najbliższego i głównego sprzymierzeńca Ukrainy walczącej z barbarzyńską Rosją. Prorosyjskość/prosowieckość może być cechą rusofoba?!
Tak samo na naszym lokalnym podwórku pokrętnie działa „rusofobiczny rusofil”, czerwony towarzysz prezydent Grzymowicz – „polityczny niepolityk”, bo niby samorządowiec. Tak samo na fali powszechnego oburzenia napaścią bandyckiej armii rosyjskiej na Ukrainę, najpierw zapowiadał usunięcie sowieckiego/ruskiego ścierwa z Olsztyna, a teraz lawiruje z podjęciem decyzji. Tak samo jak totalna „opozycja z Polski” „jest za, a nawet przeciw”. Jego słowa o patriotyzmie w czasie wystąpień podczas uroczystości państwowych, jak chociażby z okazji święta 3 Maja, z gruntu są fałszywe, ponieważ w szubienicach nadal czci zbrodniczą Armię Czerwoną, okupanta Polski – mojej Ojczyzny. Grzymowicz łże (czerwoni towarzysze mają to we krwi), że opisze to ścierwo na tablicach. Już jest opisane! Boi się rozwalić szubienice, bo Putin wytarga go za uszy? Czy raczej, co jest bardziej prawdopodobne, czeka, by z kwiatkami powitać bandytę Putina pod szubienicami? „Rusofoby rusofilne” są czerwone jak sowiecko-rosyjski dyplomata, ambasador FR Siergiej Andriejew.
Dlatego szubienice, sowieckie/ruskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – okupanta Polski, w Olsztynie, należy jak najszybciej zburzyć!
Antoni Górski