Si vis pacem para bellum! Jeśli chcesz pokoju przygotuj się do wojny! Ta słynna sentencja łacińska znana jest już od dwóch tysiącleci. A tymczasem …?!
Niemcy sprzeciwiają się dostarczaniu sprzętu wojskowego Ukrainie. Nie przepuścili przez swoją przestrzeń powietrzną dwóch ciężkich samolotów transportowych Boeing C-17 z defensywnymi, lekkimi systemami obrony przeciwlotniczej i przeciwpancernej dla niej. Mimo, że broń ta nie stanowi zagrożenia dla Rosji, Niemcy nie zgodzili się na przelot przez ich terytorium. Brytyjskie maszyny musiały nadrobić drogi i lecieć przez Danię i Polskę. W ostatnich miesiącach Niemcy blokują prowadzone w ramach NATO zakupy dla ukraińskiej armii. Takie stanowisko przedstawiła minister spraw zagranicznych w nowym (ze starymi praktykami) rządzie Niemiec Annalena Baerbock. Za to opowiada się za „poważnym dialogiem” w sprawie konfliktu na Ukrainie. Może Ukraińcy w końcu zrozumieją, że byli w przeszłości i są obecnie wykorzystywani instrumentalnie przez Niemców?
Niemcy próbują przekonać, że wbrew przysłowiu znanemu od wieków, jeżeli Ukraina nie dostanie broni to wojny nie będzie!? Jeśli Ukraina nie będzie miała broni to i Rosja również?! Owszem broń służy do prowadzenia wojny, ale to obłudny wywód. Bo niby tak. Broń służy do napaści, ale przecież i … do obrony! Debilny (można już używać tego słowa; Sąd Okręgowy w Warszawie w sprawie o znieważenie Prezydenta RP uznał je za nieobraźliwe) niemiecki wywód?! Raczej nie. Współczesne Niemcy dzisiaj stroją się w piórka herolda pokoju. Ale przede wszystkim Niemcy wszystko wymyślą, by nie popsuć strategicznych interesów z Rosją. Jak pokazuje historia, nie tylko ostatniego stulecia, Niemcy traktują Rosję jako szczególnego partnera. Dzisiaj Niemcy blokują dostawę broni na zagrożoną Ukrainę, tak jak blokowali dostawy sprzętu wojskowego do Polski w 1920, gdy walczyła z Rosją bolszewicką.
Właściwie od zakończenia II wojny „miłujący” pokój Niemcy przekonują, że wojna jest „be”. Swoją „walkę” o pokój podpierają przykładami: Jakież to straszne były „polskie obozy koncentracyjne” zakładane przez „nazistów” przy wydatnej pomocy „sowietów”, też jakichś kosmitów!? Zresztą od nich czerpali gotowe wzory. Jakaż to ta wojna okrutna była i bezwzględna, gdy zmarznięci żołnierze Wehrmachtu musieli spędzać święta Bożego Narodzenia (przypomniało im się o Bogu?) „o chłodzie i głodzie” w okopach pod Leningradem i Stalingradem, z dala od swoich najbliższych!? Wtedy obydwaj bandyci, wcześniej „nazistowscy” i „sowieccy” przyjaciele „wzięli się za łby”. „Bohaterscy i honorowi” żołnierze, jak przedstawili siebie w filmie „Nasze matki, nasi ojcowie” (oryg. niem. Unsere Mütter, unsere Väter), stawali w „obronie” uciśnionych narodów!? Szczególnie Żydów!?
Zapomnieli, że to z ich narodu wyszedł, trzeba to przyznać, genialny strateg wojskowy Carl von Clausewitz (1780 – 1831)? Nie kto inny jak ten pruski teoretyk wojny, generał i pisarz stwierdził: „Winowajcą wojny nie jest napastnik tylko napadnięty, który swoją słabością zachęcił napastnika do ataku”. Nie wnikając w stosunek stratega do stron konfliktu, trzeba mu przyznać całkowitą rację. Niestety, to szczera, bolesna prawda. Z jednej strony wykorzystana została przez zwyrodnialca Hitlera do usprawiedliwienia swoich poczynań, bo „wina była po stronie napadniętego”. Po wojnie zaś bardzo sprytnie, bo jeśli nie broniąc siebie otwarcie, to winę za okropieństwa wojny Niemcy zwalają na jakichś beznarodowców – „nazistów” i „hitlerowców”. Umiejętnie to robią potomkowie „nazi matek, nazi ojców”. Z drugiej strony – co ważniejsze! – jest to wskazówka dla potencjalnych ofiar agresorów, by bezbronnymi nie byli.
Jeżeli rozpęta się piekło wojny światowej, to następna wojna będzie na maczugi. Jeśli będzie komu je używać. Dlatego dzisiaj świętym obowiązkiem każdego jest, by nie być bezbronnym.
Nie chodzi o to, by napędzać wyścig zbrojeń. Trzeba natomiast dbać o to, by ze swoimi siłami zbrojnymi nadążać za agresorem przynajmniej w proporcji 1:3. Do tego nam jeszcze trochę brakuje. Tak, by agresorowi nie opłacało się napadać, wyzwalać, oswobadzać, zaprowadzać lub bronić pokoju czy jak tam sobie nazwie. By odechciało mu się „zwyciężać”, tak jak Pyrrusowi. I wtedy będzie pokój.
Poza tym „szubienice”, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – okupanta Polski, symbol lewactwa, w Olsztynie należy zburzyć!
Antoni Górski
PS W USA usunięto kolejny pomnik. Tym razem sprzed Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku usunięty został pomnik amerykańskiego prezydenta Theodore’a Roosevelta (1901-1909), bo … „się źle kojarzył”. Jako „symbol kolonializmu i rasizmu”!? Można?