Zadanie tego pytania stanowiło fundament spraw w starożytnym Rzymie już od drugiego wieku p.n.e. Ta sentencja, znacząca po polsku „na czyją korzyść?”, była i powinna być zasadą każdego, nie tylko kryminalnego, dochodzenia. Sugeruje, aby odpowiedzialnych za jakiś czyn szukać wśród tych, którzy odnoszą z tego korzyść.
Dzisiaj za przyczynkiem totalnej opozycji spraw do zbadania jest bez liku. Co z tego, że na razie bez rozstrzygnięcia … formalnego? Rozstrzygnie ją społeczeństwo.
Poczynania „na czyjąś korzyść” wyraźnie mogliśmy zobaczyć na tle Tragedii Smoleńskiej, której dziesiątą rocznicę przykryły okoliczności związane z pandemią, i z wynikającymi z niej turbulencjami około wyborów prezydenckich. Wtedy sprawę całkowicie pokpiono. Tusk i kpiny owszem, ale w tym przypadku to było celowe działanie. Oddając sprawę w rosyjskie ręce, zaniechując rozpatrzenia wszystkich hipotez, jak chociażby możliwość zamachu i rezygnując właśnie z tego zasadniczego pytania, naruszył wszelkie normy i zasady prawne. Tusk zrobił to nieświadomie? Zabrakło Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – znikła „przeszkoda” do rozwijania ekspansjonistycznej polityki spadkobierczyni Rosji Sowieckiej. Dla niej satelicki wobec Moskwy rząd PO-PSL/ZSL rękami wicepremiera Waldemara Pawlaka podpisał bardzo „korzystną” (długoterminową do 2037 r. i po zawyżonej cenie) umowę gazową. „Cui bono”? Moskwy! Lepiej dbał o interesy rosyjskie niż sami Rosjanie. W ręce Moskwy miały wpaść Azoty, rafineria w Możejkach, w których znaczny udział miał PKN Orlen. Na szczęście nie zdążono.
Z drugiej, zachodniej strony jaskrawym przykładem destrukcyjnych poczynań Tuska była likwidacja polskich stoczni. Cui bono? Dzięki temu upadające stocznie z byłego NRD mogły odżyć. Niemiecki rząd mógł je dofinansować, a „polski” rząd nie „mógł” tego zrobić wobec polskich stoczni. Tusk i jego rząd lepiej dbał o interesy Niemiec niż Polski. To samo chciał zrobić (duży wkład miał też Lech Wałęsa oraz politycy PO: prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk) z polskim LOT-em na korzyść OLT Ekspres, części piramidy finansowej Amber Gold. Pozwalał na wyłudzenia VAT przez tzw. mafie vatowskie, które okradły skarb państwa polskiego na 250 mld zł.
Pozostali członkowie totalnej opozycji też mają udział w antypolskich działaniach. Towarzysz Czarzasty z Lewicy (co rusz się przepoczwarzają), wbrew polskiej racji stanu, łże o wyzwoleniu Polski przez Armię Czerwoną. Neotowarzysz Biedroń chce wprowadzać obcą Polakom, importowaną, lewacką ideologię gender i LGBT. „Cui bono”? Nie Polski! Ze zdumieniem odkrywam, że Grzegorz Braun z Konfederacji, taki „konserwatysta” i monarchista podczas „strajku przedsiębiorców” znalazł sobie asystenta społecznego, „pana” Sabinę, która w rzeczywistości jest Norbertem. Zawrotu głowy można dostać. Ale też z ust Brauna padło w prorosyjskim „Sputniku” wiele opinii pochlebnych na temat Rosji, a krytycznych wobec Polski. Dobry reżyser skundlił się ostatnimi czasy, czy tak dobrze się kamuflował? Drugi członek Konfederacji (coś mi brzydko się kojarzy), kandydat na prezydenta RP, Krzysztof Bosak ma bliskie związki rodzinno-finansowe z Rosją. Jego brat, Marek Bosak jest dyrektorem ds. PR w firmie „Vivus”, w Polsce zajmującej się udzielaniem chwilówek. Jej właścicielem jest rosyjski oligarcha Oleg Wiktorowicz Bojko, przyjaciel Putina. Początki działalności Bojki miały związek z jedną z najbardziej brutalnych grup przestępczych i miały wsparcie KGB.
Podczas wspomnianego strajku, który w Warszawie zorganizował inny kandydat na prezydenta, zarażony przez Palikota „przedsiębiorca” Tanajno zatrzymano 60 osób, spośród których 70% nie jest przedsiębiorcami, ale za 20 zł mogą być nawet „Kaszubem z Pucka” lub też z jakiegokolwiek innego polskiego miasta. „Cui bono” sieją ferment w Polsce?
Objawili się znowu ekolodzy, którzy dzisiaj żądają od rządu „obalania” uschniętych drzew w ostatniej „naturalnej puszczy”, a za czasów śp. prof. Szyszko jednym głosem z totalną opozycją gardłowali przeciwko takiej „wycince”. „Cui bono”?
Pojawił się też następny kandydat, dubler „prawdziwej prezydent” Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jak zostanie prezydentem to zrezygnuje z planów CPK. Bo po co on, gdy jest port w Berlinie? Zbędne jest pytanie: „Cui bono?”
Jeśli jest: „cui bono?”, to zasadne jest też pytanie: „za ile”? Dzisiaj jurgielt w rublach nie wysypie się z kieszeni jak sprzedawczykowi z obrazu Jana Matejki, „Konstytucja 3 Maja”. Mamy przecież XXI wiek i sposoby są bardziej wyrafinowane. To jest dofinansowanie Kongresu Liberalno-Demokratycznego, któremu liderował Donald Tusk, przez niemiecką CDU. To jest medal im. niemieckiego polakożercy żydowskiego pochodzenia, Walthera Rathenaua dla niego od Angeli Merkel. To jest wysokie stanowisko Przewodniczącego Rady Europejskiej. I ten niemiecki parasol jest nadal nad Tuskiem rozłożony. Wojciech Sumliński w swojej książce „Niebezpieczne związki Donalda Tuska” bez ogródek stwierdza, że Tusk to „produkt” niemieckich służb i wywiadu wojskowego PRL. Władysław Bartoszewski, będąc szefem MSZ w rządzie Buzka otrzymał 132 tys. marek od niemieckiej fundacji Roberta Boscha za … „rolę jaką odegrał w kształtowaniu stosunków polsko-niemieckich”.
Na korzyść Rosji w Polsce działa legalnie „Fundacja Otwarty Dialog” Bartosza Kramka, otwarcie nawołującego do obalenia polskiego rządu i Ludmyły Kozłowskiej – persony non grata. Ale nie dla polityków z PO: Róży von Thun und Hohenstein i Marcina Święcickiego a także Michnika, Sorosa, Timmermansa, Verhofstadta.
Wziąwszy pod uwagę powyższe, wiadomo już „cui bono”.
Polska powoli otrząsa się z „pracowników na czyjąś korzyść” i naprawia skutki ich praktyk. Wiceminister Woś zapowiada ustawę zakładającą transparentność organizacji ekologicznych – zagranicznych lub finansowanych z zagranicy. Prezydent Andrzej Duda zatwierdził nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego RP. Po raz pierwszy wyraźnie wskazuje się w niej na zagrożenie ze strony ekspansywnej, neoimperialnej Rosji. PGNiG odzyska wreszcie od Gazpromu 1,5 mld dol. z tytułu nadpłaconej kwoty za gaz w latach 2014-2020. I tak trzymać!
Antoni Górski