Wcześniejsze domysły dotyczące niszczenia PKP Cargo przez ośmiogwiazdkową koalicję w celu sprzedaży narodowego przewoźnika obcemu kapitałowi nabierają coraz bardziej realnych podstaw. Spółka zwolniła osobę, która zaalarmowała o wizytach i próbie inwentaryzacji przez osobę w koszulce Deutsche Bahn Cargo.
Kilka dni temu głos w sprawie zagrożenia dla PKP Cargo zabrał były premier Mateusz Morawiecki. — Kolejna strategiczna polska spółka do likwidacji lub sprzedaży za rządów KO? To już chyba nikogo nie dziwi… Nie dajmy zniszczyć PKP Cargo! Musimy bronić tysięcy miejsc pracy! — zaapelował były szef rządu.
Z nagrania udostępnionego przez Morawieckiego na platformie X dowiadujemy się, że “nasz narodowy przewoźnik jeszcze w 2023 r. osiągnął zysk netto przekraczający 80 milionów złotych”, a “nowa ekipa chce zwolnić ponad 4 tysiące pracowników, co spowoduje utratę możliwości realizacji wielu strategicznych zadań, takich jak przewóz wojska czy transport surowców energetycznych”.
Tego samego dnia, kiedy były premier umieścił w mediach społecznościowych swój alarmujący wpis, pojawiła się kolejna niepokojąca informacja dotycząca działań spółki Skarbu Państwa przejętej przez ośmiogwiazdkowców. Zwolniono dyrektora Zakładu Wschodniego spółki, Michała Biska.
To właśnie on zaalarmował Polskę, że na terenie jednostek PKP Cargo pojawił się pracownik ubrany w koszulkę Deutsche Bahn Cargo, mówiący z niemieckim akcentem, który dokumentował majątek zakładu.
— Rzeczywiście mieliśmy do czynienia z takim faktem. Mamy na to dokumentację fotograficzną. Ten człowiek w koszulce Deutsche Bahn był nie tylko w naszej hali napraw Lublin-Tatary, ale także widziano go, gdy fotografował stację Puławy-Azoty. Mamy także zdjęcia z przejazdu kolejowego Rejowiec, gdzie fotografował pociągi. Nie wiem, dlaczego zachowywał się tak beztrosko — mówił Michał Bisek, cytowany przez „wPolityce.pl”. — Musieliśmy wdrożyć odpowiednie procedury. Powiadomiliśmy nasze biuro bezpieczeństwa i audytu w Warszawie. Wysłaliśmy pisma do Straży Ochrony Kolei i na policję. Ponieważ zdobyliśmy numer rejestracyjny samochodu tego człowieka, policja może ustalić, kto to był i jaki był cel jego wizyty. Zrobiliśmy wszystko, aby tej sprawy nie zbagatelizować. Biorąc pod uwagę wcześniejsze akty sabotażu na kolei, musimy reagować na takie sytuacje.
Informacje, że majątek PKP Cargo może być szykowany pod młotek i wyprzedawany zagranicznym przewoźnikom, pojawiły się już kilka tygodni temu. — To są gigantyczne interesy i olbrzymie pieniądze. A 5 miliardów złotych to tylko bezpośrednie przychody spółki PKP Cargo. Kolejne miliardy to przychody spółek, firm, biznesów kooperujących z PKP Cargo, jej podwykonawców itd. Według mojej opinii mogą za tym stać służby. Kto wie jakie? Czy ukraińskie? Czy polskie? Może amerykańskie? Wszystkie razem. Tak przypuszczam, bo nie wierzę w przypadki — komentował cytowany przez nas youtuber i doradca podatkowy Tomasz Piekielnik.
W analizie zaprezentowanej na jego kanale nie zabrakło informacji na temat ukraińskiej spółki wchodzącej na polski rynek. Tomasz Piekielnik wiąże wejście spółki na polski rynek i udzielenie jej koncesji z ewentualnym przejęciem części majątku PKP Cargo po spodziewanej upadłości spółki.
Według doniesień prasowych dostępnych w internecie, spółka Ukrainian Railways Cargo Poland otrzymała licencję na wejście na europejski rynek kolejowych przewozów towarowych, wydaną przez Urząd Transportu Kolejowego Polski. To spółka z kapitałem zakładowym 5 tysięcy złotych, której jedynym udziałowcem jest ukraińska spółka kolejowa. Prezesem jednoosobowego zarządu jest Mykhajło Plastun, który w przeszłości pełnił funkcje w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Ukrainy i Departamencie Przestępczości Gospodarczej w Kijowie.
— Problemy PKP Cargo nie są przypadkowe. Obserwujmy kolejne doniesienia. Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie mówił o zwolnieniu 4000 osób. Teraz o tym jest mowa. Ta szczególna procedura restrukturyzacyjna ma służyć temu, aby rozłożyć parasol ochronny nad spółką, a w istocie postawić ją na nogi. Doświadczenie życiowe podpowiada jednak, że z takich postępowań spółki wychodzą rozparcelowane i sprzedawane za bezcen — alarmował cytowany przez nas youtuber.
Przypomnijmy, że 24 lipca zarząd PKP Cargo zdecydował o przeprowadzeniu zwolnień grupowych w zakładach i centrali spółki. Mają one objąć do 30% zatrudnionych, czyli do 4142 pracowników w różnych grupach zawodowych. Teraz powołany przez ministerstwo zarząd PKP Cargo ogłosił, że nie ma pieniędzy na wypłatę części należności pracowniczych.
— Zarząd PKP Cargo zdecydował, że z pensjami za lipiec 2024 roku nie zostaną wypłacone niektóre szczególne składniki wynagrodzenia, jak odprawy emerytalne czy nagrody jubileuszowe. Przyczyną jest trudna sytuacja spółki i priorytetowe potraktowanie wynagrodzeń zasadniczych — podano w komunikacie wydanym przez władze spółki.
Marek Adam