Sporo ostatnio na portalu Opinie o Piotrze Grzymowiczu. Nie dziwota. Prezydent Olsztyna stał się niekwestionowanym liderem totalnej, antyrządowej opozycji. Jeszcze niedawno strofował radnych Prawa i Sprawiedliwości, że zabierając głos w sprawach miasta zajmują się polityką. A przecież On i wspierająca go koalicja: od komucha Czesława Jerzego Małkowskiego poczynając, przez fircyków z Platformy i Klub Młodych Lekarek, a na jego osobistych asystentach (jeden nawet używa tytułu profesorskiego) – kończąc, polityką się brzydzą.
Piotr Grzymowicz ma jeden cel – do końca życia pełnić urząd Prezydenta Olsztyna. Bardzo proszę niech nikt nie bierze poważnie rozpuszczanych przez samego Grzymowicza pogłosek, że już ma dość i w następnych wyborach startować nie będzie. Zapewniam, że jeżeli będzie mógł kandydować to -kandydować będzie. I jak zwykle zrobi najdroższą , najbardziej spektakularną kampanię wyborczą.
Podobnie jak do końca życia w wyborach na Prezydenta Olsztyna będzie startował Czesław Jerzy Małkowski. Ta para dwadzieścia lat temu zawarła sojusz i początkowo (dzięki uprzejmości Janusza Cichonia), a potem już o własnych siłach – rządzi Olsztynem.
Dla wielu takie stwierdzenie wyda się dziwne. Jak to?! Tyle razy walczyli ze sobą w wyborach, atakowali się. To tylko pozory. Grzymowicz – Małkowski stanowią doskonale uzupełniającą się parę. Dwie połówki tego samego jabłka. Z jednej strony zimny technokrata obojętny na warunki w jakich żyją ludzie, żałujący pieniędzy na opiekę nad dziećmi, sport, służbę zdrowia, bezpieczeństwo, kulturę, a ostatnio nawet na bożonarodzeniowe światełka. Jednocześnie zawsze gotowy wydawać miliardy, które trafią do kolegów z branży budowlanej.
Dla odmiany owiany legendą okrutnie skrzywdzonego Czesław Jerzy Małkowski. Człowiek – karnawał, nawrócony komunista, zakłamany do ostatniego oddechu, potrafiący każdemu schlebiać, obiecywać wszystko co tylko kto chce usłyszeć, rozdawać naręcza kwiatów i tony czekoladek (a czasem cenniejszych podarunków). Z zamiłowania organizator parad, festiwali, maskarad, jubileuszy. Nastawiony wyłącznie na budowanie własnej popularności. Jednocześnie potrafiący doskonale znaleźć się w polityce. Dzisiaj jego rola to siedzieć cicho i dyskretnie wspierać Grzymowicza w ważnych głosowaniach w Radzie Miasta. Kiedy przychodzi pora, ma wystartować w wyborach, żeby zagospodarować elektorat tęskniący do starych dobrych czasów (bez względu na to, o które dobre czasy chodzi).
Jego zadanie to zrobić zamęt, stworzyć fałszywą alternatywę, a w drugiej turze z honorem (?) przegrać z Grzymowiczem. W zamian za swoje przysługi ma do końca życia spokój i opiekę olsztyńskiego układu. Dwaj Panowie i wspierający ich olsztyński układ doskonale opanowali sztukę wyborczej socjotechniki i tworzenia fałszywej alternatywy.
Wracając do Piotra Grzymowicza – jego polityka:
- miłość do wielkich, koszmarnie kosztownych i wątpliwych, a czasem wręcz szkodliwych inwestycji,
- ignorowanie działań zwiększających wpływy budżetowe,
- akceptacja ucieczki z Olsztyna młodych mieszkańców ,
- brak zainteresowania działalnością olsztyńskich przedsiębiorców,
- brak zainteresowania pozyskaniem nowych firm,
- brak działań racjonalizujących wydatki (kompletnym ignoranctwem zarządczym jest obcinanie wydatków wszystkim po równo (tym razem po 8 %),
- zakorkowanie centrum miasta,
- fatalny stan obiektów sportowych.
Te i wiele innych wytworzonych i pogłębionych przez Niego problemów zbudowało mu bardzo duży negatywny elektorat.
Tym bardziej, że brakuje na wszystko co bezpośrednio służy mieszkańcom lub poprawia poziom ich życia. Do symboli jego polityki trzeba zaliczyć odmowę finansowania pływania dla dzieci, chęć zamykania DPS-ów, żebranie o dotacje rządowe na budowę żłobka (przy wydawaniu miliardów na inne nietrafione inwestycje), forsowanie wysokich cen usług komunalnych, fatalny stan nawierzchni ulic. Piotr Grzymowicz znalazł na to sposób: zostanę liderem antyrządowej opozycji!
Po pierwsze sejmowa opozycja w Olsztynie nie przejawia ochoty do działania i łatwo zająć pole lidera.
Po drugie w Olsztynie jak w większości dużych miast przeważa elektorat niechętny Prawu i Sprawiedliwości, a zatem Grzymowicz liczy, że łatwo zapanuje nad tym potencjałem swoimi politycznymi deklaracjami i działaniami.
Po trzecie przykryje antyrządową retoryką wszystkie problemy jakie sam tworzy w Olsztynie. Dlatego poszukuje wręcz pretekstów, aby zaatakować rząd, twierdząc przy każdej okazji, że to rząd odpowiada za skutki jego katastrofalnej dla Olsztyna polityki. Doprawdy absurdem jest dopominanie się, aby rząd wybudował w Olsztynie żłobek, bo miasto będące w czołówce dochodów na jednego mieszkańca w Polsce na budowę żłobka nie ma pieniędzy. Podobnie jak oczekiwanie, że rząd będzie finansował próby ratowania innych fatalnych skutków jego zarządzania miastem.
Po czwarte jest to działanie wyprzedzające. Prędzej, czy później Piotr Grzymowicz zasiądzie na ławie oskarżonych w sprawie Helpera . Wtedy bardzo przyda się legenda prześladowanego przez pisowski reżim krnąbrnego samorządowca. Będzie to pięknie współgrało z linią obrony Tomasza Kaczmarka, który przedstawia się jako ofiara machinacji służb kierowanych przez Mariusza Kamińskiego.
Podsumowując celem tych działań jest tworzenie przekonania, że za wszystkie problemy Olsztyna odpowiada rząd Prawa i Sprawiedliwości. A dzielny rycerz Piotr Grzymowicz walczy z nim dla dobra mieszkańców. W tej sytuacji wniosek ma być prosty – skoro nie lubisz Prawa i Sprawiedliwości popieraj Piotra Grzymowicza, bo on z nimi walczy.
W imię korzyści osobistych i korzyści swojej grupy Piotr Grzymowicz zrzucił maskę zatroskanego o sprawy miasta samorządowca i wbrew interesom mieszkańców podejmuje na każdym polu walkę z rządem Prawa i Sprawiedliwości.
Łamiąc Konstytucję i ustawowe kompetencje samorządu bierze się prowadzenie polityki zagranicznej Państwa Polskiego. Walczy o to, aby UE mogła zabierać Polsce, a w konsekwencji Olsztynowi przyznane wcześniej środki pod pretekstem, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jej zdaniem jest nieprawomyślny.
On jednak nie składa broni. Niech się pali, niech się wali, ja Piotr Grzymowicz, chudą piąsteczką z grodu na Łyną, jeszcze nie raz Warszawie pogrożę.
Jerzy Szmit