Wołający za demokracją totalsi pogubili się w pojmowaniu kluczowego ustroju państw członkowskich Unii Europejskiej. Być może nie zrozumieli zasad trójpodziału władzy, a może ucząc się o demokracji skupili się na podręcznikach drukowanych w Moskwie w latach 70. XX wieku. Tak, czy inaczej czwartkowe wydarzenia pokazały, że oddali swoje demokratyczne dziewictwo za pieniądze, choć z pewnością zaboli ich, kiedy zrozumieją, że nie były to poważne pieniądze – ledwie garść monet.
Obowiązujący w Polsce i całej Unii Europejskiej (prawdę mówiąc to również najbardziej rozpowszechniony system sprawowania władzy na świecie) podział władzy na władzę ustawodawczą, sądowniczą i wykonawczą zaproponował Monteskiusz a wzmocnił w swoich traktatach John Locke.
Teoria trójpodziału władzy zakłada równość poszczególnych rodzajów władz, które dzielą się na władzę ustawodawczą, stanowioną przez parlament wybierany prze społeczeństwo. Władza wykonawcza zajmuje się wprowadzaniem prawa ustanowionego przez władze ustawodawczą. W Polsce przedstawicielami tej władzy są Prezydent, Rada Ministrów oraz administracja rządowa. Władza sądownicza natomiast sprawowana jest przez sądy i trybunały. Trójpodział władzy – o czym zapewniają nas totalna opozycja i unijna administracja – pozwala na prawidłowe funkcjonowanie państwa demokratycznego, zaś poszczególne rodzaje władz nawzajem się kontrolują, ale także wspierają.
Autorytet władzy
W stolicy, gdzie co kilka dni wybuchają społeczne protesty starannie przygotowywane przez polityków opozycji, przed warszawskim Sądem Okręgowym w czwartek rano pojawiła się grupa zwolenników totalnej opozycji stojąca tradycyjnie „murem za Igorem”. I nie przyszli z powodu decyzji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego pozbawiającej sędziego immunitetu i zawiesił go w czynnościach służbowych (z 25 proc. obniżeniem pensji), ale z powodu słów, które dzień wcześniej powiedział ich bohater – zaangażowany politycznie sędzia Igor Tuleya, a które dzisiaj rano wybrzmiały jeszcze mocniej. Sędzia ów stawił się w czwartek rano w pracy deklarując, że musi pracować, bo „nie uznaje decyzji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego” (sic!). To dziwne bo uznał decyzję tej samej Izby tego samego Sądu z czerwca tego roku, kiedy Izba ta nie zgodziła się na uchylenie mu immunitetu.
Czy jest to nowy standard, który kasta sędziowska chce narzucić społeczeństwu? Uznawanie wyroków i decyzji sądów przez podsądnych? Czy oznacza to, że skazany może odmówić stawienia się np. w zakładzie karnym powołując się na „nie uznawanie składu sędziowskiego i wyroku tego sądu”?
Najwyraźniej! Warto pamiętać, że sędzia Igor Tuleya podejrzany jest o ujawnienia informacji ze śledztwa oraz danych i zeznań świadka, które naraziły bieg postępowania. Trudno wyobrazić sobie mocniejsze podkopanie autorytetu władzy sądowniczej!
W podkopywaniu autorytetu demokracji intensywny udział wzięły również uczestniczki tzw. strajku kobiet, w tym jego liderka Marta Lempart, która najpierw agresywnym zachowaniem, później obelgami prowokowała policjantów – jak by na to nie patrzeć, reprezentujących władzę wykonawczą – którzy starając się opanować niespokojny tłum mający za główne hasło i postulat adresowane do wszystkich „wypier…” potraktowali wszystkich gazem łzawiącym. Oberwało się również Marcie Lempart, która nie ominęła chyba żadnej kamery telewizyjnej skarżąc się na ochraniającą ją policję.
– Policjanci podczas protestu służyli jako prywatna armia – podekscytowana sapała do mikrofonów. – W bardzo wielu aspektach mieliśmy do czynienia z całym szeregiem naruszeń przepisów przez policjantów. Dokonywali bezprawnie legitymowania (sic!), nie podawali podstawy prawnej faktycznej swoich działań, a poza tym zachowywali się agresywnie w stosunku do demonstrujących. Dodajmy, że do agresywnych demonstrujących.
Niestety Lempart nie potrafiła podać przykładów jakichkolwiek innych „naruszeń”, niż wynikających z obowiązku policjantów zapisanych w Ustawie o policji. Jednak jej zdaniem policja jest skompromitowana, nie należy się jej szacunek, a już najmniej jakikolwiek posłuch. Aktem prawdziwej demokracji winno być ignorowanie policjantów, okazywanie im lekceważenia i ostracyzmu. Przypomnijmy – chodzi o drugą władzę.
Z policją starł się również Włodzimierz Czarzasty, demokrata z naprawdę silnym stażem, w latach 80. członek Socjalistycznego Związku Studentów Polskich i do samego końca członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a dzisiaj polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Poseł Czarzasty – przedstawiciel Władzy Ustawodawczej, Pierwszej Władzy – nie chciał Władzy Wykonawczej okazać legitymacji poselskiej. Mówił, że jej nie ma. Głupi policjant nie zrozumiał, więc demokrata popchnął go – niech zna swoje miejsce w szeregu!
Niesmaczne weto
Totalsi będąc przy głosie dość często mówili w czwartek o zdradzie. Zdradzie, jakiej dopuścił się rząd polski na Unii Europejskiej, przede wszystkim zdradzie wobec… Niemiec (sic!). Poszło o weto, które Polska i Węgry postawiły europejskiemu budżetowi w związku z narzuceniem przez Niemców i Belgów powiązania wydatków budżetu z tzw. praworządnością – praworządnością niezdefiniowaną i nie do końca jasną, w obecnym kształcie zmierzającą do ograniczenia suwerenności. Nie tylko Polski – każdego państwa, które sprzeciwi się Niemcom.
Węgierskie i polskie weto – zdaniem totalsów – było czymś niesmacznym, niegodnym i z pewnością nie będzie skuteczne. Wprost przeciwnie! Narazi nas na większy gniew Niemiec.
Nie martwiłbym się jednak tym gniewem – weto w polityce europejskiej było już wykorzystywane!
Warto sięgnąć do historii innego weta (jak raz belgijskiego), kiedy protest rządu regionalnego Walonii w Belgii, który nie zgodził się w 2016 roku na podpisanie przez Unię Europejską umowy handlowej z Kanadą, spowodował niemal rok trwający chaos w europejskiej polityce handlowej. Problem nie byłby pewnie tak duży, gdyby administracja unijna nie obiecała Kanadyjczykom, że traktat CETA zostanie podpisany przez UE bez najmniejszego problemu. Walonia, która ma około 3,6 miliona ludzi i około 0,7 procent całej populacji UE, odmówiła zatwierdzenia umowy z powodu… obaw o standardy społeczne i środowiskowe. Rozmowy w sprawie umowy CETA wznowiono i wszystkie zastrzeżenia Walończyków zostały w niej uwzględnione, zaś sam traktat podpisany – na warunkach Walończyków.
Paweł Pietkun