Polityka w cieniu zarazy ma swoje jaśniejsze i ciemniejsze strony. W świetle jupiterów rozgrywa się bardzo ciekawa walka o drugą turę, wszyscy zadają sobie pytanie, kto będzie kontrkandydatem lidera wyścigu, Andrzeja Dudy zwanego Notariuszem (nim podpisze to przeczyta, i w odróżnieniu od poprzednika pisze bez błędów).
Na dzień dzisiejszy, na czele peletonu pościgowego znajduje się Szymon Hołownia, zwany również Szymonem Płaczliwym, desygnowanym do wyścigu przez środowisko TVN. Typowy „mąż swojej żony”, ale nie ma się co dziwić, żona kandydata Hołowni to pilot myśliwca MIG29, a tam byle kogo nie przyjmują.
Tuż za nim plasuje się przedstawiciel „rolników z wiejskiej” i niedobitków Pawła Kukiza – Władysław Kosiniak Kamysz, przez żonę zwany „Tygrysem”.
Dalej to już robi się sensacyjnie – czwartym w stawce pościgowej jest Krzysztof Bosak z Konfederacji (Barskiej czy Targowickiej? Oto jest pytanie…) charakteryzujący się tajemniczym uśmiechem Giocondy (jedna z teorii mówi, że jest to uśmiech kobiety, która właśnie przed chwila zjadła swojego męża).
O dwie długości za Krzysiem Bosakiem plasuje się Małgorzata Kidawa Błońska, znana wposiadaczka znamienitych przodków (premiera i prezydenta II RP), kandydatka Platformy Obywatelskiej, zwanej dla niepoznaki Koalicją Obywatelską.
Za panią Małgorzatą czai się Robert Biedroń, którego do startu w wyborach zmusiła Lewica. Robert, mimo iż niezbyt chętnie oderwał się od życia, w Brukseli bierze udział w różnego rodzaju debatach i meetingach i jest chyba w sumie zadowolony ze swojej pozycji – tuż za nim jest czterech zdrowych facetów w różnym wieku. Dwóch najstarszych to poważni ludzie – pan Marek Jakubiak zasłynął warzeniem doskonałego piwa i uratowaniem od zagłady najstarszego czynnego browaru na ziemiach polskich (Lwówek Śląski), a pan Stanisław Żółtek to zasłużony samorządowiec. O pozostałych z tej czwórki można powiedzieć tylko tyle, że nawet Pan Bóg może mieć swój słabszy dzień.
Bez względu z kim Andrzej Duda będzie walczył w II turze, to już dzisiaj wiemy jedno – kampania ta przejdzie do historii prawdopodobnie pod nazwą „Uciekająca panna młoda”.
Symbolem tej kampanii ma szanse zostać Janusz Cichoń, którego zdjęcie (gdy goni uciekającą przed nim młodą kobietę) lokalny dodatek do gazety, której nazwy nie wymówię, opatrzył tytułem: „Olsztynianie wsparli kandydaturę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej”.
Janusz Cichoń i Małgorzata Kidawa-Błońska
Było to takie symboliczne otwarcie kampanii w Olsztynie, niejako zapowiedź tego co się wydarzy, zapowiedź dramatycznego pościgu za wyborcami i spadających na łeb i na szyję notowaniom kandydatki Koalicji Obywatelskiej.
P.S. Życie to potrafi pisać najlepsze scenariusze. Koalicja Obywatelska podmieniła swoją kandydatkę na kandydata i to nie byle jakiego, prezydenta miasta Warszawa Rafała „Pęknięta Rura” Trzaskowskiego. Tym samym kroi nam się szansa na inny leitmotiv tej kampanii – „Zamienił stryjek siekierkę na kijek”.
Nowy kandydat, oprócz również znamienitych przodków, dał się poznać warszawiakom jako „ten, który czego się nie dotknie to spieprzy” – począwszy od szyby w drzwiach, a skończywszy na wylewaniu ścieków do Wisły.
Te ścieki (nazwijmy rzecz po imieniu – odchody) wlewane do Wisły (3,5 miliarda litrów do czasu interwencji rządu) i notoryczne powoływanie się kandydatów z Koalicji Obywatelskiej na swoich przodków (bo sami nie maja nic do zaoferowania) jest bardzo zgrabnym nawiązaniem do tradycji II RP, opisanej w przedwojennej fraszce „Róża i guano”.
W zielonych nurtach Wisły płynęły dziś rano
Różyczka holenderska i zwykłe guano.
Ona lekko pociąga noskiem z łobuzerska
i przedstawia się: „Jestem róża holenderska!
„A guano, bidula, myśli, co by tu rzec
Żeby szumnym tytułem dumną różę urzec.
Myśli, a potem rzecze z żałosnym grymasem:
„A ja… ja jeszcze wczoraj byłem ananasem!”
Grażyna Paździoch