Bez względu na Twoje poglądy polityczne Drogi Czytelniku, właśnie dostałeś ostrzeżenie przed zagrożeniem, jakim jest dla Polski, likwidacja ustroju demokratycznego, zawieszenie Konstytucji RP i szeregu traktatów międzynarodowych oraz wykluczenie Polski z międzynarodowych społeczności. Donald Tusk podniósł rękę na prawa człowieka i nadając sobie władzę Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, a w końcu Sekretarza Generalnego ONZ i Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych zaczął zawieszać prawa podstawowe.
W przypadku Polski doszedł na razie do deklaratywnie tymczasowego zawieszenia zakazu stosowania tortur, jeśli zaś chodzi o Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych zawiesił w Polsce prawo do azylu, a jest dopiero na początku drogi…
Tusk jak Król Słońce
W ostatniej decyzji rządu Donalda Tuska o zawieszeniu prawa do azylu nie chodziło wcale o niewpuszczenie do Polski imigrantów, skądkolwiek by do nas nie przybywali, lecz o bezkarny pokaz siły i kasowanie jednego po drugim praw człowieka, gwarantowanych międzynarodowymi traktatami. Traktatami, które są największym osiągnięciem ludzkości – co do tego nie mają wątpliwości ani prawnicy zachodniej kultury basenu Morza Śródziemnego, ani arabscy prawnicy krajów opartych na szariacie, ani azjatyccy prawnicy których system prawny wywodzi się z dzieł Konfucjusza, czy Mahabharaty.
W ostatniej deklaracji lidera obozu rządzącego nie ma troski o przyszłość Polski i zabezpieczenie jej przed niekontrolowaną imigracją z krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. To deklaracja, w której premier literalnie przyznaje sobie prawo do władzy absolutnej, władzy sięgającej daleko ponad Konstytucję i prawa człowieka. To również pokaz siły, który wyszedł mu doskonale w Polsce, ale który w cywilizowanym świecie został odebrany, jako jak najbardziej poważny sygnał ostrzegawczy przed pojawieniem się na mapie świata kolejnego państwa rządzonego przez autokratę. Przez człowieka, który każdy dzień urzędowania zaczyna pewnie słowami wypowiadanymi przez XVII wiecznego francuskiego Króla Słońce, Ludwika XIV „to ja jestem prawem”. Historię regencji Ludwika XIV doskonale znamy – wprowadzony przez niego absolutyzm skończył się długo po śmierci Ludwika krwawą i okrutną Rewolucją Francuską. Skończył się obaleniem dynastii Burbonów, którzy nawet po restauracji królestwa nigdy już nie doszli do pełnej władzy, ponownie tracąc tron na rzecz Republiki.
Unia Europejska odmówiła uznania decyzji o zawieszeniu praw człowieka przez Donalda Tuska choć domaga się on od struktur unijnych uznania decyzji polskiego rządu. W skrajnym przypadku Tuskowi grozi nawet oskarżenie o zbrodnie wojenne, bo naruszanie Konwencji Genewskich, które mocują w światowym systemie prawnym również prawo do azylu, jest właśnie zaliczane do takich zbrodni.
O jeden zamach na prawa człowieka za dużo
Konwencje Genewskie powstały po okrucieństwach II wojny światowej i stały się – do dzisiaj – najważniejszymi aktami regulującymi prawa podstawowe przynależne każdemu człowiekowi. Wśród nich jest również prawo do azylu – każdy człowiek może ubiegać się o azyl, jeżeli ucieka przed prześladowaniem lub innym nieludzkim i poniżającym traktowaniem w swoim kraju pochodzenia. Nie oznacza to przyznawania azylu z automatu, ale konieczność przeprowadzenia procedury azylowej wobec każdego starającego się. Prawo do azylu jest zagwarantowane również na mocy art. 18 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej, a w końcu Konstytucji RP, który określa to w art. 56.
Państwa członkowskie – z aktywnym udziałem Donalda Tuska – uzgodniły wspólną europejską politykę azylową, obejmującą między innymi regulacje w zakresie jednolitego statusu azylu i ochrony uzupełniającej w tym wspólnej procedury ich przyznawania i pozbawiania, wspólnego systemu ochrony czasowej, partnerstwa i współpracy z państwami niebędącymi członkami Unii. Jest to podstawa wspólnego europejskiego systemu azylowego WESA.
Ten wymierzony w prawa człowieka ruch Donalda Tuska, lidera Koalicji Obywatelskiej i premiera rządu został w końcu dostrzeżony przez europejskie (i nie tylko stolice). Wcześniejsze przypadki łamania praw człowieka w Polsce były dyskretnie przemilczane przez unijny establishment, który nie chciał reagować na postępowania kolegi, który obiecał pozbawienie polskiej gospodarki konkurencyjności i obietnicę tę starał się solidnie wypełniać.
Ksiądz na torturach
Do łamania praw człowieka dochodzi dzisiaj również w sprawie sercanina, księdza Michała Olszewskiego, który w coraz gorszym stanie przebywa w areszcie. Ksiądz, założyciel fundacji Profeto, został zatrzymany przez ABW pod koniec marca tego roku. W czasie zatrzymania odmawiano mu wody, nie pozwalano również korzystać z toalety – o czym opinia publiczna dowiedziała się z opublikowanego w mediach listu księdza. W liście znalazł się również opis tego, jak kapłana w kajdankach „wystawiono” na widok publiczny na jednej ze stacji benzynowych, co bezspornie naraziło jego godność i dobre imię. Przy czym należy pamiętać, że wówczas był zatrzymany jedynie w charakterze podejrzanego – do aktu oskarżenia i postępowania sądowego, w którym ksiądz może być uznany za winnego i skazany, droga wciąż jeszcze była daleka.
Zapowiedzi o wyjaśnieniu zarzutów, które publiczne deklarowali ministrowie, nie doczekały się realizacji, choć zgodnie z międzynarodowym prawem taki zarzut powinien być sprawdzany w świetle kamer, tak żeby opinia publiczna, a przede wszystkim sam poszkodowany, nie miała wątpliwości, że rzeczywiście ktokolwiek chciał je sprawdzić i wyjaśnić. Nic takiego się nie wydarzyło.
Kolejna szansa – zażalenie na traktowanie ks. Olszewskiego przez służby – pojawiła się, kiedy na początku września w kajdankach dowożono księdza do sądu, który na podstawie dowodów miał rozstrzygnąć, czy rzeczywiście prawa człowieka zostały wobec kapłana złamane. Tak się nie stało. Dlaczego? Służby, które miały dostarczyć dowody, zlekceważyły wezwanie sądu do ich dostarczenia.
– Jedne organy poinformowały sąd o braku takich materiałów, a drugie nie udzieliły odpowiedzi – informował adwokat księdza Olszewskiego mec. Krzysztof Wąsowski, dodając, ze zaczyna mieć podejrzenie, że w ogóle nie ma materiałów, które mogłyby dowieść jedną bądź drugą wersję wydarzeń.
W Prawach Człowieka nie ma miejsca na wyjątki
Gubienie lub niszczenie dowodów oraz lekceważenie wezwań sądów to jedne z podstawowych wyróżników państwa, w którym prawa człowieka są łamane przez służby. Służby, które nie potrafiły wytłumaczyć również, dlaczego księdza dowożono do sądu w kajdankach, choć rozszerzony akt oskarżenia nie wspomina w ani jednym punkcie o tym, że ten zatrzymany może być groźny dla siebie i otoczenia.
Traktowanie księdza Michała Olszewskiego, którego prokuratorzy Adama Bodnara mimowolnie wybrali na symbol represji policyjnego państwa, już dzisiaj staje się najpoważniejszym zarzutem wobec Rzeczpospolitej, w której imieniu obecny rząd i organy ścigania łamią prawa człowieka, nawet nie dbając o to, żeby robić to w białych rękawiczkach. Urzędnicy ci w końcu odpowiedzą przed międzynarodowymi trybunałami za zamach na prawa podstawowe, które w cywilizowanym świecie są świętością.
Donald Tusk i jego wyznawcy doskonale wiedzą, że popełniane przez nich przestępstwa przeciwko człowieczeństwu nie zapadną w niepamięć i że nie da się uciec przed konsekwencjami ich łamania. Nawet jeżeli wyjadą z Polski, wszystko jedno, czy na unijne placówki, czy do pracy w międzynarodowych instytucjach, nie uciekną przed odpowiedzialnością za swoje obecne działania.W obszarze dotyczącym praw człowieka nie ma bowiem miejsca na wyjątki – trzeba je przestrzegać literalnie i bezwzględnie, a zapisy najważniejszych aktów prawnych przygotowywano tak, żeby nie pozostawiać miejsca na interpretację.
Nieuzasadnione sankcje
W przypadku ks. Olszewskiego zdeptano Powszechną Deklarację Praw Człowieka, Europejską Konwencję Praw Człowieka, ale także Reguł Nelsona Mandeli, które opisują warunki postępowania z aresztantami i więźniami. Reguła 47 dokumentu mówi, że „stosowanie łańcuchów, kajdan lub innych środków przymusu, które są z natury poniżające lub bolesne, jest zabronione”. W przypadku księdza przy stosowaniu kajdan bezspornie chodziło o poniżenie go. Sprawa stosowania tortur wobec ks. Olszewskiego została odroczona do 18 października, wcześniej jednak kapłanowi przedłużono areszt o kolejne trzy miesiące. Dlaczego? Według prokuratury chodzi o zebranie kolejnych materiałów dowodowych w sprawie nielegalnie – zdaniem Prokuratury Generalnej – otrzymanych z Funduszu Sprawiedliwości Społecznej pieniędzy. Pieniądze te zostały wydane na budowę ośrodka Archipelag – Wyspy Wolne od Przemocy, który miał pomagać rodzinom, dzieciom, osobom samotnym, kobietom, mężczyznom dotkniętym przemocą fizyczną, psychiczną, duchową czy ekonomiczną. Budynek ośrodka fizycznie został zbudowany i stoi, ksiądz nie posiada własnego majątku, dokumentacja zaś znajduje się w posiadaniu służb i prokuratury. Trzymanie go w areszcie nosi znamiona nieuzasadnionych sankcji, które mogą być interpretowane jako łamanie praw człowieka. Tym bardziej że w tak długim czasie prokuratura mogła zabezpieczyć wszystkie ewentualne dowody przeciwko oskarżonemu. Jeżeli tego nie zrobiła, to znaczy, że albo więcej dowodów nie ma, albo wykorzystuje areszt jako bezprawną sankcję wymierzoną w konkretną osobę, wzmacniając tę sankcję publicznym okazywaniem oskarżonego (wciąż niewinnego zgodnie z zasadą domniemanej niewinności in dubio pro reo) w kajdanach, co powoduje społeczne skazanie kapłana przed faktycznym procesem sądowym. W obu przypadkach państwo polskie dopuszcza się łamania praw podstawowych.
Sojusznicy powoli się budzą
Unijni urzędnicy zaczynają się orientować, że Donaldowi Tuskowi, liderowi tzw. „walczącej demokracji” nie chodzi wcale o umocnienie rzeczonej demokracji. Sięgnął po władzę absolutną i ani myśli zrobić choćby mały krok do tyłu. Zauważyli to – choć zbyt późno – także koalicjanci Platformy Obywatelskiej, którzy zaczęli publicznie wzywać Tuska do wycofania się z pomysłu zawieszenia prawa do azylu. Wszak, jak tłumaczyli, samo prawo nie oznacza, że azyl zostanie przyznany, a jedynie że według ustalonych przez UE procedur uchodźcy i migranci będą mogli składać wnioski o taki azyl i liczyć na ich rozpatrzenie. Reżim obecnej władzy w końcu minie i wówczas będziemy musieli osądzić zbrodniarzy i przestępców we własnym zakresie – tak, jak to robią do dzisiaj Niemcy osądzając nielicznych już byłych żołnierzy i urzędników Hitlera. Przypadków łamania praw człowieka przez polskiego premiera nie da się ukryć, ani zamazać. Od roku skrupulatnie zapisują je organizacje międzynarodowe, oraz działacze społeczni – także ci, którzy jeszcze dwa lata temu krzyczeli na pikietach „precz z Kaczorem Dyktatorem”. Dzisiaj coraz częściej – choć wciąż zbyt cicho – przyznają, że się mylili i o demokrację trzeba się martwić dopiero teraz.
Paweł Pietkun
Regional Director for Poland, U.S. Institute of Diplomacy and Human Rights