Media w Polsce obiegła informacja, że Tusk uważa, że posiadanie dzieci, to zniewolenie kobiet, że rodziny bez dzieci są tańsze dla Państwa. Temat obiegł media lotem błyskawicy, ale szkoda, że bez głębszej refleksji. Spójrzmy z jednej strony, nie potrzeba szkół, nauczycieli, żłobków, a kobiety mogą bezproblemowo pracować i płacić na państwo. Nie byłoby potrzeby myślenia o 500+, wreszcie. To jest kwintesencja rządów Tuska, gdzie była druga strona i tego zabrakło w obecnej debacie.
O ileż państwo byłoby tańsze, gdyby ludzie pracowali do śmierci, bez emerytury, a jeśli już, to jedna, dwie i doktor „piasek”, albo doktor „glinka”. Tusk podniósł wiek emerytalny do 67 lat, a już w reżymowych mediach była propaganda, że wiek ten trzeba podnieść do 72 lat, albo i do 75 lat.
Drugą część planu Tusk zaczął realizować, ale pierwsza część dotyczy także dzieci, a mówiąc precyzyjnie, ich braku. Gdyby pozwolić Tuskowi rządzić, Polacy byliby w sytuacji Ujgurów w Chinach, gdzie Ujgurzy są zamykani w obozach pracy, bez prawa do posiadania dzieci, przy skromnym wyżywieniu, gdzie dożywotnio muszą pracować, często w zachodnich koncernach, aż do śmierci.
Zacznijmy od artykułu Tuska w piśmie „Znak”, gdzie młody Tusk napisał, że gardzi Polską i polskością. Dodajmy list Tuska do Puigdemonta, gdzie napisał wprost, że on też należy do mniejszości. Pytanie, do jakiej mniejszości? Jedni mówią Niemiec, inni, niemiecki Żyd. Nie podejmuję się tego rozstrzygać, bo może żadna z tych opcji. Sam napisał, że nie jest Polakiem. Ale czy to jest powód, aby nienawidzić Polaków, aby zamienić Polskę w obóz pracy dożywotniej?
Pozwólmy Tuskowi mówić, powie jeszcze więcej na temat planów eksterminacji Polaków, a totalni polecą w wyborach na śmietnik historii.
Piotr Solis