Sondaże publikowane przez media głównego nurtu nieodmiennie pokazują rosnące poparcie dla gabinetu Donalda Tuska i jego koalicjantów. Z wyników tych cieszy się premier, który kryguje się w serwisach społecznościowych, że ma „taką trochę chłopięcą satysfakcję”, bo przecież po roku od przejęcia władzy Polacy wciąż mu ufają – i to ufają bardziej, niż znienawidzonemu PiS-owi. Problem w tym, że i sondaże, i słowa Tuska są niczym więcej, niż średniej klasy propagandą. Tymczasem prawda znajduje się w naszych portfelach.
Polacy codziennie niepytani wypowiadają się w sondażach – to ich decyzje konsumenckie i gospodarcze. Te mówią, że Polska nie jest ani tak różowa, ani tak bogata, jak słyszymy z ekranów telewizorów.
Kto lubi Donalda?
Według sondażu, na który powoływał się Donald Tusk, przeprowadzone dzisiaj wybory cieszyłyby się raczej niską, 56 proc. frekwencją. Głosujący popieraliby chętniej Koalicję Obywatelską (33,6 proc.) niż Prawo i Sprawiedliwość (28,9 proc.) Szanse miałaby jeszcze Konfederacja (10,7 proc.) i Trzecia Droga, czyli egzotyczny sojusz Szymona Hołowni z ludowcami (10,4 proc.). Reszta szoruje po dnie – w tym Lewica ze swoim niewiele ponad ośmioprocentowym poparciem. No ale dla Lewicy i Trzeciej drogi to są koszty mariażu ze starymi wygami z PO. Benefity płynące z władzy trafiają do Koalicji Obywatelskiej, zaś afery i niespełnione obietnice szkodzą solidarnie wszystkim, przy czym procentowo najwięcej tym najsłabszym.
Był jeszcze jeden sondaż – tym razem CBOS-u, który pokazywał cokolwiek odmienny obraz rzeczywistości. Przede wszystkim 39 proc. ankietowanych opowiada się, jako przeciwnicy obecnego rządu (przy 34 proc. poparciu pozostałych i niechętnej obojętności całej reszty). Nieco inaczej wygląda również ocena samego premiera – połowa badanych ocenia go źle na obecnym stanowisku (przy odwrotnej ocenie jednej trzeciej). Spadła także ocena perspektyw gospodarczych kraju. Jednak tego sondażu Donald Tusk omawiać nie chce, podobnie jak nie interesują go faktyczne opinie Polaków – nie badanej próbki, ale całego niemalże narodu, który bierze udział w najważniejszej dla każdego rządu ocenie. Chodzi o zaufanie dla rządu, a więc również własnego kraju, mierzone w… pieniądzach. W tym sondażu nieufność do polityki rządu jest już warta pół miliarda złotych. I rośnie.
Masowe wycofywanie środków
Chińskie przysłowie mówi, że coś, co się raz zdarzyło, może zdarzyć się po raz drugi, zaś coś, co się zdarzyło dwa razy, z pewnością zdarzy się po raz trzeci. Polskie – choć to nie tyle przysłowie, co słowa Jana Kochanowskiego z „Pieśni Wtórych”, które wieszczą, że „nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”. Polska gospodarka pokazuje, że i jedno, i drugie wzięliśmy sobie mocno do serca.
Flagowy projekt rządu Mateusza Morawieckiego, czyli Pracownicze Plany Kapitałowe, miał być gwarancją naszych przyszłych emerytur – pierwszy raz w powojennej historii Polski poziomem nieustępującym emeryturom naszych europejskich braci z Zachodu. Najpierw z dużą dozą ostrożności, potem z coraz większym zainteresowaniem PPK zyskiwały na popularności. Aż projekt dostał się pod czułe skrzydła urzędników Tuska. Tylko w tym roku Polacy zabrali z PPK 500 mln złotych, jeżeli dodać do tego ubiegłoroczny ubytek kapitału, PPK straciły już niemal miliard – i wiele wskazuje na to, że lata popularności i ciekawości oszczędzających, program ma już nieodwracalnie za sobą.
Pojawienie się nazwiska Tusk wystarczyło, żeby wrócił cały brak zaufania do gabinetu i jego urzędników. Wszak ten sam Donald Tusk już raz pokazał, gdzie ma ciężką pracę i oszczędności Polaków. W lutym 2014 roku obligacje należące do Otwartych Funduszy Emerytalnych zostały „przetransferowane” do ZUS-u i tam „umorzone”. Rząd Donalda Tuska rozpoczął proces likwidacji kapitałowego filaru emerytalnego przejmując pieniądze odkładane przez Polaków na starość. Około 150 mld złotych zaoszczędzonych na indywidualnych kontach emerytalnych rząd Tuska lekceważąc prawo własności przejął, żeby zalepić nimi dziurę w budżecie.
Rosnący procent ufających
Czy podobny ruch czekał środki zamrożone w programie Pracowniczych Planów Kapitałowych? Tego oczywiście gabinet Tuska nie potwierdzi – jednak nie trzeba było żadnych słów. Zmiana premiera oznaczała dla Polaków kolejne wycofanie środków z dobrego skądinąd programu emerytalnego. Emerytury będziemy mieli – po europejsku – niskie. Jednak tym razem nie daliśmy się okraść. Ci, którzy nie zdążyli zabezpieczyć swoich środków z PKK właśnie się do tego szykują. Tym razem mogą, bo program Morawieckiego przewidywał opcję wycofania kapitału przez jego właściciela lub spadkobierców w dowolnym momencie. W OFE było to niemożliwe – fundusze działały na innych zasadach.
Sytuacja robi się podobna do tej sprzed dekady. Znowu budżetowy deficyt będzie gigantyczny, wpływy do Skarbu Państwa mniejsze, więc trzeba będzie czymś załatać dziurę. Skoro nie ma skąd wziąć, zawsze można sięgnąć do kieszeni Polaków. Tylko że tym razem kieszeń z napisem PPK będzie zupełnie pusta – i to właśnie jest dla rządu najlepszym sondażem zaufania. Polacy ufają premierowi, że okradnie ich, jak będzie miał okazję – i to jedyny rosnący procent obywateli ufających swojemu premierowi.
Paweł Pietkun