Tusk stosuje prawo, tak jak on je rozumie i w Polsce „przywraca” oczekiwaną przez von der Leyen „praworządność”. Demokracje mieliśmy różne. Hitler został wybrany demokratycznie i miał poparcie 95 % (oficjalnie) Niemców. Za mrocznych czasów Stalina w demoludach była demokracja ludowa. Tusk był w „opozycji demokratycznej”. Dzisiaj staje się „demokratą walczącym”. Taki z niego Walczak.
Tusk „podejmowane działania, które według niektórych autorytetów prawnych mogą być nie do końca zgodne z literą prawa”, osłania chęcią „przywrócenia ładu konstytucyjnego oraz fundamentów liberalnej demokracji”. „Musimy działać w kategoriach demokracji walczącej”?! – grzmiał „autonomiczny organ”, jak Tuska nazwał Hołownia z „Trzeciej Nogi”, na wspólnej (z Kidawą-Błońską, Bodnarem i RPO Marcinem Wiąckiem) konferencji.
Tusk dobrze przygotował się do tej walki. Najpierw „wyspowiadał” swoich ministrów. Jak on skłonił ich do tego (nie wszyscy są entuzjastami jego pomysłu), skoro sam się nie wyspowiadał? Następnie „za pomocą” Bodnara (bezwolne narzędzie w ręku Tuska) wezwał sędziów do wyrażenia „czynnego żalu” – posypania sobie głów popiołem za popełnione błędy, tj. przyjęcie nominacji za rządów PiS-u. Swoją drogą, będziemy wiedzieli, gdzie będą plewy. Tymczasem Tusk jest pewien, że za swoje niegodziwości i nierząd dostanie rozgrzeszenie bez problemów od … Scholza. Tusk jako „przekonany katolik” (w ustrojeniu w swoim domu ołtarzyka przyćmił niejednego dewotę) zna zasady „dobrej” spowiedzi. Jaki katolik, taka spowiedź.
Czując się bezkarnym i … rozgrzeszonym, Tusk chyżo bierze się do roboty. „Będę podejmował decyzje ze świadomością ryzyka, że nie wszystkie będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności” – zapowiedział. W skrócie: gaz, pała i uchwała. Co tam ustawy i Konstytucja! Nad nią, co najwyżej, to Szymuś może popłakać. Przywracać demokrację metodami niedemokratycznymi można?! U Tuska można. Dlaczego on to Polakom robi?
Znów trzeba się bliżej przyjrzeć korzeniom politycznym Tuska. Jeśli Rosja Sowiecka miała możliwość (a miała) urobienia Tuska (prowadzony przez SB PRL-u, enerdowskie Stasi to musiał być i przez KGB – Putin, rezydent KGB w NRD w latach 1985–1990 zajmował się werbowaniem TW) to na 100% z tego skorzystała. Zważywszy jego stosunek do polskości („to nienormalność”), wychwalanie rządów CDU, Alles für Deutschland. niemieckie nagrody: order Karola Wielkiego, Walthera Rathenaua, niemieckiego Żyda-polakożercy i dzisiaj „M100 Media Award”, „Zgoda” na współpracę z rosyjską FSB („chcemy dialogu z Rosją taką, jaką ona jest), to jasne jest, że Tusk z Polską nie chce mieć nic wspólnego.
Tusk wprowadzając „demokrację walczącą” najwidoczniej kieruje się przykładem tego, co się działo w Niemczech w latach 30 i 40! Tylko, że ten historyk od siedmiu boleści stosuje ją na opak – jak to zawsze u Tuska. To pojęcie dotyczyło opozycji antynazistowskiej. To co? Jako rządzący będzie w opozycji do samego siebie?! Czy on nie ma wszystkich w domu?! Szaleniec zapowiada rozliczenia poprzedniej władzy, nie porównując, przyrównuje (taki Tuskowy fikołek) to do Norymbergi?! Gdzieś w jego podświadomości błąka się myśl o zewnętrznej interwencji … chyba armii Unii Europejskiej pod wodzą Niemiec?! Świadczyć o tym może jego freudowskie przejęzyczenie: „Kiedy odbudowywano demokrację, np. w Niemczech po II wojnie światowej, to nie zapisy gwarantowały, tylko obecność Armii Amerykańskiej”. To byłaby druga Targowica – ten najgorszy sort! Nie liczy się z prawem, zakładając, że cel uświęca środki. Doprowadza tym samym do osłabienia zaufania obywateli do państwa i instytucji, w tym do wymiaru sprawiedliwości! Do upadku autorytetów! Przytacza ewangeliczną zasadę (kaznodzieja jakiś?!), że mowa powinna być: „Tak, tak; nie, nie” (Mt 5, 37), ale już przyznaje, że autorytety jemu sprzyjające mówią tak samo jak jego przeciwnicy. To nie są błędy Tuska! Tusk precyzyjnie realizuje instrukcję swoich mocodawców z Berlina i dzieli Polaków! Chodzi mu o wywołanie anarchii w Polsce, a wtedy Polacy sami poproszą o obcą interwencję.
Analogia narzuca się sama. Hitler wielokrotnie zapowiadał, że zamierza przy pierwszej okazji rozmontować niemiecką demokrację i urządzić faszystowski Rzym w Berlinie. Nie miałby żadnych szans na stołek kanclerza, gdyby nie wielka finansjera, przemysłowcy i przedstawiciele dawnej arystokracji, przekonani, że takim kimś nie należy się przejmować. Skutki znają wszyscy, a szczególnie Polacy. Tusk także cieszy się poparciem nie chcących widzieć poza czubkiem własnego nosa, tzw. „elit”, celebrytów, uśmiechniętych fajniaków, je**ćpisów i wsparciem zagranicznych gadzinówek.
Jest już jednak precedens. Tusk „w poczuciu dyskomfortu” uchylił swoją kontrasygnatę postanowienia Prezydenta Andrzeja Dudy ws. Sędziego z Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Teraz Prezydent mógłby cofnąć desygnowanie Tuska na premiera rządu w Polsce. Albo mogą zrobić to wyborcy.
Poza tym szubienice, sowieckie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków z Katynia i Smoleńska, Buczy i Izumia, okupanta Polski, których lewactwo tak żarliwie broni w Olsztynie, należy zburzyć! Od wieków wolne narody burzą pomniki swoich okupantów.
Antoni Górski