Wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji w jakimś sensie oznacza koniec V Republiki. Formacje, które są twarzą tego systemu – Ruch Macrona, Republikanie i socjaliści, a także w istocie komuniści, uzyskali łącznie niewiele ponad 36% głosów, a więc jedną trzecią wszystkich głosujących. I stało się to w wyborach, w których frekwencja była jedną z najniższych w historii V Republiki. I to jest pierwszy, niezwykle ważny wniosek płynący z tych wyborów.
Wracając do mojego wczorajszego tekstu w TYSOL.PL jestem przekonany, że z punktu widzenia polityki wschodniej Francji, zwłaszcza w odniesieniu do Rosji, pomiędzy Le Pen a Macronem nie ma dla Polski żadnej istotnej różnicy. I to wniosek drugi.
Natomiast z punktu widzenia polityki wobec Brukseli i Berlina, różnica na korzyść zwycięstwa Le Pen jest bardziej niż oczywista. Dla Polski jej zwycięstwo byłoby niezwykle ważne. I to wniosek trzeci.
Kto wygra II turę?
Wsparcie dla Macrona ma być organizowane pod hasłem „obrony Republiki” oraz „liberalnej demokracji”. Już słychać z całej establishmentowej Europy „głosy wsparcia” dla kieszonkowego Napoleonka. Czy to zadziała, skoro ponad 60% wyborców czynnych, wyraziło swój stosunek do tejże republiki?
1. Jedyne co jest pewne, to fakt, iż prawie wszystkie głosy oddane na Zemmoura, przejdą na Le Pen i ci wyborcy w olbrzymiej większości pójdą do urn. To zatem tworzy wyjściową przewagę Le Pen.
2. Na kandydatów spoza „wielkiej czwórki” padło ca 19% głosów. I właściwie wszyscy oni ogłosili, że trzeba głosować na Macrona. Jednak pierwsze analizy wskazują, że ponad 75% z nich do wyborów nie pójdzie. A ci co pójdą, nie wszyscy posłuchają wezwań swoich liderów. Tak więc z tych 5% które pójdą do wyborów, zapewne 4% pójdzie do Macrona, 1 % do Le Pen. Oznacza to, iż w dalszym ciągu przewagę utrzyma po skonsumowaniu głosów Zemmoura, Le Pen.
3. Zadecyduje więc elektorat Melenchona, który jest bodaj najbardziej antyestablishmentowy. Sam Melenchon już się skompromitował w noc wyborczą, bowiem wezwał do głosowania na Macrona w II turze w momencie, gdy z wyników ok. 50% komisji wyborczych wynikało że ma jedynie 1 % straty do Le Pen. To niesamowite.
4. Spośród wyborców Melenchona, jeszcze przed wyborami ponad połowa deklarowała, że na pewno nie weźmie udziału w II turze. To głównie ludzie identyfikujący się ze skrajnie antymacronowskim ruchem „żółtych kamizelek”. Z pozostałej mniejszej części, większość deklarowała, że zagłosuje na Le Pen. Jeśli rzeczywiście tak się stanie, to establishment nie zdoła obronić Macrona.
Czy jednak tak się stanie?
Na horyzoncie rysują się poważne problemy dla Macrona w najbliższych dniach. Fiasko polityki wschodniej, kompromitacja w Mali i rosnące zagrożenie francuskich wpływów w Algerii, kompromitacja francuskiego wywiadu, a zwieńczeniem – podobno – śmierć kilku francuskich oficerów, zestrzelonych przez Rosjan w nie oznaczonym helikopterze. Jeśli dodamy do tego trwające we Francji covidowe szaleństwo, gospodarczy marazm, olbrzymie problemy socjalne i napięcia społeczne, to perspektywy „obrony republiki” są słabe.
Tym bardziej, że trzeba „bronić republiki” przed tymi, którzy nigdy nią nie rządzili, którzy w żaden sposób do jej dzisiejszego, żałosnego jej stanu nie doprowadzili, którzy przez dziesiątki lat ostrzegali przed skutkami, które dzisiaj Francuzi odczuwają na własnej skórze. „Bronić” jej trzeba na rzecz tych, którzy za obecny stan państwa w całości odpowiadają.
Wydaje się, że ludzie zdolni do logicznego myślenia, nie powinni mieć problemów z odpowiedzią na proste pytanie. Jednak trzeba pamiętać że Francuzi są i kapryśni i emocjonalni. A na ile zdolni jeszcze do logicznego myślenia – zobaczymy niedługo.
W każdym razie czekają nas gorące dwa tygodnie.
prof. Grzegorz Górski