Przez dziesięciolecia, a właściwie przez setki lat, Moskwa stosowała niebywale skutecznie, taktykę szarpania i destabilizowania swoich przeciwników. Była to podstawowa forma materializacji innej doktryny – Rosji, która ma granice tam, gdzie chce.
Jakimi metodami to robią – szeroki wachlarz opisuje Dostojewski w „Braciach Karamazow” – to gotowy podręcznik „wywrotowej roboty” stosowanej przez wieki przez Kreml. Do tego Rosja zawsze potrafiła uruchamiać swoich jurgieltników, którzy tworzyli wewnętrzne partie realizujące jej cele.
Doświadczaliśmy tych metod i w czasie I i II Rzeczypospolitej, ale i ostatnio. No bo czym innym niż właśnie elementem rosyjskiej polityki szarpania, było uruchomienie przy pomocy Łukaszenki tzw. kryzysu granicznego i równolegle z nim, zaktywizowanie całej zgrai współczesnych jurgieltników (z tą jedynie różnicą w niektórych przypadkach, że ową misję na rzecz Moskwy pełnią oni wyłącznie z pobudek ideowych).
PRZYSZEDŁ JEDNAK CZAS, ABY ODWRÓCIĆ TĘ SYTUACJĘ!
Uwikłanie Rosji w poważną wojnę z Ukrainą, zajmie wiele jej sił wewnętrznych i uwagi. W obliczu budowanego od kilku tygodni kordonu sanitarnego problemy będą rosły. Teraz jest więc moment, aby jeszcze bardziej rozproszyć rosyjskie siły i przyspieszyć upadek jej agresywnych aspiracji.
Pisałem już o królewieckiej eksklawie, którą trzeba wyrwać z rosyjskich rąk, aby nie była czynnikiem rozsadzającym i stale zagrażającym Europie Północnej i Środkowej. Podobnym wrzodem rosyjskiej polityki destabilizacji, jest rejon Naddniestrza. Rosja ma szereg słabych punktów na Zakaukaziu – okupuje części Gruzji (Osetia Południowa i Abchazja), ma aspiracje kontrolowania konfliktu azersko – ormiańskiego, potencjalne problemy z Czeczenami i sporo innych. Miękkie podbrzusze Rosji to Azja Środkowa. Tu Kazachstan wyrywa się z rosyjskiej dominacji i orbituje w kierunku silniejszych związków z Chinami. To jest potencjalnie zaraźliwy kierunek dla Kirgistanu, Turkmenistanu, czy Uzbekistanu. Rosji nie stać również będzie na pełną kontrolę Tadżykistanu, silnie powiązanego z Afgańskimi plemionami. Republiki te są obiektami ostrej rywalizacji o wpływy również ze strony Turcji i Iranu, które mają też do wyrównania sporo rachunków z Moskwą. Takie rachunki mają też Chiny i nigdy nie zrezygnowały one z odzyskania zrabowanego im przez Rosję w drugiej połowie XIX wieku olbrzymiego obszaru nad Pacyfikiem. Wreszcie jest i Japonia, której zaszłości względem Kuryli i południowego Sachalinu są ciągle formalnie podnoszone.
To lista tylko części „słabych punktów Rosji”, a przecież w swej neoimperialnej bucie prowadzi ona również operacje w innych częściach świata. Rosjanie są obecni na Bliskim Wschodzie głównie w Syrii, penetrują Afrykę saharyjską (przejęli tu kontrolę nad Mali, walczą o „swoje” w Algierii i w Libii), wspierają Kubę i Wenezuelę, a poprzez te kraje wiele innych krajów Ameryki Łacińskiej.
Utrzymanie tego dominium wydaje się w obliczu poważnego wstrząśnięcia Rosją niemożliwe – ale….
Nie stanie się to samo z siebie.
Przypominam tu tę sytuację z perspektywy polskich doświadczeń. W naszej historii praktycznie nigdy nie potrafiliśmy konfrontując się z Rosją, zbudować szerszego przeciw niej przymierza. Rosja skutecznie wyizolowywała swoje ofiary i załatwiała je po kolei.
Mając chwilę oddechu, gdy Rosja uwikłała się w wojnę z Turcją, udało nam się uchwalić Konstytucję 3 maja. Ugrzęźliśmy jednak w fałszywym sojuszu z Prusami, a gdy Rosja zawarła z Turcją pokój, rzuciła się na nas.
W kolejnych dziesięcioleciach rzucaliśmy Rosji rękawicę, ale nigdy nie potrafiliśmy zsynchronizować naszych działań z innymi przeciwnikami Rosji.
Tę lekcję historii trzeba dziś bardzo szybko odrobić. Po to bowiem budowaliśmy swoją pozycję, aby teraz dyskontować ją w sferze realnych polskich interesów. A nasz interes polski jest prosty – im słabsza Rosja, tym bezpieczniejsza Polska. Tak samo mamy z Niemcami.
Rozpamiętując wielkie konstytucyjne dzieło naszych Dziadów, pamiętajmy o tym, że grabarzami Polski w równej mierze byli właśnie Niemcy i Rosjanie. I choćby nie wiem jak ktoś chciał zaklinać rzeczywistość, nic się w tej materii i dzisiaj nie zmieniło.
prof. Grzegorz Górski