Lekka poprawa notowań sondażowych PiS w maju 2022 roku nie przełożyła się radykalnie na zmianę ewentualnych wyników wyborów parlamentarnych. I tak wedle zestawienia przygotowanego przez Marcin Palade poszczególne ugrupowania otrzymałyby następującą ilość mandatów:
- PiS – 218
- KO – 141
- PL’50 – 41
- Lewica – 39
- PSL – 13
- KONF – 7
PiS pierwsze, niebiorące mandatów miejsca, ma obecnie w następujących okręgach wyborczych (i może je uzyskać kosztem):
- KO – 4; Poznań, Legnica, Sieradz, Nowy Sącz
- PSL – 1; Piła
- Lewica – 5; Sosnowiec, Elbląg, Bielsko-Biała, Wałbrzych, Toruń
- KO – 2; Kielce, Lublin
- PL’50 – 4; Częstochowa, Białystok, Krosno. Chrzanów
Wywalczenie mandatów we wskazanych okręgach wyborczych, zależy rzecz jasna w pierwszym rzędzie od kształtu personalnego list wyborczych, jakie będą w nich zaprezentowane. Rzecz jasna uwarunkowania te winny być też brane pod uwagę przy planowaniu poważniejszych działań inwestycyjnych ze strony rządu, a także przy określaniu priorytetów kampanii medialnej.
Innymi słowy, uzyskanie przez PiS po raz trzeci bezwzględnej większości głosów nie jest dziś i w dającej się przewidzieć perspektywie, zadaniem bardzo trudnym. Wywalczenie 16 mandatów we wskazanych okręgach nie jest niewykonalne.
To jak się zdaje tłumaczy histerię Tuska i całej totalnej opozycji, która mimo podjęcia całego arsenału destrukcyjnych przedsięwzięć, nie uzyskuje perspektywy wyborczego zwycięstwa.
Trzeba również dodać, iż przy włączeniu na listy PiS Paweł Kukiz i jego współpracowników, PiS poprawia swoje notowania o ok. 1,5-2%. To zaś przekłada się już w tym momencie na większość bezwzględną na poziomie 231-233 mandatów. To zatem wyznacza strategom PiSu pierwszy podstawowy cel – odpowiednie wmontowanie Kukiza i jego ludzi w te okręgi wyborcze, w których „uzysk” mandatowy będzie oczywisty.
Po drugie ewentualne wystawienie list wyborczych przez Marsz Niepodległości zarówno w wariancie startu samodzielnego, jak i startu z list PiSu, przesądza definitywnie o bezwzględnej większości PiSu i niewejściu do Sejmu Konfederacji. A dodać trzeba, że w praktyce oznacza to również odbicie przez PiS Senatu z rąk opozycji (daje to ca 53-54 mandaty).
Opozycja zjednoczona i niezjednoczona
Tusk pociesza się, iż zjednoczona opozycja może wygrać wybory z PiS. Te nadzieje były też na Węgrzech, ale wynik okazał się kompromitujący. Dlatego PSL forsuje koncepcje „dwóch bloków”. Prześledźmy oba warianty.
Start KO, PL50, NL i PSL z jednej listy – wbrew sugestiom niektórych ośrodków wyborczych – nie da sukcesu tej konstrukcji (pomijając ewentualność późniejszego wspólnego rządzenia). Ten model był już w Polsce przerabiany w 2019 roku w wyborach europejskich i dał historycznie najwyższy wynik PiS ca 45% głosów. Ten blok spowodował bowiem nadzwyczajną mobilizację zwolenników PiS, którzy gremialnie stawili się przy urnach wyborczych. „Zjednoczeni” przegrali i nie widać dziś powodów, dla których w wyborach dla opozycji o wiele trudniejszych, wariant ten miałby się powieść. Sprzeczności interesów uczestników tego bloku nie ma co omawiać, a przecież te wybory będą się rozgrywały wokół realnych interesów Polaków. Przekaz takiego amalgamatu opozycji, nie będzie miał żadnych szans w starciu z przekazem PiSu.
Start w dwóch blokach też nie rokuje ostatecznego sukcesu. Blok PSL/PL50 nie zsumuje poparcia obu formacji. Spora część elektoratu PSL nie poprze tego rozwiązania, bowiem Hołownia reprezentuje lewackie skrzywienie, nieakceptowalne wśród tych wyborców. Także część szczerych antysystemowców popierających PL50 nie poprze z powodów, których szerzej nie trzeba prezentować, sojuszu z PSL. To ćwiczył już Kukiz’15. W moim przekonaniu taki blok nie zdobędzie 8% poparcia i nie wejdzie do Sejmu.
Podobnie koalicja KO z Lewicą nie zatrybi. Po pierwsze – co już widać – przy takim układzie samodzielnie wystąpi w wyborach Partia Razem. To raczej oczywiste. Po drugie, już tworzy się spośród „starej gwardii” SLD, które też uciuła jakieś procenty. Łącznie odpadnie tu ok. 5 % obecnego poparcia Lewicy, czyli wniesie ona do KO połowę obecnego poparcia. Ale także wąski sojusz z Czarzastym i otwarcie lewackie skrzywienie PO/KO spowoduje, iż pewna część konserwatywnego elektoratu tej formacji zapewne nie pójdzie w ogóle na wybory.
Wygląda zatem na to, iż maksymalne wyniki poszczególne partie uzyskają startując samodzielnie, to jednak wymagałoby od nich dwóch rzeczy. Koncentracji swoich kampanii wyborczych na tych okręgach wyborczych, które mają charakter kluczowy dla uzyskania większości. Po drugie, refleksji programowej prowadzącej do sformułowania oferty będącej czymś więcej niż „odsunięcie PiSu od władzy”. To jednak jak się zdaje, przekracza możliwości intelektualne liderów totalnej opozycji. Pozostaje więc im nadzieja na jeszcze wyższą inflację, recesję oraz katastrofę finansów publicznych. Jednak przy poziomie mobilizacji i determinacji elektoratu PiS oraz zapewne przeciągającej się wojnie, będą to czynniki niewystarczające.
Bardziej szczegółowe wyniki predykcji CAW na profilu Marcina Palade na Twitterze. Zapraszam do lektury.
prof. Grzegorz Górski