Pandemia koronawirusa niemal zupełnie przykryła największy od dekad pożar w okolicach elektrowni atomowej w Czernobylu, która 34 lata temu wskutek awarii i wybuchu jednego z reaktorów postawiła na baczność służby radiologiczne całego świata. Trwający od 4 kwietnia pożar lasów wokół elektrowni nie zagraża bezpieczeństwu Polaków. Przynajmniej na razie.
– W związku z pożarami lasów w Strefie Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, Państwowa Agencja Atomistyki informuje, że sytuacja radiacyjna w Polsce pozostaje w normie, jak również nie występuje zagrożenie dla zdrowia i życia ludności na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Poziomy skażeń promieniotwórczych powietrza wynikające z pożarów lasów w otoczeniu Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej nie mają obecnie wpływu na sytuację radiacyjną na terenie Polski – informuje dr Łukasz Młynarkiewicz, po prezesa Państwowej Agencji Atomistyki.
Czy jednak obecna sytuacja nie zmieni się? Ukraina, która jest w stanie wojny z Rosją posłała na miejsce pożaru kilkuset strażaków, na razie nie informuje o tym, że przestaje sobie radzić z pożarem. Nie pomógł nawet deszcz, który padał nad Czarnobylem w poniedziałek i wtorek – pojawiają się nowe ogniska ognia.
Pali się Czerwony Las
Jak informuje grupa Napromieniowani organizująca wyjazdy turystyczne do Czarnobyla i Prypeci na Ukrainie, pożar w zamkniętej strefie wokół nieczynnej elektrowni atomowej dotarł już do Prypeci, las i trawy palą się już 2 km od składu z odpadami promieniotwórczymi i od samej elektrowni.
– Sytuacja jest krytyczna. Strefa płonie. Miejscowe władze meldują, że wszystko jest pod kontrolą, ale w rzeczywistości ogień gwałtownie obejmuje nowe terytoria – informuje Jarosław Jemelianenko, prezes Stowarzyszenia Czarnobylskich Przewodników oraz członek rady społecznej przy Państwowej Agencji Zarządzającej Strefą Czarnobylską.
– Do rządu nie docierają informacje o prawdziwej sytuacji albo wybrał on politykę przemilczania, jak radzieckie władze w 1986 roku. Ogień jest dwa kilometry od składów radioaktywnych odpadów Pidlisnyj, gdzie znajdują się najbardziej wysokoaktywne odpady radioaktywne z całej czarnobylskiej strefy, i od samej Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Dosyć udawania, że wszystko jest ok! Apeuję do władz, żeby powiedziały ludziom, co naprawdę dzieje się z pożarem.
Spłonął teren tzw. Czerwonego Lasu, najbardziej dramatycznego echa katastrofy z 1986 roku. Czerwony Las znajduje się w czarnobylskiej strefie zamkniętej, która otrzymała najwyższe dawki promieniowania w wyniku przejścia chmury radioaktywnego pyłu i dymu po katastrofie. Drzewa – głównie sosny – obumarły z powodu silnego skażenia promieniotwórczego, kiedy eksplozja i ogień w reaktorze nr 4 zanieczyściły glebę, wodę i atmosferę. Wszystkie w ciągu kilkunastu godzin stały się rdzawoczerwone, stąd nazwa lasu.
W wyniku przeprowadzonej po katastrofie akcji oczyszczania, większość sosen miała zostać zniszczona przy pomocy buldożerów i zakopana w rowach przez likwidatorów katastrofy. Rowy miałby zaś być zasypane grubą warstwą piasku, na którym ówczesne władze Związku Radzieckiego planowały posadzić nowy las. Niestety operacja zakończyła się niepowodzeniem. Z rozkopanej gleby zaczęły wydostawać się silne dawki promieniowania, które przyjęli też pracownicy. Projekt porzucono, ze skażonej strefy wokół Czerwonego Lasu ewakuowano wszystkich mieszkańców.
Straż Pożarna Ukrainy informuje o wykryciu nowych komórek pożarowych w okolicach wioski Krzywa Góra oraz stacji Janów, gdzie pozostawiono lokomotywy i wagony, którymi ewakuowano mieszkańców prypeci 34 lata temu. Ogień – jak opowiadają strażacy – zaczyna się ponownie rozprzestrzeniać wskutek wiejącego nad regionem silnego wiatru.
Ratusz milczy, jak 34 lata temu
W 1986 roku to właśnie na Warmii i Mazurach odnotowano pierwsze sygnały o ukrywanej przez sowieckie władze katastrofie atomowej. O godz. 5.00 rano pracująca przy Obserwatorium Meteorologicznym w Mikołajkach Służba Pomiaru Skażeń Promieniotwórczych zanotowała w aktywność izotopów promieniotwórczych ponad pół miliona razy większą niż zwykle. Podobne wyniki zanotowały stacje w całym kraju, informując najpierw znajomych, potem społeczeństwo – pomimo cenzury i aktywnych działań SB do końca idącej w zaparte w sprawie wybuchu reaktora w Czarnobylu. Pomogło to na relatywnie szybką reakcję społeczeństwa w celu ochrony, w tym przede wszystkim ochrony najmłodszych, przed ewentualnymi skutkami zwiększonego promieniowania radioaktywnego. Warmia i Mazury, w tym Olsztyn, były jednym z najbardziej narażonych na takie promieniowanie miejsc w Polsce. Czy dzisiaj mieszkańcy Olsztyna czują się wystarczająco poinformowani przez olsztyński samorząd na temat tego, co dzieje się w czarnobylskiej strefie? Prezydent miasta nie zadał sobie trudu nawet na to, żeby umieścić na internetowych stronach ratusza jak na razie uspokajający komunikat Państwowej Agencji Atomistyki. To dobry moment, żeby ocenić, na ile ratusz dba o mieszkańców miasta.
Paweł Pietkun