– Mam plan – oznajmił Egon swoim kompanom.
Siedzieli w mieszkaniu Kjelda, Yvonne jak zwykle zrzędziła, młody Boe przyniósł piwo.
– Co tym razem Egonie, chodzi jak zawsze o miliony? – zapytał Benny poprawiając znoszony już mocno kapelusz.
– Chodzi o śmieci. To będzie nasz ostatni skok, złupimy emerytów i będziemy milionerami – pykając nieśpiesznie cygaro wyjaśnił Egon.
– Emerytów? Przecież oni raczej do bogaczy nie należą – Kjeld miał wątpliwości.
– Biznes śmieciowy musi się kręcić, paniska z firm śmieciowych chcą mieć na Lexusy i inne luksusy, to będą mieli. Emeryt płaci teraz za śmieci 13,50 zł od osoby, teraz podwyższymy im stawkę do 58 zł za gospodarstwo domowe. To oni sfinansują cały system.
– Klawo jak cholera – zarechotał Benny. – Ale przecież mogą protestować?
– Potrzebnych będzie dwóch wyszczekanych radnych, prezentacja w power point, zepsuty głośnik i atrapa konsultacji społecznych – wyjaśnił Egon popijając piwo z butelki.
– Na dwóch wyszczekanych pasują radni Taczkiewicz i Okonik – podpowiedziała Yvonne stawiając na stole talerz z szarlotką. – Oni zawsze i na każdy temat mają coś do powiedzenia.
– Po co nam ci radni? – Kjeld schwycił łapczywie kawałek szarlotki i wpakował sobie do buzi.
– To proste. Będą zrzucać winę za wysokie ceny za śmieci na PiS, to zawsze chwyta – wyjaśnił Egon.
– Ale przecież radny Taczkiewicz był w PiS-ie, startował z jego poparciem na jakiś stołek – zauważyła Yvonne.
– Tym lepiej. Tacy neofici są zawsze nadgorliwi i gotowi opluwać tych, którzy ich wypromowali – odparł Egon.
– A po co radny Okonik? – dalej miał wątpliwości Benny, chociaż jego twarz promieniała z ekscytacji. – Przecież to śpiewak.
– U nich co drugi to śpiewak, chórzysta albo konferansjer – Yvonne zawsze była złośliwa.
– Radny Okonik tak się postawi, że to skołowany emeryt będzie musiał udowodnić, że 58 zł to więcej niż 12,50 zł, a nie odwrotnie – odparł Egon.
– Bierzcie się lepiej do roboty, jest tyle wydatków – zrzędziła Yvvonne. – Boe w tym roku idzie na studia, trzeba opłacić mu szkołę, masa spraw jest do załatwienia.
– Po co wam jednak głośnik? – wywołany przez mamę długowłosy Boe włączył się do narady.
– Jak zrobi się zadyma i będzie protest pod ratuszem, to zepsuty głośnik wyciszy trochę największych krzykaczy – wyjaśnił Egon. – Kluczowa będzie atrapa konsultacji społecznych. Konieczna jest, żeby zrucić z nas odpowiedzialność za wysokie ceny śmieci. Umywamy ręce. Dobrze byłoby w to wkręcić jeszcze radnych KO i PiS-u, wtedy będziemy krystalicznie czyści. Zrucimy wszystko z siebie.
– Klawo jak cholera – głupkowato rechotał Bennny podciągając swoje żółte skarpetki.
– A jeśli to się nie uda? – Kjeld nie był tak entuzjastyczny i jak zwykle, kiedy zaczynał się bać, dopadały go drgawki.
– Spokojnie. Wtedy oznajmię emerytom, że jestem ich synem, a syn przecież nie może być marnotrawny. Zrobię kilka potańcówek przy zegarze, złożę parę obietnic bez pokrycia i dalej mnie będą kochali. Będziemy milionerami. Yvonne ma rację. Bierzmy się do roboty. Zbiórka jutro o godz. 10 przed ełckim ratuszem – Egon poprawił cylinder i mrugnął okiem.