Jako ciąg dalszy analizy gwałtownych strajków rolników, które dotknęły Unię Europejską chciałbym dopisać kolejnych kilka zdań. Wspólna Europa, Unia Węgla i Stali zaistniały dzięki wizji ojców założycieli… Jak daleko odbiegła obecna forma funkcjonowania Unii od tego co wyobrażano sobie wcześniej?
Dla tych, którzy nie wiedzą chciałbym się przedstawić jako nienachalny zwolennik Unii Europejskiej. Niekoniecznie takiej jaką widzimy na co dzień, maskującej w swojej wypowiedzi publicznej prawdziwe problemy. Udawanie, że nic się nie dzieje, że protestów nie ma, jest działaniem sprytnym, ale chyba nie do końca właściwym. Taktycy wielkiej polityki, szefowie służb, zespoły kryzysowego zarządzania w ciszy swoich gabinetów pracują, produkują tony materiałów, przeglądają filmy z demonstracji, odsłuchują rozmowy, wyławiają liczne niezbędne do krytycznego opracowania sytuacji fakty. To na ich podstawie służby i politycy wiedzą (są o tym przekonani i kiwają głowami lub mają nadzieję), że za kilka dni będzie po wszystkim, bo rolnicy porzucą swoją aktywność polityczną i ruszą do wiosennej pracy w polu. Wówczas, cóż się dziwić… za to przecież płacimy, być może ruszy machina wyławiania mentorów spisku. Idea bezpieczeństwa europejskiego jest najważniejsza. Tak sobie to tylko wyobrażam… Nie, nie nikogo bynajmniej nie chcę obrazić, jedynie jako wyrosły w jedynym z najlepszym na świecie ustroju socjalistycznym, rozumiem, że być może władza czeka na zmęczenie rolników. Coś tam obieca. Ale niewiele zrealizuje, bo nie ma; no ale chcieliśmy… mieliśmy dobrą wolę… oczywiście. Władza doskonale wie, że rolnicy nie pozwolą się wydymać. Na co więc liczy? Że rolnicy powrócą do pracy i na nowo będą urabiani informacją publiczną, konfliktem pomiędzy zwolennikami 150 płci, 11 płci, bezpłciowości oraz tradycyjnej i biologicznej dwupłciowości. Dziwicie się, dlaczego taki zestaw wybrałem? Ponieważ nie może być tak, że opcja biologicznego podziału płci może mieć jednego przeciwnika, musi być mnogość, kolorowość idei… Każdy ma prawo się wypowiedzieć i zabierać głos. W takiej debacie głos rozsądku musi zaginąć. Cóż… wracając do Machiny. Otóż Władza musi rozmiękczyć strajki przed żniwami i wykopkami, bo jeśli nie, to ostatnia warstwa średnia w miarę niezależna uzyskać może znaczący wpływ na rzeczywistość… Uniknęlibyśmy wówczas debaty o małżeństwach jednopłciowych, o mnogościach płci, frustracjach transwestytów zmieniających płcie jak rękawiczki. Za to dowiemy się zapewne wkrótce o kochankach przywódców strajków (i to jest bardzo dobre słowo, szczególnie użyte w miejscowniku liczby mnogiej, ponieważ obejmuje ono jednocześnie obie płci: żeńską i męską). Przypuszczam, że w przypadku właśnie najbardziej rodzinnych, przyjacielskich tradycjonalistów okaże się, że od lat mają kochanków, spotykają się na gejowskich imprezach swingersów i uprawiają demoniczne orgie w podziemiach kościołów… Niektórzy zostaną po prostu kupieni. Ktoś umorzy im dług, ktoś ułatwi zakup dzierżawionej działki itd… Innych pogrąży niespłacony kredyt znienacka wezwany do zapłaty, inni wpadną może pod ciężarówkę albo się powieszą. Jeszcze inni, najbardziej zaangażowani, na sam koniec to będzie: odczują najciężej. Dla nich przygotowana zostanie oferta specjalna. Rozdawana ostatnio nazbyt często, ale cały czas w „Auto da fe” bardzo skuteczna i popularna. Wybrańców czeka oskarżenie najcięższe, takie że aż się boję wymówić, pomyśleć, czy napisać, ale jednak to zrobię. To o zdradę zostaną oskarżeni, o współpracę z Rosją… Zostaną przywołane słowa, gesty, uśmiechy, uściski. Znajdą się również fakty, wypłyną zdjęcia, tajne komunikaty, meldunki ukryte w kombajnie. Towarzysze walki ze zgrozą odkryją, a później potwierdzą, co podejrzanego dostrzegli w zbyt długim wahaniu, milczeniu wymownym, chrząkaniu niezawodnym, spojrzeniu przeciągle przewlekłym, słowach dwuznacznych, trójznacznych. Nawet o tak rozległych znaczeniach, że dopiero teraz zaczęli rozumieć i wiedzą i otworzono im oczy na przekleństwo, na prawdziwą drętwą pustkę i podłość. Oczywiście to tylko są fantazje, spekulacje ducha PRL-u. Nikt o zdrowych zmysłach tego w Europie naszej nie uczyni… Niestety zamiast polskich i europejskich produktów, znajduję w marketach, jagnięcinę z Oceanii, mango z Azji, Wagyu z Oceanii (sprzedawane jako azjatyckie w Europie), najlepsze (moje ulubione) marakuje z Ameryki Południowej, melony i ziemniaki z Afryki i tak dalej…. Nie jemy naszych bardzo dobrych produktów. Przerzuciliśmy się na delikatniejsze (wcale nie smaczniejsze) ziemniaki afrykańskie, wino pijemy z Nowego Świata, bo tak samo smakuje, a tańsze, zamiast owoców z sadu, jemy owoce morza z Argentyny i Peru. Czy są za to jakieś kontyngenty na wymianę, czy ktoś to kontroluje? Czy my o tym wiemy, poza tym, że jest kraj pochodzenia na pudełku? Unia zobowiązuje się do przekazania w jaki sposób produkty z całego świata łamią coraz trudniejszy dla nas samych rynek spożywczy? Kto wymyśla ćwierć przepisy i ograniczenia? Czy to jakiś ruski troll? No bo z tego, albo się śmiać, albo płakać, co jest dowodem, że komedia i tragedia to ten sam gatunek literacki. Czy zdajemy sobie sprawę jak bardzo zmienił się nasz odbiór Ekologii? Z sympatycznej zaniedbanej nieco i bardzo potrzebnej dziedziny na: EKOTERROR.
Otóż jaki koniec tej pięknej rewolucji (pomimo niechęci władzy inaczej trudno nazwać taki gwałtowny oddolny ruch społeczny obejmujący całą Unię Europejską)? Rewolucje ludowe mają potężny problem jakim jest idea wbrew logistyce. Kiedy należy dokonać wyboru, rolnicy wybierają to, co dla nich ma największą wartość.
Tomasz Kardacz