1 stycznia 2013, a więc dokładnie 10 lat temu, zaczął obowiązywać podwyższony wiek emerytalny, uchwalony w maju 2012 roku przez rządzącą wówczas koalicję PO-PSL.
Na wczorajszej konferencji prasowej przypomniał to premier Mateusz Morawiecki, zwracając uwagę, że nie była to zwykła reforma, jak do tej pory próbują tłumaczyć wprowadzenie tego rozwiązania politycy Platformy i PSL-u, ale zerwanie obowiązującej wiele lat umowy społecznej. Rządząca wówczas koalicja PO-PSL forsowała to rozwiązanie, mimo ogromnego oporu społecznego, sprzeciwu wszystkich organizacji związkowych, ale także opinii wielu ekspertów.
W kampanii gorąco zaprzeczali
Przypomnijmy, że ówczesny premier Tusk i koalicja PO-PSL zdecydowała się na podwyższenie wieku emerytalnego o 2 lata dla mężczyzn i 7 lat dla kobiet (odpowiednio z 65 lat do 67 lat i z 60 lat do 67 lat), a w przypadku rolników aż o12 lat dla kobiet i 7 lat dla mężczyzn (odpowiednio z 55 lat do 67 lat i z 60 lat do 67 lat). W tej sprawie oszukano wyborców, bowiem w kampanii wyborczej na jesieni 2011 roku czołowi politycy Platformy, zarówno urzędujący premier Tusk, jak i ówczesny prezydent Komorowski, gorąco zaprzeczali, że chcą podwyższać wiek emerytalny. Gdy tylko wygrali wybory parlamentarne w 2011 i stworzyli po raz drugi rząd koalicji PO-PSL, natychmiast rozpoczęli przygotowania do podwyższenia wieku emerytalnego, a stosowne ustawy zostały przyjęte już wiosną 2012 roku, a weszły w życie od 1 stycznia 2013 roku.
Jednocześnie ówczesna koalicja odrzuciła wniosek o referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego złożony przez NSZZ „Solidarność”, poparty przez blisko 2 mln obywateli podpisami zebranymi przez Związek.
Po powrocie do krajowej polityki w 2021 roku na pytania dotyczące podwyższenia wieku emerytalnego Tusk oznajmił, że był to błąd, podczas gdy większość komentatorów nazywa to gigantycznym oszustwem milionów Polaków.
Oszustwo popełnione zarówno w momencie uchwalania tej ustawy podnoszącej wiek emerytalny jak i oszustwo na potrzeby polityki bieżącej – jak już wcześniej podpowiadali Tuskowi były wiceprzewodniczący Platformy Janusz Palikot i były premier Marek Belka, kłamać i oszukiwać wyborców, a to powinno przynieść sukces wyborczy.
Dzisiaj również liczni doradcy podpowiadają wprost Tuskowi, że bez okłamywania wyborców władzy nie zdobędzie, więc powinien kłamać, co więcej, gdy ktoś zaczyna to kłamstwo drążyć, natychmiast je przykrywać kolejnymi kłamstwami. Zupełnie niedawno jeden z nich Bogusław Grabowski – kiedyś członek Rady Gospodarczej przy premierze Tusku, któremu dziennikarka wytknęła krytyczny komentarz w sprawie wysokiej waloryzacji rent i emerytur na 2023 rok, zestawiając go z deklaracją Tuska o 20-proc. podwyżce płac dla wszystkich pracujących w sferze budżetowej – poradził, jak szef Platformy ma kłamać. Grabowski odpowiedział: „I bardzo dobrze, że tak mówi. Jeżeli chce zmieniać Polskę, bo uważa, że PiS doprowadził nas do katastrofy, to może to zrobić, tylko obejmując władzę. Zatem jeżeli może zdobyć władzę, mówiąc A, a mówiąc B – nie, to powinien mówić A”. Dziennikarka dopytywała: „A w takim razie co zrobi, jak już obejmie władzę, powie «kłamałem»?”. Grabowski odpowiada, bez żadnego zażenowania: „Niech sobie wymyśli, co ma powiedzieć. Od tego są różne socjotechniki”.
Redakcja