Boże Narodzenie, szczególnie w czasach, kiedy zlaicyzowana cywilizacja Zachodu stara się wymazać istotę tych świąt jest dla każdego katolika szczególnym wezwaniem do przyjęcia Nowonarodzonego do swojego domu i swojego życia. Podkreślają to znane z naszych domów tradycje wigilijne.
Komuniści propagowali Dziadka Mroza. Dzisiejsze reklamy i konsumpcyjny styl Boże Narodzenie starają się zamienić w święto zakupów i prezentów pod choinką. Promocje, świąteczne oferty to codzienność. W Europie przesiąkniętej “tolerancją” nie ma już miejsca na Nowonarodzonego. Trochę jak w Betlejem, gdzie “nie znalazł miejsca w gospodzie”.
Tymczasem Boże Narodzenie to święta na wskroś religijne. Poprzedza je radosne oczekiwanie. Czas nazywany Adwentem, który trwa cztery tygodnie. W tych dniach można zobaczyć, przynajmniej w Polsce podążających z lampionami, jeszcze przed świtem, na poranną mszę roratnią.
To nie wszystko. Ważnym elementem jest wieniec adwentowy składający się z czterech świec, z których każda jest zapalana w kolejną niedzielę adwentu. To również czas uczestniczenia w rekolekcjach i przygotowania przez do świat przez spowiedź. A tegoroczny Adwent był szczególny. Podkreślił to w swoim liście skierowanym do wiernych z archidiecezji warmińskiej, ksiądz arcybiskup metropolita Józef Górzyński. Warto przypomnieć jego treść.
Adwent
— Rozpocznijmy Adwent od szczerej przemiany serc i umysłów, od słuchania słowa Bożego i udziału w sakramentach, bo tą drogą przychodzi do nas Chrystus — wezwał w liście odczytanym w pierwszą niedzielę Adwentu ks. abp. metropolita warmiński Józef Górzyński. — Prowadzić nas będzie hasło: „Wierzę w Kościół Chrystusowy” — podkreślił metropolita.
Ksiądz arcybiskup wskazał, że „Adwent to czas uświadamiania sobie i światu, że Bóg przychodzi do człowieka, i że to przyjście jest odpowiedzią na jego zasadniczą potrzebę: jest nią poznanie siebie, kim jestem i dokąd zmierzam”.
— Człowiek każdej epoki i każdego pokolenia doświadcza różnych potrzeb, które jawią mu się jako naglące i konieczne. Zaspakaja je na miarę tego, jak rozumie siebie i świat. Tworzy wielkie idee i światowe programy mające dać odpowiedź na zasadnicze oczekiwania własne i innych. Wielokrotnie jest to staranie tyleż szlachetne, co ułomne, a potwierdza to ostatecznie samo życie — napisał abp. Józef Górzyński. — Okazuje się bowiem, że nawet swoich najważniejszych potrzeb człowiek nie jest zdolny określić do końca trafnie sam z siebie, bo nie zna samego siebie do końca. To właśnie z tą prawdą o człowieku, o tym kim jest i co winien czynić, przychodzi do człowieka Bóg — podkreślił.
Metropolita warmiński w liście do wiernych przypomniał nauczanie św. Jana Pawła II, który stwierdził, że „człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa” i papieża Benedykta XVI, który przestrzegał przed taką postawą, kiedy „nawet Panu Bogu gotowi jesteśmy stawiać zadania dla przekształcania świata według naszego zamysłu”.
— W tym adwentowym kluczu należy widzieć także tajemnicę Kościoła. Chrystus powołuje swój Kościół właśnie po to, aby w nim być i działać — stwierdził metropolita warmiński. — To Bóg go powołał, określił jego misje i zadania, uzdolnił do działania i wreszcie sam go prowadzi. Kościół nie jest na miarę oczekiwań człowieka, ale Boga — dodał.
Ks. abp. Józef Górzyński w obszernym fragmencie swojego listu odniósł się także do powołanego przez obecnego papieża synodu, którego lokalnym elementem był synod diecezjalny z wypływającymi z niego wnioskami. Zwrócił też uwagę na treść Credo, czyli „wyznania wiary”, które katolicy odmawiają podczas każdej liturgii Mszy Świętej. Przypomniał, że „pochodzący od Boga Kościół jest także przedmiotem naszej wiary”.
— Ojciec święty Franciszek powołał synod, którego fundamentalnym zadaniem jest refleksja nad Kościołem jako dziełem Ducha Świętego, który w tym swoim Kościele jest i działa i który ciągle do nas mówi, co powinniśmy czynić. Bez słuchania „co mówi Duch do Kościoła”, jak czynili to pierwsi uczniowie, nie znajdziemy istotnych odpowiedzi na potrzeby człowieka naszych czasów, a jest to fundamentalne zadanie współczesnego Kościoła — napisał m.in. abp. Józef Górzyński.
Zwracając się do wiernych z archidiecezji warmińskiej, ksiądz arcybiskup Józef Górzyński wskazał, że „nawrócenie przez spowiedź i pokutę jest początkiem drogi w światłości Pana”, a „chrześcijanin każde dzieło zaczyna od nawrócenia”.
Wigilia
Bogactwo tradycji związanych z Bożym Narodzeniem jest widoczne w tradycjach ludowych, literaturze, sztuce czy tradycjach rodzinnych. W piękny sposób opisał je w „Liturgii w odnowie” ks. Jerzy Stefański.
Wigilia jest ostatnim dniem Adwentu. Kojarzymy ją głównie z samą wieczerzą wigilijną, którą tradycyjnie rozpoczyna się wraz z blaskiem pierwszej gwiazdki na niebie. Na jej niepowtarzalny klimat wpływają takie elementy, jak: dzielenie się opłatkiem, sianko pod obrusem, choinka, śpiewanie kolęd i obdarowywanie się prezentami.
Jak podkreśla ks. Jerzy Stefański, Wigilię urządzają nawet ludzie nie związani bezpośrednio z Kościołem katolickim. Zwyczaj przygotowywania wigilijnej wieczerzy zapisano w XVIII w., choć prawdopodobnie był on znany już wcześniej. Nadal w dzień Wigilii przestrzegany jest post jakościowy (powstrzymywanie się od potraw mięsnych aż do północy) i ilościowy (do ukazania się pierwszej gwiazdy).
Autor „Liturgii w odnowie” przypomina, że pod obrusem kładzie się kłosy siana (to symbolika stajenki betlejemskiej). Przy stole pozostawiamy zawsze wolne miejsce dla ewentualnego gościa lub symbolicznie dla Chrystusa. O ile zaginął przesąd — jak podkreśla to w swoim opracowaniu ks. Jerzy Stefański — by przy stole nie zasiadała nieparzysta liczba gości (znaczyłoby to, że za rok ktoś z uczestników nie doczeka kolejnej wieczerzy), to przetrwały różne tradycje co do ilości i zawartości potraw wigilijnych, których powinno być dwanaście.
Najczęściej podaje się barszcz, zupę grzybową lub rybną, potem grzyby z postną kapustą, ryby smażone, faszerowane i w galarecie, gotowane lub pieczone, pierogi z grzybami, kluski z makiem, kompot z suszonych owoców, a także kutię.
Tradycyjnie spożywanie wieczerzy wigilijnej poprzedza dzielenie się opłatkiem, czyli bardzo cienkim, przaśnym (niekwaszonym) chlebem. Ten prosty, ale jakże wymowny zwyczaj jest nasycony głęboką i wielowymiarową symboliką.
To przede wszystkim, jak pisze ks. Jerzy Stefański „bycia razem”. Skłóceni nie zasiadają przecież do jednego stołu. Dzieląc się opłatkiem, wybaczamy sobie, darujemy urazy, jednamy się ze sobą; składamy sobie życzenia wszelakiego dobra zarówno materialnego, jak i duchowego.
— To dobro duchowe symbolizuje materia opłatka – chleb. Opłatek wigilijny jest dla chrześcijanina przede wszystkim nawiązaniem do potrzeby spożywanie chleba biblijnego, z którym utożsamił się sam Chrystus, czyli do odżywiania się eucharystycznym chlebem — wyjaśnia ks. Jerzy Stefański.
Zdaniem autora „Liturgii w odnowie” nie ma solidnego opracowania opisującego utrwalenie się w polskiej tradycji dzielenia się opłatkiem w wieczór wigilijny, a najstarsza wzmianka o tym pochodzi w końca XVIII w. Obecnie ten piękny zwyczaj spotykamy jedynie w polskiej tradycji bożonarodzeniowej.
Pasterka i żłóbek
Pasterka, czyli Msza św. o północy w noc Bożego Narodzenia, otwiera oktawę liturgicznych obchodów związanych z tajemnicą Wcielenia, czyli przyjęcia przez Syna Bożego ludzkiej natury i przyjścia na świat.
— Uczestniczenie w Pasterce, najlepiej z całą rodziną, stanowi zasadniczy, centralny punkt wszystkich zwyczajów powiązanych z obchodami przyjścia na świat Bożego Dziecięcia — podkreśla autor “Liturgii w odnowie”.
Kolejnym elementem znanych i zakorzenionych w polskiej tradycji zwyczajów bożonarodzeniowych jest żłóbek. Jest przypomnieniem groty betlejemskiej — miejsca narodzin Chrystusa. Wraz ze stojącym tam żłóbkiem od początku jest miejscem szczególnego pietyzmu i czci chrześcijan.
Rozpowszechnienie idei budowania i „odtwarzania” żłóbka betlejemskiego w kościołach parafialnych zawdzięczamy św. Franciszkowi (XIII w.). Św. Bonawentura, opisując żywot Świętego z Asyżu (tzw. Legenda maior), podaje, że założyciel zakonu zbudował w pobliżu kościoła w Greccio w1223 r. szopkę, w której znalazło się miejsce nawet dla osła i wołu. Szopkę poza postaciami Świętej Rodziny stopniowo zaczęli wypełniać postaci pasterzy, aniołowie, królowie, słudzy Heroda i jego dworzanie.
Z czasem szopka nabierała cech aktualnych dla określonego czasu i miejsca, a w okresach trudnych politycznie szopki nabierały charakteru patriotycznego czy wręcz symbolicznego. Polskie szopki pojawiły się u nas dzięki sługom synów zakonnych św. Franciszka (zarówno franciszkanów konwentualnych, jak też tzw. obserwantów, nazwanych w Polsce także bernardynami). Również franciszkanie są “odpowiedzialni” za polskie kolędy. W ich środowisku powstawały pierwsze z nich.
Są wypełnione, jak wylicza ks. Jerzy Stefański w „Liturgii w odnowie”, tematyką nawiązującą do biblijnych opisów narodzin Jezusa, zwłaszcza do wydarzeń Nocy betlejemskiej, pokłonu pasterzy, klimatu groty czy stajenki, w której przyszedł na świat Zbawiciel. Stopniowo ubogacały się o inne wydarzenia związane z dziecięctwem Chrystusa: rzeź niewinątek, hołd mędrców, sen św. Józefa, ucieczka do Egiptu.
W kolędach powstających przez wieki odbijały się jak w lustrze wydarzenia moralne, społeczne, patriotyczne zabarwione lokalnym kolorytem. Właśnie w kolędach, których ideą powstania było przekazanie ubóstwienia człowieka w Jezusie Chrystusie, dokonuje się proces „uczłowieczania” Boga.
Marek Adam
(na podstawie listu pasterskiego JE ks. abp Józefa Górzyńskiego na Adwent oraz „Liturgii w odnowie” ks. Jerzego Stefańskiego)